niedziela, 9 grudnia 2012

Zostać kierowcą Tira

Mam w głowie dużo myśli, które krążą w okół jednego tematu. Zostać kierowcą " Tira '. Jak to się stało, że zostałem kierowcą " Tira". Kierowcą największych aut na drogach. Oczywiście, że są składy większe od mojego. Dłuższe, wyższe, szersze chociaż by zestawy ponad gabarytowe  lub zestawy, które jeżdżą na innych kontynentach. Ale mówię teraz o zestawach, ciężarówkach w naszym kraju, w europie. Pisząc ten post, odpowiem na wiele pytań, które dostaję od niektórych z Was, odpowiem również na " zarzuty ", które również padły pod moim adresem. Czy moim marzeniem od dziecka były " Tiry", było zostać kierowcą " Tira ". Odpowiedź brzmi - Nie !!!. Nigdy nie marzyłem o takich dużych ciężarówkach. Możliwe, że teraz dużo osób czytających ten post, czytających na bieżąco mój blog, osoby które obserwują moją działalność w internecie powiedzą - To o co chodzi z tym gościem ? Nie marzył o ciężarówkach, nie marzył o byciu kierowcą a jeździ " Tirem " po europie i w dodatku nagrywa filmy i wszystko opisuje na swoim blogu ? Powoli, wszystko po kolei. Oczywiście, nie będę teraz opisywał mojego życia od pieluch, aż do pauzy na Shellu, gdzie teraz stoję. Napiszę kilka, moim zdaniem ważnych rzeczy, które dadzą odpowiedź na niektóre pytania.
W wieku dziewięciu lat pierwszy raz jechałem na motorowerze marki " Komar", który należał do mojego wujka. Posiadał biegi zmieniane na kierownicy. Muszę się przyznać, że wykradłem tego "komarka" ze stodoły, gdy wujek smacznie spał. Gdy miałem czternaście lat mój tata kupił mi motorower " Romet " z silnikiem czeskiej " Javki ". Trzy biegowa maszyna, która potrafiła jechać 60 km/h. W końcu lat osiemdziesiątych, to był bardzo przyzwoity wynik jak na nasze Polskie " komunistyczne " czasy. Oczywiście wcześniej piłowałem na różnych motorowerach pożyczanych od kolegów. Prawo jazdy kat.A i B zrobiłem w wieku siedemnastu lat. Wcześniej zaliczyłem trochę jazdy na motorach takich jak " Java" , " MZ " i "CZ". To były i są do tej pory nie zapomniane przeżycia. Pamiętam jakie uczucia wtedy mną targały, marzyłem o własnym motorze dniami i nocami. Spać nie mogłem. Za nim zrobiłem prawo jazdy kat.B, również trochę jeździłem samochodami. Oczywiście, narażałem się na mandaty i duże nie przyjemności, ale w wieku szesnastu czy siedemnastu lat nie myślałem o tym. Ważne było, aby jechać, czym kolwiek. aby tylko nie pedałować. Dajesz gaz i jedziesz, to był nasz cel, mój i moich kumpli z podwórka. W wieku dwudziestu lat kupiłem pierwszego " Malucha" i życie się toczyło. Nie zostałem kierowcą zawodowym od razu. Nawet po szkole podstawowej nie poszedłem do szkoły samochodowej, choć miałem takie plany i dosyć mocno się zastanawiałem. Jednak wybrałem szkołę górniczą, których w moim mieście nie brakowało. Pracowałem na kopalni i dalej jeździłem " maluchem ".


