niedziela, 17 marca 2013

Nagły powrót zimy

Właśnie dobiega końca drugi weekend w trasie. Weekend ma te dobre strony, że jest czas aby zrobić porządny obiad z dwóch dań. Rosół to już u mnie podstawa. Leczo, jajecznica czy smarzona kiełbas to dania, które można bardzo szybko zrobić w tygodniu. Czasami kończę pracę późno i po całym dniu pracy, nie mam ochoty na rozkładanie " garów " w kabinie. Jednak staram się codziennie zjeść jakiś ciepły posiłek. Więc jest weekend, rosół z makaronem zjedzony. Udka z rosołu obsmażone na patelni i zrobione z ziemniakami oraz surówką.
Tyle o jedzeniu, teraz trochę o tym co działo się do tej pory w trasie.
W ubiegłym tygodniu, gdy ładowałem się w północno - zachodniej Francji, pogoda zaczęła przypominać prawdziwą zimę. Lecz nie tą piękną, spokojną z błękitnym niebem i radosnym słońcem. Zimę, którą większość ludzi woli oglądać z za okna swoich ciepłych mieszkań czy przytulnych pokoi z kominkiem. Zimę, która dla kierowcy dużego zestawu przynosi same kłopoty i zmartwienia. Wiatr wiał bardzo mocno, padał śnieg, a na dworze zrobiła się temperatura ujemna. Duże płatki śniegu, bardzo szybko przykryły zieloną trawę i z aury wiosennej w ciągu kilku minut zrobiła się biała, zimna, nie przyjemna zima. Załadowałem się, z pod rampy przejechałem na parking, który znajdował przy firmie i poszedłem do biura po papiery. Standardowa procedura. Załadunek, parking, papiery. Bardzo proste. Gdy wszedłem do biura, pani która tam pracowała spojrzała na mnie i spytała.
- Zimno ?
- Tak, bardzo - odpowiedziałem.
Odebrałem swoje papiery i zanim wyszedłem z biura, ta sama pani poprosiła mnie, abym podszedł do mapy.
Na mapie wskazała na Belgię i północną Francję. Palcem pokazała na pogodę za oknem i powiedziała, żebym tamtędy nie jechał bo pogoda bardzo się pogorszyła. Odpowiedziałem, że nie jadę tamtędy i pokazałem na mapie, którędy będę jechał.
Kierowałem się w stronę Paryża, później w stronę Niemiec na granicę na Baden - Baden.
Jeszcze wtedy nie miałem pojęcia co się wydarzy w ciągu kilku najbliższych dni. Gdy jechałem w kierunku środkowej Francji a dokładnie w kierunku Paryża, cały czas na plecach czułem oddech goniącej mnie wściekłej zimy. Zimy, która starała się mi przeszkodzić w dojechaniu do celu na czas. Cały czas wiał mocny wiatr. Cały czas padał śnieg. Jakie było moje zdziwienie, gdy jechałem z dosyć stromego zjazdu i wcale się nie rozpędzałem. cały czas 90 km/h i ani kilometra szybciej.
- Co jest dwadzieścia dwie tony na pace a ja się nie rozpędzam.
Zdałem sobie sprawę, że z przodu wieje bardzo mocny wiatr. Wiatr, który wcale nie przestraszył się mojej prawie czterdziesto tonowej ciężarówki. Wiatr, który bawił się z nią. Z nią i ze mną.
- No dobra, nie to nie, nie będę się upierał. Nie da się rozpędzić to nie. Niech ci będzie - mówiłem do wiatru.
Jechałem, kilometry uciekały, za oknem zima szalała jak tylko mogła.Wiatr, śnieg, śnieg i wiatr. Nagle z daleka dostrzegłem pomarańczowe światła. To byłu " koguty " na kilku samochodach, które stały po lewej stronie drogi. Samochody osobowe, bus i dźwig.
- Acha, chyba "duży " w rowie. - pomyślałem.
Zwolniłem aby przejechać obok nich bezpiecznie. Gdy ich mijałem moim oczom ukazał się sam ciągnik, który wylądował w rowie. Nie wiem jakiej był marki, bo było ciemno. Nie zatrzymywałem się, aby nie potrzebnie nie robić korka.
Dziwne uczucie mnie ogarnęło. Gdy widzę samochód osobowy w rowie nie robi to na mnie wrażenia. Ale, gdy widzę "dużego " i dźwig to zawsze ogarnia mnie dziwne uczucie. Uczucie współczucia dla tamtego kierowcy i dziwna radość, że to nie mnie spotkało.
