sobota, 10 marca 2012

Drugi tydzień trasy za mną - Pożegnanie Olympusa.

Pobieranie adresu IP. i po chwili łaczę się z internetem. Taki komunikat ujrzałem na swoim laptopie dosłownie ok. godzinę temu.
- No nareście zobaczymy co słychać na świecie. - powiedziałem do siebie.
Zmęczony, lekko przeziębiony ale zadowolony z przebiegu trasy. Właśnie zakończył się drugi tydzień mojej trasy. Drugi tydzień jazdy, pracy, tego szumu dotyczącego załadunków, rozładunków.
- Zdążę czy nie zdążę na rozładunek ?
- Wszystkie papiery wziąłem od gościa co mnie rozładowywał ?
- Ok. pieczątki na CMR- kach są wszędzie, więc mogę cisnąć na następny załadunek.
- Może i zdążę się załadować, ale za daleko to ja już nie zajadę bo mi się czas pracy kończy.
To tylko mały ułamek moich myśli, które towarzyszą mi każdego dnia w mojej pracy. Ale teraz w mojej głowie są inne myśli. Od godziny piętnastej mam pauzę do poniedziałku do godziny szóstej rano i pewnie niektórzy z Was obliczą, że nie zrobię obowiązkowych 45 h. tylko mniej. Dokładnie tak, w tym tygodniu robię skrócony tygodniowy odpoczynek, który wynosi minimum 24 h, więc wszystko jest ok. Będzie ponad 24 h ale mniej niż 45 h.
Jestem w trasie dwanaście dni, czyli praktycznie półmetek, bo do polski zjadę prawdopodobnie na dwudziestego marca. Więc jak do tej pory przebiega moja trasa. Na początek trochę liczb:
- Przejechane 5368 km.
- Dostarczono 6 ładunków, siódmy na pace, rozładunek w poniedziałek o godz.8:00 w Monachium.
- Francja zaliczona 2 razy.
Tyle liczb. Kilometrów dużo, czy mało ? Jak na europejskie standardy to uważam, że średnio. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że w dwanaście dni przewieźć sześc ładunków i siódmy mieć na pace, tak jak jest to w moim przypadku, to dobry wynik. Mając dużo ładunków na niezbyt długich trasach kilometrów nie da się zrobić za wiele, za to pod rampą człowiek straci sporo czasu i czasami narobi się nieźle. W moim przypadku długa trasa to jest ok.1300 km. ale najczęściej długość moich tras waha się w granicach 800 - 900 km. Więc sami widzicie, że praca kierowcy w UE nie polega tylko na jeżdżeniu, ale w dużej mierze na częstych załadunkach i rozładunkach, co jak wszystko na tym świecie ma plusy i minusy. Napisałem, że pod rampą człowiek czasami narobi się nieźle i pewnie, ktoś zapyta.
- Jak to narobi się, przecież podjeżdża pod rampę i tyle. Siedzi sobie w kabinie, a wózkowy ładuje
towar na pakę. Ale narobi się - biedaczysko.
Akurat w tej trasie w większości trafiały mi się załadunki w małych firmach, gdzie nie zawsze była rampa.
Więc jak wygląda taki załadunek, gdzie nie ma rampy. Już opisuję.
Wózkowy podaje mi wózek ręczny ( hydrauliczny ) i układa palety na końcu naczepy. Moim zadaniem jest tym wózkiem ręcznym ułożyć palety na pace. No i tu jest o czym pisać, lecz ja w tym momencie nie chcę rozpisywać się na temat sposobów załadunków, napiszę tylko tyle, że palety mogą ważyć różnie. Od wagi tzw. piórkowej czyli kilka kilogramów do ponad pół tony, a zdarzają się cięższe tzw.Bi - boxy, takie metalowe kosze, które mogą ważyć nawet ok.1000 kg.