W tym czasie, moich dwóch kolegów z podwórka zaczynało jeździć " Tirami ". Wtedy mnie to specjalnie nie kręciło. Wolałem pracę na miejscu. Po jakimś czasie zmieniłem pracę i trafiłem do miejskich " wodociągów ", gdzie też nie od razu zostałem kierowcą. Przez kilka lat pracowałem jako monter instalacji wodociągowych i dopiero po kilku latach, zamieniłem torbę monterską na kierownicę. Zostałem kierowcą zawodowym w Jastrzębskim Zakładzie Wodociągów i Kanalizacji S.A. Tak brzmi nazwa mojego pierwszego zakładu pracy, w którym pracowałem jako kierowca. Na początku jeździłem " Żukiem", potem dostałem nowego " Lublina ". tymi autami jeździłem na kategorii prawa jazdy " B ". W tym czasie ,a był to rok 2002 zrobiłem prawo jazdy kat. " C ". Później z " Lublina " przesiadłem się na Jelcza " Beczkę ", dokładniej mówiąc " samochód asenizacyjny " i woziłem ścieki. Pompowałem szamba, jeździłem po wszystkich oczyszczalniach w moim mieście. Znałem każdą ulicę na pamięć. Gdy byłem małym chłopcem, myślałem żeby zostać kierowcą taksówki, a gdy dorosłem zostałem kierowcą " szambiarki ". Dobre co ? Ale idziemy dalej.
Później, na kilka lat schowałem prawo jazdy kat. " C " do szafy i zająłem się prowadzeniem własnej działalności gospodarczej. Trwało to sześć lat. W między czasie zwolniłem się z "wodociągów ". W czasie gdy pracowałem we własnej firmie, razem z żoną Olą prowadziliśmy dwa bary, dwa sklepy z odzieżą oraz pizzerię. Oczywiście nie wszystko na raz, to wszystko było w różnych odstępach czasowych. Gdy zdecydowaliśmy się zrezygnować z własnej działalności wróciłem do zawodu kierowcy. Dorzuciłem do kategorii " C " kat. " E ", odnowiłem resztę uprawnień i bogatszy o doświadczenie życiowe, które zdobyłem dzięki moim wcześniejszym zajęciom, podjąłem pracę jako kierowca zastawu ciągnik siodłowy plus naczepa. Pierwszą firmą w jakiej pracowałem jako kierowca " Tira", była to firma z Mysłowic i jeździłem po Polsce. Zrobiłem tam dokładnie jedno kółko ze śląska nad morze i powrót. Szybko zrezygnowałem z pracy w tej firmie, gdy zobaczyłem w jaki sposób właściciel traktuje swoich kierowców.
Firma w której pracuję obecnie, jest moją pierwszą firmą w której jeżdżę po unii. Jestem bardzo zadowolony z pracy w tej firmie i obecnie nie planuję nic zmieniać. Pracuję tutaj już czternaście miesięcy lub jak powiedzą niektórzy, dopiero czternaście miesięcy.

W taki sposób, poznaliście w błyskawicznym skrócie moją drogę do " Zostania kierowcą Tira ". Nie marzyłem o tym od dziecka. Nie miałem taty kierowcy " Tira ". Nie mam ogromnego doświadczenia. Robiłem w życiu dużo innych mniej lub bardziej ciekawych rzeczy. Odnosiłem sukcesy i porażki. Były łzy szczęścia oraz jęk zawodu. Byłem raz na wozie, raz pod wozem. Raz z pieniędzmi, raz bez pieniędzy. Raz cieszyłem się dobrym zdrowiem, innym razem tego zdrowia było brak. Jak każdego człowieka na naszej Ziemi, spotykały mnie chwile dobre i złe. Zwycięstwa i porażki. Nie jestem nikim specjalnym, czy wyjątkowym, nikim kto dostał coś od życia za darmo. Na wszystko musiałem zapracować, ciężką pracą, przez którą nie raz traciłem zdrowie. Nie miałem bogatej rodziny, ani nie wygrałem w totolotka. Jestem zwykłym człowiekiem i w obecnej chwili jestem kierowcą " Tira ".

Cześć osób bardzo interesuje się ciężarówkami, piszą że marzą o tym od dziecka. Że nie widzą świata poza ciężarówkami. Inni są bardzo dumni ze swojego stażu za kierownicą, że jeżdżą już ponad piętnaście lub dwadzieścia lat. Mają teraz  trzydzieści pięć lat, inni prawie czterdzieści i w życiu nie robili nic innego, tylko od zawsze jeździli " Tirem ". Inni w komentarzach pisali, że " kierowca bez doświadczenia, uczy kierowców bez doświadczenia.  Inna osoba napisała, że " ma doświadczenia tyle co oranżada ważności ". itd.

