wtorek, 7 maja 2013

Laptop padł, kuchenka w ogniu

Francja - Pauza 45 minut przy nacjonalce N - 13

W ostatniej trasie miałem kilka ciekawych przygód związanych z rzeczami martwymi. W związku z tym, w mojej głowie siedzą dwa tematy, o których chcę napisać w tym poście. Mapy i turystyczna kuchenka gazowa. Bardzo dużo osób pyta mnie w komentarzach lub na PW, właśnie o te rzeczy.
- Jaką masz nawigację ?
- Na jakim profilu jeździsz ?
- Jak sprawuje się Auto Mapa w europie ?
- Jaką mapę używasz na laptopie ?
- Czy wolno jeździć z otwartym laptopem ?
- Jak działa GPS na laptopie, że widzisz swoją pozycję ?
To są pytania, które najczęściej się powtarzają. Pytania dotyczące map, nawigacji i laptopa.
Kolejną grupą pytań, są pytania na temat turystycznej kuchenki gazowej, którą codziennie używam w trasie.
- Jak sprawuje się ta kuchenka ?
- Na ile starczy jeden pojemnik z gazem ( kartusz ) ?
- Jak szybko gotuje się na tej kuchence ?
Odpowiadając na pytania, będę z Wami szczery. Wszystko ma wady i zalety. W ostatniej trasie, a dokładnie w pierwszym tygodniu padł mi laptop. Więc pozostałe dwa i pół tygodnia byłem bez internetu i bez mapy Auto Route 2011. Również kuchenka gazowa, a dokładniej kartusze pokazały mi swoją złosliwą stronę. Jeden nowy, pełny gazu kartusz nie działał, a drugi źle zamontowałem i podczas gotowania wody na kawę z kuchenki buchnął ogień na wysokość ok. dwudziestu pięciu centymetrów. Ale po kolei.

Auto Route - elektroniczna mapa vs. Mapy papierowe
Dwa atlasy samochodowe. Jeden Europy drugi Francji
Temat bardzo długi. Bardzo dużo można powiedzieć na temat map cyfrowych i papierowych. Które są lepsze ? Osobiście wypróbowałem jedne i drugie. Zawsze w trasie mam laptopa z mapą cyfrową oraz mapy papierowe ( atlasy samochodowe ). W tym poście nie będę pisał, które są lepsze. Każdy ma swoje zdanie. Jedni używają tylko map papierowych. Inni wspomagają się dodatkowo nawigacją. Jeszcze inni, używają tak jak ja mapy cyfrowej z anteną GPS. Napiszę o swoich spostrzeżeniach i wnioskach. Zaczynając rozmowę na ten temat, należy zauważyć, że kierowca z dwudziestoletnim doświadczeniem będzie znał bardzo dużo dróg, firm, skrótów którymi będzie mógł jechać. Jeżdżąc po europie, bedzie ją znał jak własną kieszeń. Będzie znał parkingi,pompy, drogi krajowe bez zakazu dla ciężarówek itd.Prawdopodobnie nie będzie potrzebował zbyt często używać ani mapy papierowej
ani cyfrowej, a nawigacja będzie mu potrzebna, tylko po to, aby znaleźć nowy adres, który będzie jego celem. Kierowca, który jeździ w systemie pracy " kółka " na stałych trasach, prawdopodobnie nawet nawigacji nie będzie musiał używać.
Jednak co ma zrobić kierowca, który dopiero zaczyna swoją przygodę z " truckerką ". Obojętnie czy to jest kraj czy zagranica. Kierowca, nie posiadający doświadczenia potrzebuję dobrej nawigacji z dobrą mapą oraz dobrych, dokładnych papierowych map.
Powiem o zaletach i wadach map cyfrowych i papierowych.

Mapa cyfrowa na laptopie - Auto Route
Zalety:
- Jeśli mamy nową aktualną mapę, która jest bardzo dokładna to mamy w ręce bardzo szybkie i dokładne                narzędzie. Wpisując kod miasta do którego chcemy jechać, program bardzo szybko wytyczy nam trasę. Obliczy długość i bez przerzucania kartek widzimy całą trasę na ekranie.
- Możemy ją dowolnie oddalać i przybliżać.
- Możemy ją zmieniać, korygować i porównywać długość.
- Jeżeli do tego mamy podłączoną antenę GPS, wówczas cały czas możemy obserwować swoją pozycję na ekranie.
-  Mapa posiada zaznaczone na kolor szary strefy przemysłowe z nazwami, co bardzo ułatwia pracę.
-  Posiada również zaznaczone parkingi. Duże i małe. Myślę, że jest to bardzo ważne dla początkujących kierowców.
To są główne zalety mapy cyfrowej.

Wady:
Auto Mapa na nawigacji i Auto Route na laptopie
- Laptop najczęściej trzyma się na półce, którą posiada praktycznie każda ciężarówka. Jeżeli trzymalibyśmy się przepisów, które zabraniają trzymania rzeczy i urządzeń które zasłaniają widoczność kierowcy, nie moglibyśmy w ten sposób korzystać z laptopa. Jednak bardzo dużo kierowców w taki właśnie sposób trzyma i używa laptopa podczas jazdy. Można laptopa trzymać z boku, wtedy problem z zasłanianiem widoczności mamy rozwiązany.    - Kolejną wadą jest koszt. Elektroniczna mapa, raczej zawsze będzie droższa od tradycyjnej papierowej. Jeżeli posiadamy oryginalną wersję mapy, to musimy być przygotowani na aktualizację mapy co najmniej raz w roku, aby być na bieżąco z budowanymi drogami, których w Unii Europejskiej buduje się bardzo dużo.
I największa wada.
- Jeżeli laptop się zepsuje, zostajemy bez mapy.
W ostatniej trasie, właśnie tak mi się stało. Zepsół mi się laptop. Nie przejąłem się tym wcale, ponieważ zawsze mam ze sobą mapy papierowe. Miałem również sprawną nawigację. Jednak powiem szczerze, że używając tylko map papierowych, traciłem dużo więcej czasu na planowanie trasy. Sprawa jest prosta, jeżeli jedziemy cały czas autostradą. Jednak jeżeli chcemy jechać drogami krajowymi ( landówki, nacjonalki ) to zaplanowanie takiej trasy na mapie papierowej zajmie dużo więcej czasu w porównaniu z szybkością, którą oferuje nam mapa elektroniczna. I tutaj doszliśmy do zalet i wad map papierowych.