Mi przyszło układać palety ważące od 300 do 600 kg i Bi-boxy ważące ok.850 kg. Super !! Do tego dodam jeszcze to, że naczepa pod takimi firmami nie zawsze stoi w poziomie, tylko przeważnie jak na złość ciągniemy ciężki wózek lekko pod górkę. Do tego dochodzi ciasne układanie palet jedna obok drugiej i już mamy wymarzony załadunek. Rewelacja !!! Po takim załadunku, wiem że żyję.
Ale dobra koniec narzekania, przecież " Życie w trasie " to tak jak na wakacjach, jedziemy sobie piękną autostradą, podziwiamy widoki i co jakiś czas zmęczymy się troszkę robiąc zdjęcie aparatem fotograficznym. I tutaj muszę się zatrzymać. Właśnie przy aparacie fotograficznym, a dokładnie mówiąc przy moim aparacie marki " Olympus - model : VR 310 " ,który używałem do nagrywania filmów i robienia zdjęć. Dlaczego mówię w czasie przeszłym o moim aparacie. A to dlatego, że podczas kręcenia materiału do " Życie w trasie ", materiału na temat składania dachu w mojej naczepie ,spadł mi i uszkodziła się optyka. Mówiąc krótko - zepsuł się czyli - Is Dead. Wyzionął ducha, a raczej ja mu trochę pomogłem. Ale po kolei.
Pierwszy tydzień trasy jeździłem w nocy, a w dzień robiłem załadunki, rozładunki i pauzy. Więc zacząłem we wtorek w nocy i jazda do białego rana. Dziewięć godzin pauzy w dzień, bo robiłem skrócone dobowe odpoczynki, z tego pięć do sześciu godzin snu i o dwudziestej lub jeszcze później ruszałem w drogę, by zakończyć dzień pracy za piętnaście godzin, czyli gdzieś ok. dwunastej, trzynastej następnego dnia i znowu sen w dzień i tak dalej, aż do soboty.
Ale
W Piątek po cało nocnej jeździe, o godzinie ósmej rano byłem pod firmą na rozładunku. Rozładunek poszedł sprawnie i o godzinie dziewiątej trzydzieści siedziałem już w kabinie i czekałem na kolejny ładunek. Była bardzo piękna pogoda, świeciło słońce i było bardzo ciepło. Czułem się zmęczony, ale przede mną było jeszcze jedno zadanie, które musiałem wykonać, zanim mogłem położyć się spać. Musiałem mieć ładunek na pace, aby w nocy z piątku na sobotę móc jechać. Więc czekałem na ładunek. Byłem w mieście Blotzheim we Francji.
Więc czekając na ładunek, pomyślałem, że wykorzystam ten czas i piękną pogodę i nagram film na temat składania dachu w mojej naczepie. Przy okazji ją posprzątam ,aby na następny załadunek pojechać z czystą naczepą. Właśnie podczas tego nagrywania spadł mi aparat na podłogę naczepy i uszkodziła się optyka. Moja pierwsza myśl była taka.
- Początek trasy, a ja nie mam czym robić zdjęć i nagrywać filmów.
Potrząsnąłem nim delikatnie i usłyszałem, że coś stuka w obiektywie. Pomyślałem, że może to jakaś drobna usterka i sam ją naprawię. Czekały mnie trzy tygodnie bez aparatu. Nie był bym sobą, gdybym tak na niego patrzał przez trzy tygodnie i nawet nie spróbował go naprawić. No, ale cóż jedyne co udało mi się zrobić to skutecznie go uśmiercić. Więc gdy aparat nie był już do użytku, wyciągnąłem z niego kartę pamięci, przejrzałem zawartość i stwierdziłem.
- Szkoda mi Cię bardzo, służyłeś mi wiernie, byłeś ze mną w każdej trasie, więc należy Ci się godne pożegnanie. Napisałem " Ode do Olympusa " i nagrałem film pożegnalny, który pokazuje w jaki sposób Olympus odszedł z tego świata. Oczywiście, zrobiłem to z lekkim humorem, przynajmniej chciałem żeby właśnie tak wyszło, sami ocenicie.
Poniżej " Oda do Olympusa " i film pt." Śmireć Olympusa na planie filmowym "