O co chodzi z tym blogiem i filmami ? Wiadomościami na Twitterze i forum mlodytrucker.com. ? Po co to wszystko ? Przecież on dopiero zaczyna, dopiero się uczy, poznaje wszystko. Jakim prawem pisze i pokazuje to wszystko, jak są od niego kierowcy z większym doświadczeniem ?
Dużo pytań, jaka będzie odpowiedź ?

Praca kierowcy " Tira" nie jest moim całym życiem. Filmy i blog nie są moimi jedynymi zajęciami, które bardzo lubię robić.
Od dziecka interesowałem się grami komputerowymi, początkowo dostępnymi tylko w salonach gier. Od dziecka również interesowałem się komputerami. Moim pierwszym komputerem był Commodore, a o Amidze 500 tylko mogłem pomarzyć. Gdy na początku lat dziewięćdziesiątych, na rynku ukazały się pierwsze kamery VHS, od razu zacząłem się nimi interesować. Nie stać mnie było na kupno własnej kamery, więc czasami wypożyczałem z wypożyczalni i nagrywałem co popadnie.
Od dziecka byłem chłopakiem, który lubił pomagać innym. Oczywiście nie byłem " świętym aniołkiem ", często razem z kolegami z podwórka mieliśmy zwariowane pomysły, ale zawsze starałem się być uczciwy w stosunku do innych ludzi i pomagać innym, gdy była taka potrzeba.

Dzisiaj połączyłem te wszystkie zainteresowania. Samochody, komputery, nagrywanie filmów. Dzięki możliwością jakie daje nam internet, mogę również pomagać innym ludziom. To dzięki Wam kanał na YT się rozwija. Dzięki Wam, licznik na blogu idzie do góry, to Wy tworzycie forum Młody Trucker.
Wykorzystuję swoje zainteresowania, aby jakoś leciał czas na pauzach. Składam filmy, piszę posty, odpowiadam na pytania.
Gdy dostaję od Was odpowiedzi z podziękowaniami, to czuję się bardzo dobrze. Czuję, że w tych trudnych i ciężkich czasach w jakich przyszło nam żyć w naszej ojczyźnie, zrobiłem coś dobrego. Pomogłem komuś.

Oczywiście nie muszę tego robić. Nie muszę, ale chcę. Każdy może to robić. Każdy może znaleźć dla siebie zajęcie i każdy może pomagać innym. Każdy !

Jest jeszcze jedna sprawa, o której chcę napisać. Staram się pokazywać pracę kierowcy, tak jak ja ją widzę. Nie każdy musi się ze mną zgadzać. Zdaję sobie sprawę, że będą osoby, które na podstawie tego co pokaże w filmach i napiszę na blogu, wyrobią sobie zdanie na temat pracy kierowcy " Tira ". Staram się pokazywać i pisać obiektywnie i jak najbardziej zgodnie z realiami jakie mnie otaczają. Nie mam zamiaru nikogo wprowadzać w błąd, pokazując i pisząc nieprawdę. Praca kierowcy " Tira" jeżdżącego po Unii na przeżutach ma dużo plusów, ale również bardzo dużo minusów. Osoby, które chcą zostać kierowcami " Tira" i mieszkać w kabinie po trzy tygodnie z dala od rodziny, powinni być tego świadomi. Tą pracę należy co najmniej bardzo lubić lub ją pokochać.

środa, 5 grudnia 2012

Ostatnia trasa w tym roku rozpoczęta.