Mapa papierowa - Atlas Samochodowy
Zalety:
- Podstawową zaletą jest to, że się nie zepsuje. Oczywiście taka mapa również może się zniszczyć, ale mam nadzieję, że rozumiecie co mam na myśli mówiąc " nie zepsuje ". Twardy dysk się w niej nie zepsuje i matryca nie " strzeli ". Trochę żartuję, wszyscy wiemy, że papierowe mapy nie posiadają ani twardego dysku, ani matrycy, ani nic elektrycznego i mechanicznego co mogło by się zepsuć. Jeżeli dbamy i szanujemy swoje mapy to będą nam służyć bardzo, bardzo długo. Myślę, że to jest podstawowa i główna zaleta map papierowych.
Wady:
- Nie można takiej mapy zaktualizować. Po kilku latach mogą w niej występować braki dróg.
- Szukanie miasta zajmuje dużo więcej czasu niż w mapie cyfrowej. A jeżeli mamy atlas z miastami bez kodów, wówczas szukanie zajmuje bardzo dużo czasu, jeżeli okaże się, że miast o takiej samej nazwie której szukamy jest kilka. Kierowca musi być pewny, że jedzie do miasta z dobrym kodem. Powiem tutaj, bo możliwe, że niektóre osoby czytające ten post nie wiedzą, że zawsze szuka się miasta po kodzie. Nie ważne czy szukamy w mapie papierowej, nawigacji czy mapie cyfrowej. Jeżeli ktoś będzie kupował mapę papierową, a uważam, że każdy początkujący kierowca powinien taką mapę mieć w każdej trasie, to powinien przed zakupem sprawdzić czy można szukać miast po kodzie.
- Więcej czasu zajmuje planowanie trasy, a jeżeli chcielibyśmy porównać i sprawdzić długość np. trzech różnych tras, to raczej nie mamy szans zrobić tego szybko i dokładnie.
Myślę, że to są główne wady i zalety map papierowych i cyfrowych. Nie pisałem nic o nawigacji, ponieważ w tym poście chciałem się skupić głównie na mapach. O nawigacji, w jaki sposób używam i na jakim profilu jeżdżę, napiszę w kolejnym poście. Nie chcę się tutaj rozpisywać i wdawać w detale na temat map, bo uważam, że nie ma teraz takiej potrzeby. Jeżeli o czymś nie napisałem i w związku z tym pojawią się pytania to piszcie w komentarzach, chętnie odpowiem.


Kuchenka turystyczna vs. Butla gazowa
Kuchenka turystyczna " Acamper" na kartusze z gazem
Kuchenka turystyczna
Jeżeli chodzi o kuchenkę, którą używam to muszę powiedzieć, że jestem z niej zadowolony. Do niedawna powiedział bym, że bardzo lecz po ostatniej trasie zmieniłem nieco zdanie. Używam jej bardzo dużo, codziennie kilka razy, więc test wytrzymałości przechodzi na bieżąco. Niestety, zaczynam zauważać wady które posiada ta kuchenka. W ostatniej trasie, gdy zacząłem gotować wodę, w pewnej chwili z kuchenki buchnął ogień na wysokość ok. 25 cm. Siedziałem wówczas na fotelu pasażera i patrzałem na garnek z gotującą się wodą. Gdy zobaczyłem ogień, moja reakcja była błyskawiczna. Otworzyłem drzwi pasażera i wszystko wyrzuciłem na zewnątrz. Stałem na parkingu pod firmą i wiedziałem, że z boku nie ma innej ciężarówki. Wszystko poleciało na trawnik. Kuchenka razem z garnkiem. Nic się nie stało,
ale po tym zdarzeniu zacząłem się zastanawiać,czy nie kupić butli z gazem. W chwili obecnej dalej używam tej kuchenki, lecz z większą ostrożnością. Jaka była przyczyna, że z kuchenki ulatniał się gaz i nastąpił niekontrolowany zapłon tego gazu? Odpowiem na to pytanie pisząc o zaletach i wadach tej kuchenki turystycznej.

Zalety
- Mała, lekka, schowana do plastikowej walizki, która była w komplecie zajmuje bardzo mało miejsca.
- Do zapalenia gazu nie potrzeba źródła ognia, ponieważ posiada zapalnik iskrowy.
- Jako źródła gazu używa się kartusze w których znajduje się gaz.
- Bardzo łatwo zakłada się i wyciąga kartusze.

Wady
- Używam ją ponad półtora roku i zauważyłem, że czasami kartusz nie jest dokładnie dociśnięty do zaworu, na którym znajduje się gumowe uszczelnienie. To własnie było powodem, że ulatniał się gaz. Gdy zebrało się go na tyle dużo, zapalił się od palącego palnika kuchenki. Oczywiście, ja ponoszę odpowiedzialność za to, bo nie zbyt dokładnie założyłem kartusz. Jednak pamiętam jak kuchenka była nowa i połączenie kartusza z zaworem było bardzo szczelne. Od jakiegoś czasu, muszę mocno dociskać kartusz, aby połączenie było szczelne.
- Również, trafił mi się kartusz, który jest nowy i pomimo dobrego połączenia nie chce z niego lecieć gaz.

Myślę, że są to podstawowe zalety i wady tej kuchenki.
Również, należy pamiętać aby zabrać ze sobą w trasę odpowiednią ilość kartuszy, aby nie zostać bez gazu.

Butla turystyczna
Zalety
- Jeżeli jest szczelna to raczej nie grozi nam taka niespodzianka, która mnie spotkała z kuchenką turystyczną. - Szybka w użyciu. Jeżeli trzymamy butlę w kabinie, to mamy ją pod ręką. Wyciągamy ją z miejsca w którym zazwyczaj stoi i już jest gotowa do użycia.

Wady
- Zajmuje więcej miejsca w porównaniu z kuchenką turystyczną.
- Jeżeli nie mamy zapałek lub zapalniczki nie możemy zapalić gazu.

Jeżeli chodzi o zapas gazu to w obu przypadkach kierowca musi pamiętać o odpowiedniej ilości, którą musi wziąć w trasę.

