piątek, 7 września 2012

Choroba w trasie i co dalej ...


W tym poście, cofnę się trochę do tyłu.Cofnę się aż, do Master Truck.Nie będę pisał o MT, tylko o tym co wydarzyło się później, aż do dnia dzisiejszego. Po Master Truck miałem ponad tydzień wolnego. W trasę wyjechałem osiemnastego lipca i według umowy z moim szefem miałem zjechać ok.dziesiątego sierpnia. Trasa planowana była na ponad trzy tygodnie. Zjazd ok.dziesiątego sierpnia, później dwa tygodnie urlopu i w okolicy dwudziestego piątego sierpnia wyjazd w trasę. Dzisiaj powinienem być gdzieś na szlaku i sunąć swoją ciężarówką. Co się stało, że życie bezwzględnie, nie pytając mnie o zdanie, ułożyło mi całkowicie inny plan. Nie przewidujący, nie łatwy do zrealizowania, ciężki dla całej mojej rodziny. Zawsze wierzę w to, że coś jest po coś. Każda porażka jest po coś. Każdy sukces jest nagrodą za wytrwanie, za pokonanie problemów, które spotykają nas każdego dnia. Czy należy się złościć na cały świat w momencie, gdy spotykają nas problemy? Czasami takie z którymi nie potrafimy sobie poradzić. Nie dlatego, że nie chcemy, lecz dlatego, że nie znamy odpowiedzi na pytanie. - Jak rozwiązać ten problem. Najczęściej zadajemy sobie pytanie dlaczego mnie to spotkało, dlaczego. Niestety, nie otrzymujemy odpowiedzi. Musimy żyć dalej.
W ostatniej trasie było kilka problemów, z którymi poradziłem sobie dosyć dobrze. Pierwszy to awaria ciągnika. Pękła opaska na wężu łączącym turbo z kolektorem. Awaria jednak nie była groźna i bardzo szybko mogłem wrócić na szlak. Pierwsze rozładunki i załadunki bez problemów. Wszystko według planu,na czas. Przyszedł pierwszy weekend ,który robiłem w Niemczech na dzikusie przy autostradzie A5 w rejonie Karlsruhe.W sobotę rano, zaraz po przebudzeniu,zaczęły swędzieć mnie dłonie po wewnętrzej stronie.

Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że zaczynają się moje problemy z chorobą, które trwają do dnia dzisiejszego. Weekend zleciał bardzo fajnie, tak jak zawsze . Odpoczynek, gotowanie, sen.  Na rozładunek , który miałem we Francji ruszyłem piętnaście po północy z niedzieli na poniedziałek. Trasa przebiegała bez problemów, jednak gdy dojechałem na rozładunek, choroba której nazwy  wtedy nie znałem dawała mi się coraz bardziej we znaki. Zaczęło się od swędzenia dłoni od wewnętrznej strony, a teraz miałem już spuchnięte i zaczerwienione całe dłonie łacznie z palcami. Pierwsze moje myśli były takie. Nie mam pojęcia co to jest, ale pewnie za chwile przejdzie. Jednak godziny mijały, a w raz z mijanymi godzinami opuchlizna powiekszała się. Na pierwszym rozladunku podjechałem pod rampę tyłem, więc rękoma nie musiałem robić zbyt wiele. Po rozładunku, przejechałem na parking przy autostradzie, gdzie zacząłem robić pauzę dobową. Poczułem się mocno zmeczomy więc zdecydowałem, że prześpię się trochę. Na zewnątrz temperatura wynosiła ponad 33 stopnie celsjusza .Całe popołudnie przespałem, budząc się co chwile. Ból rąk był coraz większy i na ciele zaczęły pojawiać się czerwone plamy. Nie miałem pojęcia co się dzieje. Wieczorem zjadłem kolację i poszedłam spać.

W ciągu nocy, budziłem się bardzo często. Zacząłem dokładnie się sobie przyglądać i ku mojemu zdziwieniu choroba zamiast się cofać, zaczęła rowijać się w bardzo szybkim tempie. Prawie na całym ciele pojawiły się czerwone, swędzące plamy. Niektóre miały trzy, cztery centymetry średnicy. Zacząłem się martwić, że sam z tą chorobą sobie nie poradzę. Rano około godziny ósmej ruszyłem z parkingu na rozładunek. Podjazd pięćdziesiąt kilometrów. Firmę znalazłem bez problemu. Po rozmowie w biurze, poszedłem do magazynierów, którzy wskazali mi miejsce, gdzie mam ustawić się swoją ciężarówką do rozładunku. Tym razem rozładunek musiał odbyć się prawą stroną. Wziałem rękawice z kabiny i gdy tylko zacząłem rozbierać prawą stronę szykując ją do rozładunku, zdałem sobie sprawe, że mam duży problem. Każdy chwyt dłońmi oznaczał duży ból. Całe dłonie łącznie z palcami były czerwone i mocno spuchnięte. Miałem problem, aby dłonie zacisnąć w pięść. Na ciele miałem bardzo dużą wysypkę, która bardzo swędziała. Gdy ręcę spociły się trochę w rękawicach, puchły coraz bardziej. To samo działo się z wysypką. Gdy się trochę spociłem, powiększała się i bardziej swędziała.
- No to mam problem - pomyślalem. - Dwa tysiące kilometrów od domu, chory i to na chorobę, która pierwszy raz w życiu mnie zaatakowała.
- Dobra, jakoś to rozładuję, przejadę na załadunek i zobaczę co będzie dalej - pomyślałem.
Moje nastawienie coraz bardziej robiło się pesymistyczne. Chociaż z natury jestem wiecznym optymistą, jednak to co widziałem i czułem po sobie, nie dawało mi powodów do pozytywnego nastawienia. Nie było łatwo wyrzucić z siebie to negatywne myślenie.