Ostatni tydzień gdy byłem w domu, spędziłem pod znakiem " czekania na ładunek ". No nie dosłownie "tylko czekania". robiłem również inne mniej lub bardziej ciekawe rzeczy. Z ostatniej trasy zjechałem dwudziestego trzeciego listopada i miałem taką cichą nadzieję, że zaraz po wekendzie pojadę w kolejną trasę, która trwała by do Świąt Bożego Narodzenia, czyli ponad trzy tygodnie. Jednak tak się nie stało. W tym czasie na bazie było kilku innych chłopaków, którzy pojechali przede mną. Gdy byłem w domu kilka razy pojechałem na bazę, aby przygotować mojego Mana do wyjazdu, tym bardziej, że miał być to pierwszy wyjazd w zimę. W telewizyjnych wiadomościach kilka razy dziennie słyszałem, że ma nadejść zima z mrozem oraz opadami śniegu. W ostatniej trasie miałem kłopoty z akumulatorami i trzeba było ten temat załatwić. Kilka razy potocznie mówiąc " brakło mi prądu w bateriach " i musiałem odpalać "Mańka" na kable. Nie miałem z tym większych problemów, ponieważ w większości inni kierowcy w takiej sytuacji są bardzo chętni do pomocy. "Maniek" dostał dobre, choć nie nowe "baterie" i teraz pali jak potrzeba.
Dlaczego tak bardzo zależało ci na szybszym wyjeździe i dłuższej trasie ? Czyż w domu z rodziną jest ci źle, że pchasz się do " budy ", na ponad trzy tygodnie ? Niech inni jadą, a ty pościemniaj trochę przed telewizorem lub komputerem - możliwe, że ktoś tak powie czytając to co napisałem.
Moi kochani, ileż można siedzieć w domu. Pamiętacie chyba, że przez chorobę siedziałem prawie dwa miesiące w domu. Praktycznie cały sierpień i wrzesień. W tym czasie "maniek" stał na bazie, mój szef nie zarabiał, a ja dostawałem tylko marną podstawę i to w dodatku nie całą. Z takich pieniędzy nie da się wyżyć, a tym bardziej utrzymać rodziny.  W dodatku, aby w Polsce szybko się wyleczyć, nie możemy liczyć na państwową służbę zdrowia, pomimo opłacanych składek, ponieważ dzisiaj kolejki do specjalistów są dłuższe niż kiedyś za czasów komuny,gdy to po kilka dni stało się za benzyną lub za papierem toaletowym. Wszystkie badania, które zrobiłem prywatnie w ciągu miesiąca, zapisując się na państwową kasę chorych trwały by ponad sześć miesięcy. W tym czasie siedział bym w domu, patrzył jak choroba się rozwija, słuchając do tego naszego rządu z premierem na czele, że jesteśmy " zieloną wyspą" w europie. ( I tutaj mój głośny śmiech w kabinie haha ). Tak więc nie czekając na to co oferowała mi nasza państwowa służba zdrowia, zacząłem się leczyć prywatnie wydając wcześniej masę ciężko zarobionych pieniędzy w międzynarodówce. I tutaj doszliśmy do tego, dlaczego tak bardzo chcę dużo jeździć.