Nowe części " Życie w trasie "

Część materiału znajdowała się na laptopie. Z powodu awarii nie mogłem z tego materiału skorzystać. Laptop został naprawiony. W najbliższych dniach ukażą się nowe części " Życie w trasie ".

piątek, 3 maja 2013

Wojskowy cmentarz w Pozieres - Francja

Ostatnią trasę, która trwała dwadzieścia dwa dni rozpocząłem od załadunku w Czechach, kilka kilometrów za Polską granicą, którą przekraczałem w Chałupkach woj. śląskie. Trasa przebiegła bez problemów, jeżeli chodzi o sprawy czysto techniczne. Mam na myśli sprawność zestawu, terminowe załadunki i rozładunki oraz bezpieczeństwo zestawu i ładunków. Nie będę opisywał przebiegu całej trasy, ponieważ bardzo duża część trasy jest podobna, powtarzająca się. Bardziej chciałbym skupić się na ciekawostkach, o których moim zdaniem warto napisać oraz kilku praktycznych tematach, których scenariusz napisało życie. Tematach, które odczułem na " własnej skórze " właśnie w tej ostatniej trasie.
Zacznę od ciekawostki, którą można spotkać we Francji. Jeżdżąc po drogach krajowych ( Route Nationale ), czyli tzw. nacjonalkach, bardzo często można zobaczyć cmentarze na których znajdują się groby żołnierzy z pierwszej i drugiej wojny światowej. Osobiście bardzo interesują mnie takie miejsca i zawsze chciałem zatrzymać się przy takim cmentarzu i zobaczyć go z bliska.

W ostatniej trasie, gdy jechałem  " nacjonalką " D - 929 wjeżdżając do małej miejscowości Pozieres przywitał mnie widok jaki możecie zobaczyć na zdjęciu po lewej stronie. Miasteczko, a raczej wioska, leży pomiędzy większymi miastami takimi jak Cambrai i Amiens. ( mapki po prawej stronie ). Przed wjazdem do wioski zwolniłem do  obowiązkowej prędkości 50 km / h i tą prędkością przejechałem tą niewielką wioskę. Gdy wyjechałem z Pozieres zacząłem powoli przyśpieszać. Była sobota, bardzo ładna pogoda. Połowa Kwietnia, wiosna zaczęłą ogarniać rejon Francji w którym akurat się znajdowałem. Miałem bardzo dobry czas, nie musiałem się śpieszyć, jednym słowem - jechałem i wszystko grało.
Więc gdy zacząłem się rozpędzać moim oczom ukazał się przepiękny widok. Duży wojskowy cmentarz z przepięknymi wysokimi filarami i parkingiem dla kilku samochodów. Długo nie musiałem się zastanawiać. Kierunkowskaz w prawo, redukcja biegów, hamulec i po chwili stałem na parkingu. Było tam kilku motocyklistów i dwa samochody osobowe. Spojrzałem w lewe lustro.

- Stoję ok, mogę wysiadać - pomyślałem.
Stałem wzdłuż nacjonalki D - 929, przy której znajduję się ten cmentarz. Wziąłem aparat w rękę i ruszyłem zobaczyć co to za cmentarz. Nagrałem trochę materiału, który pojawi się w kolejnej części " Życie w trasie ". Okazało się, że jest to cmentarz Brytyjskich żołnierzy poległych w czasie pierwszej wojny światowej. Oczywiście z należytym szacunkiem poruszałem się po całym cmentarzu, robiąc zdjęcia, zatrzymując się przed grobami poległych żołnierzy i zastanawiając się jak to wtedy mogło być. Dwudziesto letni młodzi ludzie, którzy przypłyneli z Angli do Francji i już nigdy nie wrócili do domu. Na grobach, które znajdują się w części centralnej cmentarza wypisane są imiona, nazwiska oraz wiek poległych. Żołnierze, którzy tam zostali pochowani, byli w różnym wieku, ale napis " Age 20 years", zrobiły na mnie największe wrażenie.
Również są tam napisane numery żołnierzy oraz nazwa oddziału w którym walczyli. Kawał historii i miejsce zadumy. Również na ścianach, które otaczają cały cmentarz od góry do dołu wypisane są nazwiska, w większości inicjał imienia oraz numer jeżeli jego numer był znany. Są tam również zdjęcia niektórych żołnierzy. Zdjęcia przywiezione prawdopodobnie przez rodzinę i zostawione na cmentarzu. Ten cmentarz należy do jednych z większych cmentarzy wojskowych, które widziałem we Francji. Mniejszych cmentarzy jest tam bardzo dużo. W rejonie Brytanii i Normandii, wojskowe cmentarze można spotkać praktycznie w każdej wiosce. Cmentarze z pierwszej i drugiej wojny światowej. Osoby zainteresowane tematem, znajdą bardzo dużo informacji na temat tego cmentarza o którym piszę oraz wielu innych w internecie. Bardzo polecam.



Na początku posta wspomniałem o kilku praktycznych tematach, które miałem rozwinąć. Tematach, które spotkały mnie w trasie. Jednak po napisaniu relacji z mojego pobytu na wojskowych cmentarzu Brytyjskich żołnierzy, myślę że o sprawach czysto " z życia w trasie " napiszę w kolejnym poście.

wtorek, 19 marca 2013

Tir wyprzedza tira - Co o tym myśleć ?