Oda do Olympusa

Mój drogi kolego
Miałem Cię jednego
Mój jedyny przyjecielu
Takich jak,Ty nie ma za wielu
Byłeś ze mną w każdej trasie
Byłeś przy mnie w każdym czasie
W czasie dobrym i pogodnym
W czasie smutnym i żałobnym
Twe odejście,mocna we mnie siedzi
Odszedłeś tak szybko,bez zapowiedzi
Wspominam nasze wspólne wieczory
Pamietasz ? Nawet wtedy,gdy byłem chory
Tyle zdjęć dla mnie zrobiłeś
Tyle filmów nakręciłeś
Odszedłeś,a byłeś taki młody
I niebrakowało Ci urody
I cóż mogę więcej powiedzieć
Żegnaj przyjacielu,takich jak ty nie ma za wielu

                                                  krzysiek


Zapraszam na forum Młody Trucker - Forum początkujących kierowców zawodowych


Film ten powstał z materiałów, które wtedy nagraliśmy razem ze śp.Olympusem
To jest ostatni film, w którym śp.Olympus brał udział.


Oczywiście, moim celem było zrobienie tego materiału z lekkim humorem, bo tak naprawdę to co pozostało. Czasu już nie cofnę i nie powiem, że nie szkoda mi tego aparatu, bo szkoda. No, ale wychodzę z założenia, że nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Gdy myślę o tym teraz, tak na spokojnie o tamtych chwilach, to szczerze Wam powiem, że w tamtym momencie, nie powinienem nawet brać tego aparatu do ręki. Z prostej przyczyny, byłem tak zmęczony, że nawet nie pomyślałem o tym, żeby porządnie ten aparat zabezpieczyć przed upadkiem. Po prostu, postawiłem go na tak małej powierzchni, że podczas rozkładania dachu, uderzenie spowodowało drganie naczepy i aparat spadł na podłogę z wys.ok.1,7m. Oczywiście, będę dalej nagrywał filmy i robił zdjęcia, ale dopiero od następnej trasy. W tej trasie nie mam czym tego robić, bo mam przy sobie tylko ten jeden zepsuty aparat. Oczywiście, będą kolejne odcinki " Życia w trasie " z materiałów, które nagrałem do tej pory. Na początku posta pisałem, że właśnie uruchomiłem internet. Dokładnie tak jest, ponieważ jak wiecie we Francji jeszcze nie mam internetu, a właśnie ostatnie pięć dni byłem tam. Teraz jestem w Niemczech siedemdziesiąt kilometrów od Monachium. W poniedziałek rozładunek i z tego co już wiem, mam kolejny ładunek na Francję. Więc teraz robię kolację i odpoczywam intensywnie, bo od poniedziałku znów się zacznie wyścig z czasem i szukanie wolnych miejsc na parkingu późno wieczorem, czyli " Życie w trasie " ciąg dalszy...

12 komentarzy:

  1. Witaj Krzysiek no co za pech z tym aparatem jaka szkoda . Ale jak zwykle opisujesz swietnie trase. Ja czekam z niecierpliwością na 11 odcinek i życze tobie i wszystkim kierowca udanej niedzieli i milego spędzania czasu.czesc

    OdpowiedzUsuń
  2. No nic ............. rób pogrzeb - na stype wpadniemy hehe...
    Fajny filmik - z jajem,,, obok aparatu po "sekcji" trza było jakiś kwiatek połozyc.......... niech mu klisza lekką będzie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć Krzychu, w końcu aktualizacja, wielu się zastanawiało co się tam z Tobą dzieje :). Co do ręcznego załadunku, trudno się z Tobą nie zgodzić - kręcenie się z paleciakiem po naczepie do łatwych zadań nie należy, jeszcze jak wózkowy nieźle goni i czeka z kolejną paletą/skrzynią by ją postawić na progu. Elegancko pokazujesz i opisujesz 'Zycie w trasie', nie samą jazdą kierowca żyje. Spokojnej trasy i samych zielonych ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Krzysiek kondolencje z powodu aparatu Olympka :)No cóż jogging z wózkiem to musi być coś. Czekam cały czas na filmik o kradzieży paliwa bo jestem strasznie ciekaw jak to tam się wydarzyło :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tez mam zaladunki reczne wózkiem ale powiem ze zawsze mam z górki a wiesz jak to robie? no pomyślmy bo sposób jest dziecinnie prosty wymaga jedynie pomyślunku,a wiec.... podnosisz na poduszkach naczepe do gory, ciagnik opuszczasz i juz mamy pochylnie, do rozladunku postępujemy wprost odwrotnie i uzywamy wtedy minimalnej sily aby ruszyc palete a potem jedzie sama dalej, ot mądrość młodego kierowcy.

    OdpowiedzUsuń
  6. No szkoda aparatu, bo sporo materiału nam dał, ale cóz bedzie następny, my czekamy na nastepny odcinek zycie w trasie, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. a juz tak jakoś pusto było bez aktualizacji na blogu. Kurcze szkoda tego aparatu i tego że nie będzie pamiątek z wyjazdu. No ale cóż kolejny aparacik będzie lepszy :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Normalnie się rozpłakałem. Super film, lubię ta melodie z podkładu muzycznego. Myślę jednak post przeznaczony jest jedynie dla mężczyzn. Uważam że żadna kobieta nie była by w stanie płakać za aparatem, samochodem, telefonem, czy np. nożem. One tego nie rozumieją. Ja kiedyś płakałem za śp. Zippo. Do dzisiaj pamiętam kształt rys na jej pokrywce, dźwięk kończącego się kamienia i zapach odpalanej benzyny. :) Pozdrawiam i zapraszam na mojego bloga.

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam.
    Ogladalem wszystkie twoje filmy i mi sie bardzo podobaja. Tylko mam jedno pytanie bo tez mam zamiar zostac kierowca ciezarowki. Tak dokladnie to chodzi mi o prawo jazdy. Dlugo sie takie prawko robi? trzeba miec jakis staz na osobowych czy cos w tym stylu? BARDZO BYM PROSIL O ODPOWIIEDZ :)
    Powodzenia :) Szerokości i przyczepności :)


    PS: czekam na ta 11 czesc gdy Ci paliwo z bakow zapierdolili :(

    OdpowiedzUsuń
  10. A i jeszcze jedno. To jest twoja ciezarowka czy z firmy :D

    OdpowiedzUsuń
  11. filmik jak zawsze świetny i jak zawsze w opisie ortograf pierwszego stopnia ;) pisze się "humorem" a nie "chumorem" :) pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  12. Cześć.
    Mam pytanko, nie pamiętam hasla do forum "Młody Trucker" jak sprawdzić jakie ono jest.
    Pozdr.

    OdpowiedzUsuń