Odpowiedź jest prosta. Nie " drajwujesz " twój szef nie zarabia. Twój szef nie zarabia. Ty też nie zarabiasz. Proste jak konstrukcja cepa. Fajnie się siedzi w ciepłym domku z rodziną, ale co z pracą i zarabianiem na życie. A życie w naszym kraju jest coraz droższe. Ceny jak w unii, a zarobki .... Należy pamiętać, że kierowca zarabia jak jeździ, jak nie jeździ to dostaje marną podstawę, w moim przypadku najniższą krajową. I tutaj za wysokość najniższej krajowej, również mogę podziękować naszemu rządowi. Dziękuję.
Więc tak wygląda praca kierowcy. Kierowca jest po to aby jeździł. Jak najwięcej. Dla dobra firmy oraz swojego. Dla mnie to jest proste i oczywiste. Niestety czasami zdarzają się sytuacje od nas nie zależne, chociaż by takie jak choroba. Mówi się, że "choroba nie wybiera " i tutaj z tym powiedzeniem się zgodzę. Jest jeszcze druga sprawa, dlaczego kierowca siedzi w domu i nie jedzie w trasę. Kryzys, który odczuwają firmy transportowe oraz zbliżający się koniec roku. Jest mniej dobrych ładunków, piszę "dobrych" bo nie sztuka brać co popadnie i jeździć po kosztach lub co gorsze dokładać do interesu. Tak więc postawiłem sobie za cel, aby odrobić jak najwięcej strat spowodowanych moją chorobą i związanym z tym postojem  moim i mojego " mańka ".  Mam tutaj na myśli straty moje oraz mojego szefa, który cierpliwie czekał, aż wrócę do pracy. Doceniam to i pamiętam o tym.
Dobrze, tyle o sprawach wsześniejszych. Teraz trochę o sprawach bieżących. Wczoraj dostałem telefon z firmy, że jest dla mnie ładunek na dzisiaj. Bardzo się ucieszyłem, bo przecież idą święta, choinka, prezenty itd. I znów muszę wrócić do pieniędzy. Nic na to nie poradzę, że cały świat kręci się w okół tego magicznego słowa. Pieniądz. Wszystko co nas otacza, kosztuje. Są wyjątki jak miłość czy przyjaźń, tego nie da się kupić za pieniądze. Ale nie będę o tym pisał w tym poście, ponieważ to nie jest temat tego posta. Więc wszystko kosztuje, z małymi wyjątkami. Praca kierowcy może być tylko pracą lub czymś więcej, można jej nie lubieć lub ją kochać, można ją wykonywać tak, aby po najmniejszej lini oporu zrobić swoje i zjechać do domu. A można ją wykonywać z pasją i dawać od siebie więcej niż od nas oczekują bawiąc się przy tym bardzo dobrze. Wszystko zależy od nas samych. Jednak każdy kierowca , czy ten któremu ciągnie się czas w trasie i nudzi go większość zajęć i obowiązków, które musi wykonać będąc w trasie ( pracy ), czy ten, który robi wszystko z uśmiechem i zapałem, każdy z nich robi to aby zarobić pieniądze. Nie słyszałem o takiej osobie, która pracuje i nie chce za to wynagrodzenia, które jej się z tą pracę należy. Obojętnie jaki to jest zawód. Kierowca, piekarz, lekarz, aktor itd....

Zgodzicie się chyba ze mną ? Dziwne by to było, gdy by kierowca był zdrowy, nie było by żadnych przeciwskazań do tego aby jechał w trasę, a on by chciał tylko siedzieć w domu i cieszył by się ,że nie ma ładunku.
Ja bardzo się cieszę, że jestem w kolejnej trasie. Że mogę zarobić pieniądze na utrzymanie rodziny i dbam o siebie jak tylko potrafię, aby nie dopadła mnie jakaś kolejna choroba, przez którą nie mógł bym spokojnie pracować. Cieszę się na myśl o nadchodzących świętach Bożego Narodzenia, które spędzę razem ze swoją rodziną. Mam porównanie, być chorym i nie móc pracować, a być zdrowym, sprawnym i gotowym do pracy. Praca jest czymś wspaniałym, jeżeli pomyślimy o tym, że nie moglibyśmy pracować np. z powodu ciężkiej przewlekłej choroby.
Jeżeli mialbym takie prawo, aby Wam coś poradzić, to poradziłbym Wam abyście dbali o siebie, dbali o swoje zdrowie. Osobiście dbam o siebie i swoje zdrowie każdego dnia. Całkiem inaczej podchodzę do tych spraw niż kiedyś. Bardziej poważniej, myślę o swoim zdrowiu i o tym z czym się wiąże jego utrata. Nie mamy zdrowia, nie możemy pracować. Traci na tym cała nasza rodzina.




"Życie w trasie" na Twitterze.
Od wczoraj ( 04.12.2012 ), Kdtruck - " Życie w trasie ", pojawiło się na Twitterze.
Nie zawsze mam czas, aby na bieżąco pisać posty, lub wrzucać filmy z tras. To samo dotyczy się zdjęć na Fan Page "Życie w Trasie". Dzięki "Twitter - owi", będziecie mogli śledzić na bieżąco co się u mnie dzieje, co robię obecnie w trasie itd. Będę wrzucał krótkie informacje "Tweety" dzięki którymi będziecie na bieżąco. Myślę, że nie będę miał problemu ze znalezieniem kilku minut dziennie, na pisanie "na Twitterze". Dodatkowo po nowym roku, będę organizował mobilny internet we francji, tak że będę miał internet podczas całej trasy, a nie jak jest do tej pory, tylko gdy jestem w Niemczech.
Zapraszam Was do obserwowania również "Życie w trasie" na Twitterze.


Kliknij poniżej :