Przeglądając dzisiaj Facebook, natrafiłem na kolejną edycję tematu " Tir wyprzedza tira ". Piszę " kolejną edycję ", ponieważ co jakiś czas na stronach internetowych, ktoś porusza ten temat. Moim zdaniem, jest to temat " rzeka ", który posiada tylu samo zwolenników wyprzedzania ciężarówek przez ciężarówki co przeciwników. Jak do tej pory, nie brałem czynnego udziału w " sporze ". Całej tej " walce ", przyglądałem się z boku. Jako kierowca ciężarówki jeżdżącej codziennie po drogach unii europejskiej, często na własnej skórze odczuwam ten temat - " Tir wyprzedza tira ". Pisząc ten artykuł, nie będę stawał po żadnej stronie barykady. Jako kierowca dużego zestawu i jednocześnie kierowca osobówki, postaram się spojrzeć na ten temat obiektywnie, z punktu widzenia dwóch walczących ze sobą stron. Celowo użyłem słowa " walczących ", ponieważ czytając komentarze pod ostatnim artykułem pewnego senatora Rzeczypospolitej Polskiej, odnoszę takie wrażenie.
Kierowcy " Tirów " podają przykłady dlaczego " Tir wyprzedza tira ", starając się przekonać do swojej racji kierowców samochodów osobowych, a zdecydowana wiekszość kierowców " osobówek ", ma w nosie wszystkie argumenty kierowców " tirów ", nazywając nas zawalidrogami itd.
Więc jak rozwiązać ten problem ? Jeżeli spojrzymy na tą całą sytuację całkowicie obiektywnie, to okazuje się, że każda z walczących stron ma racje. Można powiedzieć " swoją rację ". Kierowcy " Tirów " podają bardzo dobre przykłady, dlaczego " Tir wyprzedza tira ". Jako kierowca " Tira " rozumiem to co piszą i stwierdzam, że bardzo dobrze argumentują swoje powody wyprzedzania innego tira, który jedzie o jeden lub dwa kilometry na godzinę wolniej. W tym artykule, nie będę pisał o tych powodach, ponieważ dużo na ten temat już zostało powiedziane przez innych kierowców.
Również, rozumiem kierowców samochodów osobowych, którzy jadą za " Tirem ", który bardzo często nie potrafi wyprzedzić innego " Tira ", tak szybko, jak by sobie tego życzyli kierowcy samochodów osobowych jadących za nim.
Więc doszliśmy do sedna sprawy. Autostrada jest dla obydwu " walczących ", ze sobą stron. Tiry vs. Osobówki. Jak rozwiązać ten problem ? Postawić zakaz wyprzedzania dla samochodów ciężarowych ?
Czy to rozwiązanie zadowoli obydwie strony ? Oczywiście, że nie. Tylko jedna strona będzie zadowolona. Kierowcy samochodów osobowych. A co z kierowcami " Tirów ". Dlaczego mamy zostać poszkodowani w tym sporze ?
A może jest inne rozwiązanie. Rozwiązanie, które nazywa się zrozumienie. Zrozumienie jednej grupy kierowców przez drugą grupę. Kierowców samochodów osobowych przez kierowców samochodów ciężarowych i odwrotnie. Czy jest to możliwe ? No właśnie. Warto się zastanowić. 
Najczęściej każdemu kierowcy się spieszy. Każdy kierowca ma swój plan do wykonania. Kierowca " Tira " i kierowca " osobówki ". Każdy ma racje. Kierowca " Tira " chcąc zrealizować swój plan, wyprzedza wszystkie wolniej jadące " Tiry ", przeszkadzając tym samym w realizacji planu kierowcy " osobówki ", który również może się spieczyć na jakieś bardzo ważne spotkanie w interesach. W tym przypadku jedna ze stron realizuje swój plan, a druga nie. W momencie, gdy naszemu senatorowi uda się przeforsować projekt o zakazie wyprzedzania przez samochody ciężarowe na Polskich autostradach, wówczas kierowcy " osobówek " będą mogli pędzić po autostradach z uśmiecham na twarzy, a kierowcy " Tirów " będą kląć pod nosem, gdy będą musieli jechać za wolniej jadącą ciężarówką przed nimi. W tym przypadku kierowcom " Tirów " zakazy wyprzedzania będą przeszkadzały w realizacji ich planów.
Warto się zastanowić, czy zrozumienie się, obydwu grup kierowców, nie jest kluczem do rozwiązania tego problemu.
Gdy ciężarówka wyprzedza drugą ciężarówkę, jadącą wolniej, czas wyprzedzania jest różny. Wiele czynników na to wpływa. Całkowity ciężar zestawu. Pogoda, mam tutaj na myśli wiatr, który może w połowie wyprzedzania zacząć przeszkadzać. Wyprzedzana ciężarówka, nagle może zacząć przyśpieszać. Ukształtowanie terenu, które może się zmienić w trakcie wyprzedzania. Możliwe, że jadący za ciężarówką, która wyprzedza inną ciężarówką kierowca " osobówki " nie ma pojęcia o tych rzeczach i mruga światłami, ponieważ dla niego, to wyprzedzanie trwa za długo.  Nawet gdy kierowca ciężarówki, zacznie wyprzedzać inną ciężarówkę w momencie gdy za nim nie ma "osobówek ", w każdej chwili osobówki mogą nadjechać i kierowcy tych osobówek najcześciej nie są zadowoleni z faktu, że muszą zwalniać z powodu " Tir wyprzedza tira"