- Trzeba opracować jakiś plan. - zdecydowałem.
Miałem już ładunek do Niemiec. Pojechałem, załadowałem się. Również tutaj z bólem i zaciśniętymi zębami zrobiłem to co do mnie należało. Załadunek tyłem, rolki papieru. Całkiem fajny ładunek, ale znów musiałem rozebrać bok i pospinać ładunek pasami. Powtórzyła się ta sama historia. Ból, swędzenie i pieczenie.
- O fuck !! - mówiłem do siebie zabezpieczając ładunek pasami - Co mi jest ? Co to za choroba ? - zadawałem w kółko te same pytania.
Załadowany ruszyłem w stronę Niemiec, zadając sobie pytanie - Co będzie dalej ? Co mam robić ? Czy po rozładunku jechać na Francję czy do Polski ?
W trasie byłem dopiero tydzień a miałem być ponad trzy tygodnie. Co robić dalej ?
Dojechałem do Niemec, firmę znalazłem bez żadnych problemów. Znów ten sam schemat działania. Zgłosiłem się do biura, w biurze powiedziano mi gdzie znajdę magazyn.
- Proszę rozebrać obydwie strony naczepy - usłyszałem od magazyniera.
- Ja to mam szczęście, żaden problem gdy jestem zdrowy. Ale w tej sytuacji magazynier mnie załamał. Dwie strony tymi spuchniętymi i bolącymi rękoma.
Zrobiłem to. Rozłożyłem  całe dwie strony. Magazynier rozładował wszystkie role papieru, po czym złożyłem obydwie strony naczepy.
Pamiętam co wtedy mówiłem, gdy wykonywałem te czynności.
 - Zaraz mi te ręce wybuchną.- powtórzyłem to zdanie kilka razy.
Byłem już pewny, że kolejny ładunek wiozę do Polski. Tak zdecydowałem. Musiałem udać się do lekarza.
Po rozładunku udałem się na stację Esso w rejonie Augsburga. Stacja przy autostradzie A8. Oczywiście telefony do żony, Telefony do szefa.
- Szefie muszę zjechać do Polski, nie wiem co mi jest, ale w tym stanie w jakim się znajduję, nie dam rady jeździć po Unii.

W polsce odrazu zgłosiłem się do szpitala. Lekarz popatrzył i powiedział. Ta choroba nazywa się pokrzywka. Nic mi to nie mówiło. Pierwszy raz spotkałem się z tą nazwą i pierwszy raz mnie ta choroba zaatakowała. Dostałem zastrzyk, tabletki i poszedłem do domu. Do momentu zastrzyku, choroba rozwijała się jak szalona przez sześć dni.  W ciągu kilku godzin po zastrzyku objawy zaczęły ustępować. Pomyślełem, że już po kłopocie. Niestety wtedy jeszcze nie wiedziałem, ze kłopoty dopiero się zaczynają. Nie będę teraz pisał co działo się dalej. Jeżeli chodzi o opis choroby, każdy z Was może o niej przeczytać w internecie. Napiszę tylko tyle, że cały czas robię wszystko, aby pozbyć się tej pokrzywki, lecz nie jest to takie proste. Robię wszystkie niezbędne badania i biorę leki.

Coraz częściej pytacie kiedy jadę w trasę. Moja odpowiedź jest taka. Sam  nie wiem kiedy pojadę. Teraz jestem na L4. Choroba trzyma mnie już siódmy tydzień i przeszła w stan pokrzywki przewlekłej. W najbliższy poniedziałek będę robił testy alergiczne. Auto stoi na bazie, a mój szef czeka aż się wyleczę. Gdy będę gotowy do trasy wtedy będzie ładował mojego Mana. Jak długo będę jeszcze na L4 ,to zdecyduje mój lekarz. Piszę o tym, bo uznałem, że powinniście wiedzieć dlaczego tak długo siedzę w domu i nie jadę w trasę. Wolny czas poświęcam rodzinie i na sprawy inetrnetowe. Forum, blog, filmy. Mam nadzieję, że szybko wrócę do zdrowia, siądę za stery mojego drugiego domu i pojadę w kolejną trasę. Mam nadzieję, że będę mógł nagrać kolejną część "Życie w trasie" i Wam ją pokazać.