Zawsze wtedy, proszę Boga, aby czuwał nademną i moją ciężarówką.
Gdy minąłem Paryż, uparta zima odpuściła. Pozwoliła mi jechać w spokoju. Została daleko za mną. Męczyła kierowców, którzy byli w tamtym rejonie. W rejonie północnego Paryża i północnej Francji oraz południowej Belgi.
Następnego dnia rozładowałem się w Niemczech i dostałem namiary na kolejny ładunek.
Ucieszyłem się, że już mam kolejny ładunek. Następnego dnia załadowałem się i skierowałem się spowrotem w kierunku Francji.
- Dobra, jadę przez Louxembourg, póżniej trochę przez Belgię i wpadam do Francji - Trasa bardzo prosta.
- Zaraz, zaraz. Przecież tam są pozamykane drogi. Kilkunasto kilometrowe korki. Którędy jechać, aby ominąć je wszystkie i dojechać do celu na czas ? - Takie pytania krążyły w mojej głowie.
Wykonałem kilka telefonów, aby rozeznać sytuację jaka panuje w rejonie do którego miałem jechać.
Między innymi zadzwoniłem do Artura " Truckmaniac ", który znajdował się w tamtym rejonie, dokładnie na A1. Stał w korku i nie mógł się ruszyć. Spędził w nim trzydzieści osiem godzin.
Dosyć długo rozmawialiśmy. Brałem pod uwagę kilka wariantów aby ominąć korki. Było również, kilka niewiadomych, czy jak pojadę wybraną drogą, nie wjadę w inne korki. Artur to bardzo doświadczony kierowca i Francję zna bardzo dobrze. Skorzystałem z jego doświadczenia i podpowiedzi. Również kolega z firmy, który także jest doświadczonym kierowcą powiedział mi o warunkach panujących w tamtym rejonie i trasie którą mogłbym jechać omijając korki.
- Więc już wiem co w trawie piszczy - Jadę tu, tu i tu. Zobaczymy jak będzie.
Pojechałem. Miałem dużo szczęścia. Gdy dojechałem do rejonu najbardziej zaatakowanego nagłym powrotem zimy, drogi były już przejezdne. Gdy jechałem " landówką " i mijałem A1 , widziałem sznur ciężarówek, które stały w korku.
 - Uf, dobrze ze ja jadę - pomyślałem.
To był plus jazdy " landówkami " droga była przejezdna. Ale przede mną jeszcze pauza i nocka. Czego można się spodziewać na " landówce " ? Pięknego, oświetlonego, bezpiecznego parkingu ? Nie !
Zwykłego, ciemnego, niczym nie przypominającego bezpiecznego parkingu - DZIKUSA !
- Jak ja tego nie lubię, pełne baki i ciemny dzikus. Nie byłem sam na tym dzikusie. Było tam w sumie z dziesięć ciężarówek, ale to marne pocieszenie. Każdy śpi i nie koniecznie musi słyszeć, że dzieje się coś dziwnego na parkingu.
Nocka zleciała. Zawsze po przebudzeniu przekręcam stacyjkę i patrzę na wskaźnik poziomu paliwa. Ta czynność, to już mój nawyk i nie sądzę, że to się kiedyś zmieni.
- Ok. wszystko w porządku. Poranna toaleta, kawa i ruszam dalej.
Dojechałem na rozładunek. Bez korków, bez problemów na czas. Miałem dużo szczęścia w tych kilku dniach. Inni kierowcy tyle szczęścia nie mieli. Jedni wylądowali w rowie, inni w korkach, a ja tym razem bez przykrych niespodzianek. Takie to właśnie " Życie w trasie"

Poniżej " Życie w trasie - cz.45 ", w której możecie zobaczyć, jak wyglądała sytuacja we Francji, kilka dni po ataku zimy.

Młody Trucker - Forum początkujących kierowców zawodowych

4 komentarze:

  1. czytałem ostatnio tekst na Demotywatorach, idealnie oddający tą sytuację.
    "Zima w tym roku jest jak student przed sesją. W dwa dni chce nadrobić pół roku".

    Pozdrawiam !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. I tak trzymaj Krzysiu , beż złych przygód , wracaj szczęśliwie do rodziny i przyjaciół.,
    Szerokości-Markulus

    OdpowiedzUsuń
  3. To cieszę się ,że bezpiecznie trasa przebiega - przyczepności .

    OdpowiedzUsuń
  4. Czołem Krzychu. Mnie ta zima zaskoczyła w Belgii ale pół biedy, nie zdążyli przed mną dróg pozamykać.

    OdpowiedzUsuń