Osobiście, gdy wyprzedzam wybieram moment, gdy za mną nie ma " osobówek ". Jednak mam świadomość, że w każdej chwili mogą nadjechać i z mojego powodu kierowcy " osobówek " będą musieli zwolnić. Czasami jadę z włączonym kierunkowskazem, który sygnalizuje mój zamiar zmiany pasa ruchu bardzo długo. Jadące za mną "osobówki " bardzo często udają, że nie widzą moich zamiarów. Niestety, gdy po dłuższym czasie nie mogę zmienić pasa ruchu celem wyprzedzenia jadącej przedemną ciężarówki z powodu osobówek, które ignorują moje zamiary, jestem zmuszony wybrać odpowiedni moment i wcisnąć się na drugi pas jezdni pomiędzy jadące samochody osobowe. Bardzo często w takim momencie, kierowcy samochodów osobowych pokazują swoje niezadowolenie trabiąc na mnie lub mrugając światłami. A wystarczyłoby o drobinę zrozumienia, i zastanowienie się przez kierowcę samochodu osobowego - dlaczego wyprzedzam inną ciężarówkę ?
Tutaj nasówa się kolejne pytanie. Skąd kierowcy " osobówek " mają dowiedzieć się dlaczego " Tir wyprzedza tira ?. Przecież nikt ich tego nie nauczył na kursie prawa jazdy kat. B
Może, zamiast pomysłów wstawiania wszędzie zakazów wyprzedzania dla " Tirów ", powinny znależć się pomysły,aby na kursie prawa jazdy kategori B, przekazać więcej informacji na temat pracy kierowcy ciężarówki tłumacząc dlaczego " Tir wyprzedza tira ". Tłumaczac co może się stać z samochodem osobowym i jego pasażerami, gdy narwany kierowca osobówki jadąc przed czterdziesto tonową ciężarówką nagle wciska pedał hamulca na maxa, chcąc pokazać do kogo należą autostrady. Może powinny pojawiać się programy informacyjne w telewizji promowane przez rząd Polski z panem senatorem na czele ?
W temacie " Tir wyprzedza tira " również zachowanie kierowcy wyprzedzanej ciężarówki nie jest bez znaczenia, aby uniknąć długo trwającego wyprzedzania i korków, które się z tym wyprzedzaniem wiązą, Co mam na myśli ? Gdy jestem wyprzedzany, to rozumiem, że kierowca innego " Tira " jedzie odemnie szybciej. Może o jeden lub dwa kilometry na godzinę. Nigdy się nie ścigam z inną ciężarówką. Zrzucam jedno lub dwa oczka, a czasami nawet trzy w dół, gdy widzę że za ciężarówką, która mnie wyprzedza robi się korek. Że osobówki siedzą mu na zderzaku i chcą wjechać między nas, aby móc jechać szybciej. Ciężarówka, która mnie wyprzedza zrobi ten manewr dużo szybciej, a mi nic takiego się nie stanie, że na chwilę zwolnię. Ciężarówka wejdzie przede mnie, ja spowrotem przyśpieszam do swojej prędkości, a " osobówki " mogą dalej jechać nie narzekając na " Tir wyprzedza tira ". Jako kierowca samochodu ciężarowego, rozumiem kierowców samochodów osobowych i staram się robić tak, aby obie strony były zadowolone. Wyprzedzam inne ciężarówki. Pomagam innym ciężarówką mnie wyprzedzić jak najszybciej gdy zachodzi taka potrzeba. Rozumiem, że każdy chce realizować swój plan. Kierowcy ciężarówek nie muszą zwalniać w momencie gdy są wyprzedzani przez inną ciężarówkę. Nawet gdy widzą, że za ciężarówką, która ich wyprzedza ciągnie się kilometrowy korek. Ale w momencie gdy zostaną wprowadzone zakazy wyprzedzania dla samochodów cieżarowych, wszystkie ciężarówki będą czasami musiały godzinami jechać wolniej i to nie o dwa czy trzy oczka a o dziesięć, gdy z przodu będzie jechała ciężka cysterna z paliwem lub zestaw wiozący ADR.
Co robię gdy jadę osobówką ? Za wiele nie muszę się tutaj rozpisywać na temat co robię, aby pomóc kierowcom ciężarówek. Jest to takie oczywiste. Zawsze wpuszczam ciężarówkę, gdy ta chce wjechać z bocznej drogi na główną. Zawsze przytrzymam ruch na swoim pasie, widząc ciężarówkę, która nie może zjechać ze skrzyżowania, ponieważ samochody osobowe jadące z przeciwka ignorują kierowce samochodu ciężarowego. Kierowca, który stojąc z włączonym lewym kierunkowskazem kilka minut na skrzyżowaniu, powoduje korek za sobą i tym samym zdenerwowanie innych kierowców samochodów osobowych, którzy nie są świadomi tego, co dzieje się w tym momencie w kabinie kierowcy samochodu ciężarowego.
Kierowca " osobówki " nie pokaże środkowego palca innemu kierowcy " osobówki ", który przecież mógł się na chwilę zatrzymać, aby pomóc zjechać " tirowi", ze skrzyżowania, tylko wyprzedzi ciężarówkę i środkowy palec pokaże nic nie winnemu całej tej sytuacji kierowcy ciężarówki.
Gdy znajduję się na drodze dwupasmowej, spokojnie jadę za ciężarówką, która wyprzedza inną ciężarówkę. Rozumiem dlaczego to robi. Nie denerwuję się, nawet jak mi się śpieszy.
Zrozumienie. To wystarczy.
Niestety, nie mamy w Polsce trzy pasmowych autostrad, które pozwoliły by, aby obie grupy kierowców były jednocześnie zadowolone i mogły realizować swój plan nie przeszkadzając drugiej grupie kierowców. Żyjemy w takim kraju w jakim żyjemy. Tak wygląda nasza rzeczywistość.
Czy nie warto zastanowić się nad tym, że wzajemne zrozumienie i edukacja jest lepszym rozwiązaniem dla obydwuch grup kierowców, niż brak zrozumienia i chęć stawiania na każdej drodze dwupasmowej znaków zakazu wyprzedzania dla samochodów ciężarowych.
Znakomicie będzie tutaj pasował cytat z pewnej piosenki : " Tak niewiele trzeba, aby zły dzień zamienić w kawałek nieba "
Zrozumieć drugą strony.Tego Wam życzę.Szerokości.
 