 
 
Poniżej przedstawiam film z tej trasy, którą opisałem. Na początku kilka dni jestem zdrowy. Po weekendzie, gdy choroba zaczęła się rozwijać, powiem szczerze, nie miałem ochoty nagrywać filmów z powodu złego samopoczucia. Jednak, gdy wjechałem w rejon Jury i Alp Francuskich, gdzie miałem rozładunki i załadunki, krajobrazy były takie piękne, że musiałem załączyć aparat. Niestety nie miałem odpowiedniego nastawienia, aby dużo mówić i komentować.

24 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętaj , każda klęska jest nawozem sukces. Uczy pokory , hartuje ducha, uczy jak być twardym i ćwiczy charakter.
      Napewno dasz rade. Szybkiego powrotu do zdrowia i na trase.
      Dasz rade- twardzy zawodnik jesteś. Jak nie Ty to kto ????

      Usuń
    2. Rozumiem cię doskonale. 7 tygodni z rodziną to brzmi super . 7 tygodni bez jazdy to masakra. Wracaj do zdrowia i na trasę. Co do Alp. Wiem o czym piszesz. Od lat jeżdżę tamtędy co tydzień i cały czas jestem zauroczony.

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  2. Krzychu wracaj do zdrowia!!!! 3maj się ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szybkiego powrotu do zdrowia i do MANa oczywiście :) 3maj się!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Pokrzywka to chyba jakaś choroba Krzyśków, bo ja również od wtorku mam z nią problem. Wczoraj byłem u lekarza i mi przepisał maść na dzień oraz stosowanie pudru płynnego z anestezyną w domu. Poza tym leki przeciwhistaminowe, tj. Claritine i zrobienie badań.

    Dzięki Bogu dzisiaj miałem spokojny, normalny dzień, lecz wiem co Pan przechodził, bo sam przez 2 dni drapałem się nie wiedząc co się dzieje. Najgorsze jest to, że objawy nasilały się z biegiem dnia i po południu był okres najgorszy, szczytowy.

    Ale wszystkie Krzyśki to fajne chłopaki i wyjdziemy z tego :)

    OdpowiedzUsuń
  5. trzymaj sie wiem że to trudny dla ciebie czas i dla twojej rodziny . życze szybkiego powrotu do zdrowia pozdrawiam "confit"

    OdpowiedzUsuń
  6. Szybkiego powrotu do zdrowia ,życzy żona kierowcy

    OdpowiedzUsuń
  7. Kuruj się Krzysztof. Co za sukinsyn z tego wirusa. Mam nadzieje, że szybko wrócisz za stery Mańka.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. PhantomLord86PL7 września 2012 17:40

    Szybkiego powrotu do zdrowia... pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Na L4 wychodzi ile kierowca zarabia....1200zł....ciężko za to utrzymać rodzinę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Szybkiego powrotu do zdrowia a plusem jest to ze jesteś ze swoją rodziną a to jest najważniejsze... Powodzonka

    OdpowiedzUsuń
  11. 3mam kciuki za szybki powrót do zdrowia. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  12. zdrówka życzę i szybkiego powrotu za ukochane stery!
    pozdrawiam baca

    OdpowiedzUsuń
  13. No niestey to sa te minnusy tej pracy. Szybkiego powrotu do zdrowia:)
    PS: Historia a nie chistori, mały błąd ci się wkradł:) pzodro

    OdpowiedzUsuń
  14. Krzysztof, wytrwałości w powrocie do zdrowia, wiem że sobie poradzisz mając przy sobie rodzinę i wrócisz do "szoferki" co Tobie i nam,Twoim fanom serdecznie życzę.

    OdpowiedzUsuń
  15. Współczuje bardzo wiem co to za choroba

    OdpowiedzUsuń
  16. Szybkiego powrotu do zdrowia i do pracy!

    OdpowiedzUsuń
  17. http://www.youtube.com/watch?v=iVHegBC2L8w&feature=context-vrec

    ale łeb z tego polishadama ja bym usunał jego kanał z polecanych za coś takiego frajerski numer ale co sie dziwić łbom jego pokroju

    OdpowiedzUsuń
  18. Krzysiu zdrowia życzę, i wracaj jak najszybciej na szlak bo czekamy na nowy film.

    OdpowiedzUsuń
  19. Mogę tylko życzyć szybkiej diagnozy i wyeliminowania pokrzywki. Sam walczę z tym 'gównem' od ponad roku i choć mam mniejsze objawy, to jednak jest to czasem upierdliwe. Jako szybką pomoc doraźną polecam Festofax (tylko na receptę) - jeżeli chciałbyś wiedzieć jak "z tym żyć" i minimalizować objawy, zapraszam na priv. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  20. Musisz ograniczać do minimum wysiłek fizyczny i psychiczny ponieważ są to czynniki które niestety bardzo sprzyjają rozwojowi tej nieprzyjemnej choroby. Staraj się więc myśleć pozytywnie i optymistycznie :) Dużo zdrowia Ci życzę !!

    OdpowiedzUsuń
  21. Zdrówka przede wszystkim bo zdrowie najważniejsze! A jak będzie zdrowie to i cała reszta nabierze "kolorów" :) Pozdrawiam z Warmii ;)

    OdpowiedzUsuń