Linki



niedziela, 17 marca 2013

Nagły powrót zimy

Właśnie dobiega końca drugi weekend w trasie. Weekend ma te dobre strony, że jest czas aby zrobić porządny obiad z dwóch dań. Rosół to już u mnie podstawa. Leczo, jajecznica czy smarzona kiełbas to dania, które można bardzo szybko zrobić w tygodniu. Czasami kończę pracę późno i po całym dniu pracy, nie mam ochoty na rozkładanie " garów " w kabinie. Jednak staram się codziennie zjeść jakiś ciepły posiłek. Więc jest weekend, rosół z makaronem zjedzony. Udka z rosołu obsmażone na patelni i zrobione z ziemniakami oraz surówką.
Tyle o jedzeniu, teraz trochę o tym co działo się do tej pory w trasie.
W ubiegłym tygodniu, gdy ładowałem się w północno - zachodniej Francji, pogoda zaczęła przypominać prawdziwą zimę. Lecz nie tą piękną, spokojną z błękitnym niebem i radosnym słońcem. Zimę, którą większość ludzi woli oglądać z za okna swoich ciepłych mieszkań czy przytulnych pokoi z kominkiem. Zimę, która dla kierowcy dużego zestawu przynosi same kłopoty i zmartwienia. Wiatr wiał bardzo mocno, padał śnieg, a na dworze zrobiła się temperatura ujemna. Duże płatki śniegu, bardzo szybko przykryły zieloną trawę i z aury wiosennej w ciągu kilku minut zrobiła się biała, zimna, nie przyjemna zima. Załadowałem się, z pod rampy przejechałem na parking, który znajdował przy firmie i poszedłem do biura po papiery. Standardowa procedura. Załadunek, parking, papiery. Bardzo proste. Gdy wszedłem do biura, pani która tam pracowała spojrzała na mnie i spytała.
- Zimno ?
- Tak, bardzo - odpowiedziałem.
Odebrałem swoje papiery i zanim wyszedłem z biura, ta sama pani poprosiła mnie, abym podszedł do mapy.
Na mapie wskazała na Belgię i północną Francję. Palcem pokazała na pogodę za oknem i powiedziała, żebym tamtędy nie jechał bo pogoda bardzo się pogorszyła. Odpowiedziałem, że nie jadę tamtędy i pokazałem na mapie, którędy będę jechał.
Kierowałem się w stronę Paryża, później w stronę Niemiec na granicę na Baden - Baden.
Jeszcze wtedy nie miałem pojęcia co się wydarzy w ciągu kilku najbliższych dni. Gdy jechałem w kierunku środkowej Francji a dokładnie w kierunku Paryża, cały czas na plecach czułem oddech goniącej mnie wściekłej zimy. Zimy, która starała się mi przeszkodzić w dojechaniu do celu na czas. Cały czas wiał mocny wiatr. Cały czas padał śnieg. Jakie było moje zdziwienie, gdy jechałem z dosyć stromego zjazdu i wcale się nie rozpędzałem. cały czas 90 km/h i ani kilometra szybciej.
- Co jest dwadzieścia dwie tony na pace a ja się nie rozpędzam.
Zdałem sobie sprawę, że z przodu wieje bardzo mocny wiatr. Wiatr, który wcale nie przestraszył się mojej prawie czterdziesto tonowej ciężarówki. Wiatr, który bawił się z nią. Z nią i ze mną.
- No dobra, nie to nie, nie będę się upierał. Nie da się rozpędzić to nie. Niech ci będzie - mówiłem do wiatru.
Jechałem, kilometry uciekały, za oknem zima szalała jak tylko mogła.Wiatr, śnieg, śnieg i wiatr. Nagle z daleka dostrzegłem pomarańczowe światła. To byłu " koguty " na kilku samochodach, które stały po lewej stronie drogi. Samochody osobowe, bus i dźwig.
- Acha, chyba "duży " w rowie. - pomyślałem.
Zwolniłem aby przejechać obok nich bezpiecznie. Gdy ich mijałem moim oczom ukazał się sam ciągnik, który wylądował w rowie. Nie wiem jakiej był marki, bo było ciemno. Nie zatrzymywałem się, aby nie potrzebnie nie robić korka.
Dziwne uczucie mnie ogarnęło. Gdy widzę samochód osobowy w rowie nie robi to na mnie wrażenia. Ale, gdy widzę "dużego " i dźwig to zawsze ogarnia mnie dziwne uczucie. Uczucie współczucia dla tamtego kierowcy i dziwna radość, że to nie mnie spotkało.
Zawsze wtedy, proszę Boga, aby czuwał nademną i moją ciężarówką.
Gdy minąłem Paryż, uparta zima odpuściła. Pozwoliła mi jechać w spokoju. Została daleko za mną. Męczyła kierowców, którzy byli w tamtym rejonie. W rejonie północnego Paryża i północnej Francji oraz południowej Belgi.
Następnego dnia rozładowałem się w Niemczech i dostałem namiary na kolejny ładunek.
Ucieszyłem się, że już mam kolejny ładunek. Następnego dnia załadowałem się i skierowałem się spowrotem w kierunku Francji.
- Dobra, jadę przez Louxembourg, póżniej trochę przez Belgię i wpadam do Francji - Trasa bardzo prosta.
- Zaraz, zaraz. Przecież tam są pozamykane drogi. Kilkunasto kilometrowe korki. Którędy jechać, aby ominąć je wszystkie i dojechać do celu na czas ? - Takie pytania krążyły w mojej głowie.
Wykonałem kilka telefonów, aby rozeznać sytuację jaka panuje w rejonie do którego miałem jechać.
Między innymi zadzwoniłem do Artura " Truckmaniac ", który znajdował się w tamtym rejonie, dokładnie na A1. Stał w korku i nie mógł się ruszyć. Spędził w nim trzydzieści osiem godzin.
Dosyć długo rozmawialiśmy. Brałem pod uwagę kilka wariantów aby ominąć korki. Było również, kilka niewiadomych, czy jak pojadę wybraną drogą, nie wjadę w inne korki. Artur to bardzo doświadczony kierowca i Francję zna bardzo dobrze. Skorzystałem z jego doświadczenia i podpowiedzi. Również kolega z firmy, który także jest doświadczonym kierowcą powiedział mi o warunkach panujących w tamtym rejonie i trasie którą mogłbym jechać omijając korki.
- Więc już wiem co w trawie piszczy - Jadę tu, tu i tu. Zobaczymy jak będzie.
Pojechałem. Miałem dużo szczęścia. Gdy dojechałem do rejonu najbardziej zaatakowanego nagłym powrotem zimy, drogi były już przejezdne. Gdy jechałem " landówką " i mijałem A1 , widziałem sznur ciężarówek, które stały w korku.
 - Uf, dobrze ze ja jadę - pomyślałem.
To był plus jazdy " landówkami " droga była przejezdna. Ale przede mną jeszcze pauza i nocka. Czego można się spodziewać na " landówce " ? Pięknego, oświetlonego, bezpiecznego parkingu ? Nie !
Zwykłego, ciemnego, niczym nie przypominającego bezpiecznego parkingu - DZIKUSA !
- Jak ja tego nie lubię, pełne baki i ciemny dzikus. Nie byłem sam na tym dzikusie. Było tam w sumie z dziesięć ciężarówek, ale to marne pocieszenie. Każdy śpi i nie koniecznie musi słyszeć, że dzieje się coś dziwnego na parkingu.
Nocka zleciała. Zawsze po przebudzeniu przekręcam stacyjkę i patrzę na wskaźnik poziomu paliwa. Ta czynność, to już mój nawyk i nie sądzę, że to się kiedyś zmieni.
- Ok. wszystko w porządku. Poranna toaleta, kawa i ruszam dalej.
Dojechałem na rozładunek. Bez korków, bez problemów na czas. Miałem dużo szczęścia w tych kilku dniach. Inni kierowcy tyle szczęścia nie mieli. Jedni wylądowali w rowie, inni w korkach, a ja tym razem bez przykrych niespodzianek. Takie to właśnie " Życie w trasie"

Poniżej " Życie w trasie - cz.45 ", w której możecie zobaczyć, jak wyglądała sytuacja we Francji, kilka dni po ataku zimy.

Młody Trucker - Forum początkujących kierowców zawodowych

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Załadunek i rozładunek

Załadunek lub rozładunek - przecież to takie proste i oczywiste. Wjeżdżasz na teren firmy, otwierasz drzwi z naczepy i z chirurgiczną precyzją cofasz bez korekty pod rampę.
- Pod którą rampę mam cofnąć - zadajesz sobie pytanie - jest ich tutaj ze sto, więc wybiorę sobie pierwszą lepszą.
Czy tak wygląda załadunek lub rozładunek ciężarówki ? Oczywiście że nie ! Jest do zrobienia więcej czynności niż tylko cofanie pod rampę. Są różne  firmy, na których są różne procedury, które kierowca musi wykonać. Jeżeli pracujesz jako kierowca krajowy w Polsce, to raczej na żadnej firmie nie powinieneś mieć problemu, aby szybko zorientować się o co na tej firmie chodzi. Po za tym, jesteś w swoim kraju więc w każdej chwili możesz wykorzystać " Koniec języka za przewodnika" i dokładnie zapytać się innego kierowcy, lub pracownika firmy gdzie jest biuro, bez problemu zrozumiesz o której godzinie masz rozładunek lub załadunek i pod jaki numer rampy podjechać. Myślę, że załadunki i rozładunki w firmach na terenie naszego kraju są do opanowania w bardzo szybkim czasie. Każdy kierowca, który zaczyna swoją pracę  " za kółkiem ", powinien sobie poradzić.
Chciałbym się skupić na temacie załadunków na terenie Unii Europejskiej. Zacznę od języka. Sprawa jest prosta i oczywista, jeżeli kierowca mówi bardzo dobrze w języku danego kraju w którym się znajduje. Jesteś w Niemczech i bardzo dobrze mówisz po niemiecku, żaden problem opanować procedury na firmie, w której się znajdujesz. Jesteś we Francji i mówisz biegle po francusku, również żaden problem. Idziesz i rozmawiasz, mówią do ciebie, wszystko rozumiesz, żaden problem, mówisz z uśmiechem O.K i wykonujesz swoją robotę. Ale co się dzieje, gdy wjeżdżasz na parking przed firmą, idziesz do budynku ochrony, gdzie pierwszym etapem jest zgłoszenie się, że przyjechałeś się załadować lub rozładować. Zabiegany pracownik, który przyjmuje dziesiątki jak nie setki kierowców dziennie patrzy na Ciebie i ani mu w głowie spytać się po polsku.
- Witam Cię młody człowieku, zapewne przyjechałeś się załadować, ale nie znasz języka niemieckiego, więc pomogę Ci, zostawię wszystko czym tutaj się zajmuję i za rączkę zaprowadzę Cię pod rampę, bo pewnie jak Ci dam telefon i powiem do słuchawki po niemiecku - Załadunek o godzinie 14:45, hala " D " , rampa numer dwieście dwadzieścia pięć to nie zrozumiesz i będziesz stał na parkingu jak sierota, aż w końcu zadzwoni do Ciebie twój szef i się zapyta - " Dlaczego nie jedziesz jak Cię wołają", tym razem powie to po Polsku i wtedy na pewno zrozumiesz, że " Dałeś Ciała" i będziesz się zastanawiał - Przejdę okres próbny w firmie w której pracuję, czy mi podziękują.
Mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi. Są różne firmy. Duże, średnie, małe. Są różni ludzie, którzy będą Was obsługiwać. Jedni uśmiechnięci i chętni zrozumieć, że jesteście obcokrajowcem z kiepskim językiem np.niemieckim lub francuskim. Zrozumieją i cierpliwie wytłumaczą, napiszą na kartce godzinę załadunku / rozładunku i numer rampy. Są firmy, gdzie nawet przyjdą po Was na parking i powiedzą, że już macie wjeżdżać na załadunek / rozładunek. Ale możecie się również spotkać się z osobą, której wcale nie będzie interesowało to, że nie znacie języka, że nie rozumiecie co do Was mówi. Powie do Was raz, w swoim ojczystym języku i to w takim tempie jak by była na imprezie rodzinnej i rozmawiała ze swoją rodziną. Wy będziecie stać z wyłupionymi oczami, a ta osoba powie " Następny" również nie po polsku.
Co wtedy ? Myślę, że osoby które chcą zacząć jeździć po unii, często o tym myślą. Co będzie, jeśli nie zrozumiem co do mnie mówią, co mam teraz robić, gdzie jechać, gdzie mam się podstawić. Należy pamiętać, że jesteście w pracy. Waszym zadaniem jest jak najszybciej się załadować lub rozładować. To nie wczasy, że będziecie sobie robić co wam się podoba. Jest robota i trzeba ją wykonać. Jak najszybciej i jak najlepiej.

Czasami jest tak, że wszystko się pięknie układa, jesteście na małej firmie, gdzie jest tylko jeden nie duży budynek, z daleka widać duży napis " Biuro ". Jedna lub dwie rampy i żadnych aut do załadunku / rozładunku oprócz Was. Wchodzicie do biura, oprócz słowa " Laden - . j.niem" znaczy " Załadunek " nic więcej nie musicie mówić. Pracownik za pomocą palców pokaże numer rampy i już wszystko załatwione. Podjeżdżacie pod rampę, ładują Was, po załadunku wracacie do biura i wystarczy powiedzieć " papier ", a nawet czasami nie trzeba nic mówić, bo wszystkie papiery włącznie z Waszą CMR leżą już na biurku i czekają na Was. Pracownik wskaże Wam palcem, gdzie należy się podpisać i to wszystko. Wracacie do swojej ciężarówki i możecie opuścić firmę. Łatwe i proste, czyż nie ?
Na filmie poniżej pokazałem procedury, które trzeba wykonać na załadunku w niemieckiej, bardzo dużej firmie " Bayer ". Gdy zna się język lub jest się tam kolejny raz, to żaden problem. Znamy procedury, wszystko wiemy co należy zrobić, znajomość języka niemieckiego jest nam praktycznie nie potrzebna. Wystarczy kilka podstawowych zdań. Ale gdy znajdziemy się na takiej dużej firmie po raz pierwszy i oprócz " Guten tag " nie potrafimy nic więcej powiedzieć to możemy znaleźć się w niezłych tarapatach. To, że nic nie potraficie powiedzieć to jeszcze mały problem, prawdziwy problem zaczyna się wtedy, gdy do Was mówią, a Wy nic nie rozumiecie. Pracownik powtarza, a Wy dalej nic. W końcu traci cierpliwość i zostajecie sami sobie. Nie wiecie gdzie macie jechać, nie zrozumieliście, że trzeba przejść kontrolę ADR, że trzeba jechać na wagę, w końcu wjeżdżacie na teren firmy, która jest wielkości małego miasteczka i nie wiecie gdzie się właściwie macie udać.


Oczywiście, nie każdy załadunek / rozładunek będziecie mieli na takiej dużej firmie. Bardzo często na firmach można spotkać polskich kierowców, którzy pomogą jeśli się spytacie. Często, można spotkać polaków, którzy pracują w firmach, gdzie macie załadunek lub rozładunek, wtedy problem z głowy. Wszystko dokładnie zrozumiecie. W dużych firmach, coraz częściej znajdują się stanowiska komputerowe, gdzie po wybraniu języka polskiego sami wypełnicie dokumenty i wydrukujecie. Osobiście bardzo często gdy jestem na dużej firmie pierwszy raz spotykam polskich kierowców. Pamiętajcie " Koniec języka za przewodnika ". Ale należy być przygotowanym na to, że znajdziecie się w firmie, gdzie nie będzie nikogo z językiem polskim, bez komputera z językiem polskim, pierwszy raz w tej firmie i zdani tylko na siebie. Trzeba sobie poradzić. Są firmy, gdzie po zgłoszeniu się do " Recepcji ", dostaniecie telefon komórkowy i będą do Was dzwonić i mówić pod jaką halę macie jechać, pod jaki numer rampy i czy teraz czy za trzydzieści minut. Oczywiście, że gdy nie zrozumiecie, można iść na nogach do " recepcji " i poprosić o to aby pracownik napisał Wam na kartce to wszystko co powiedział do telefonu. Dobrze jak traficie na miłego i cierpliwego pracownika, gorzej jak będzie " nerwus ", który będzie robił " miny ", i marudził pod nosem.

Mój extremalny przypadek, gdy zaczynałem jeździć po Unii i nie zrozumiałem niemca co do mnie powiedział był taki.
Przyjechałem na firmę. Zostawiłem ciężarówkę na parkingu. Poszedłem się zgłosić na " Recepcję". Niemiec zaczął do mnie mówić bardzo szybko. Nasza rozmowa wyglądała tak
Język niemiecki :
- Dzień dobry - powiedziałem.
- Dzień dobry - odpowiedział niemiecki pracownik.
- Załadunek - powiedziałem.
W tym momencie, pracownik powiedział do mnie bardzo szybko kilka zdań po niemiecku, ja odpowiedziałem
- Proszę mówić wolniej, słabo znam niemiecki - oczywiście po niemiecku.
Ten pracownik wcale na te słowa nie zareagował. Popatrzył tylko na mnie, jak bym był z innej planety i dokładnie tak samo szybko jak za pierwszym razem powtórzył kilka zdań.
Już mi ciśnienie skoczyło do góry, ale spokojnie powtórzyłem
- Proszę mówić wolniej, słabo znam niemiecki - oczywiście po niemiecku.
A ten, dalej swoje. Zaczął robić " miny " i coś marudzić pod nosem.
Wtedy pomyślałem, że może po angielsku się dogadamy. Powiedziałem do niego
- Mówisz po angielsku ? - w języku angielskim.
Jego reakcja dla mnie była nie zrozumiała. Popatrzyła na mnie i zaczął coś krzyczeć i machać rękami. Nie rozumiałem wszystkiego co mówi, ale na pewno zrozumiałem to
- We Francji, mówi się po francusku, a Angli po angielsku, w Polsce po polsku, a w Niemczech po niemiecku. Możliwe, że również mówił, że nie będzie się uczył dziesięciu języków. Na koniec powiedział
- Jesteśmy w Niemczech i mówimy po niemiecku, idź na parking, naucz się języka i wróć jak będziesz umiał mówić po niemiecku.
Odwrócił się do mnie plecami i zajął się innymi rzeczami. Krótko mówiąc " Olał mnie ". Teraz to mi się chce śmiać z tego, ale wtedy nie było mi do śmiechu. Co zrobiłem. ? Wróciłem się na parking i powiedziałem do siebie
- Muszę się załadować, muszę znaleźć sposób, żeby się z nim dogadać. Rozejrzałem się po parkingu i zauważyłem jak polski kierowca idzie w stronę portierni. Porozmawiałem z nim, powiedziałem mu o " szalonym Niemcu ", on zaśmiał się i powiedział
- Chodź pomogę ci, ja tutaj jeżdżę często, znam tych Niemców.
Poszliśmy razem do recepcji, tym razem było tam dwóch pracowników. Do okienka podszedł ten sam Niemiec, z którym rozmawiałem poprzednim razem. Tym razem był miły i uprzejmy. Wszystko załatwiłem bez problemu, nawet ten drugi kierowca nie musiał za dużo mi pomagać. Zastanawiałem się później co go wtedy opętało, że był taki zdenerwowany. Widząc obowiązki, które musieli wykonywać ci dwaj pracownicy, doszedłem do wniosku, że w momencie gdy byłem na tej recepcji pierwszy raz, ten Niemiec był sam, a jego kolega gdzieś wyszedł. Niemiec próbował do mnie mówić. Z jednej strony wjeżdżały ciężarówki, a z drugiej strony wyjeżdżały. On również obsługiwał tych kierowców. Miał dużo obowiązków jednocześnie, które musiał wykonywać, a na dodatek przyszedł kierowca z obcego kraju bez znajomości niemieckiego. Nerwy mu puściły i tyle. Byłem tam później jeszcze kilka razy i za każdym razem ten pracownik obsłużył mnie z uśmiechem.

Na początku posta, z przekorą napisałem o "chirurgicznym cofaniu bez korekty pod rampę ". Zdaję sobie sprawę, że początkujący kierowcy mają dużo obaw właśnie w tym temacie. Czy poradzę sobie na firmach z cofaniem. Też się zastanawiałem jak to będzie. Jest takie powiedzenie " Trening czyni mistrzem ". Ja dodam od siebie, że każdy doświadczony kierowca kiedyś, też był nie doświadczonym kierowcą. Praca kierowcy to nie egzamin w WORD - zie. Podjeżdżając pod rampę nikt nie stoi ze stoperem, a nawet jak zrobimy kilka korekt to nikt nam głowy nie urwie. Z korektą czy bez też nas załadują. Najważniejsze to uważać, aby nie uszkodzić swojej ciężarówki i innych ciężarówek. Czasami cofa się blisko ścian budynków ( moje zdjęcie powyżej ), wtedy należy uważać na te ściany. Widziałem dużo poobdzieranych ścian, poniszczonych ramp, pogiętych naprowadzaczy.(zdjęcie obok - naprowadzacz) Każdy na początku się uczy, oczywiście z różnym skutkiem i w różnym tempie. Czasami są bardzo proste podjazdy, dużo miejsca na manewrowanie, wtedy podjazd pod rampę nie wymaga wielu korekt, ale czasami można znaleźć się w bardzo ciasnych i nie wygodnych miejscach. Nie należy się denerwować, powolutku, spokojnie pod każdą rampę da się podjechać. Skoro jest rampa i inni kierowcy podjeżdżają to dlaczego nie ja i Wy mielibyśmy nie podjechać. Na pewno lepiej jest podjechać jak najszybciej, ponieważ liczy się każda minuta z czasu jazdy. Im szybciej podjedziemy pod rampę tym więcej minut mamy do dyspozycji podczas jazdy. Nie było by dobrze, gdy by z powodu straconych zbyt wielu minut pod rampą, przekroczyć czas jazdy dojeżdżając na parking. Ale spokojnie, nie od razu Kraków zbudowano.