poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Weekend wcale nie musi być nudny

Weekend dobiega końca,jutro rano o szóstej trzydzieści ruszam na rozładunek.Do celu mam niecałe sto kilometrów.Później czekam na ładunek do Francji.We wtorek święto Pierwszy Maja.W Niemczech mogę jechać do północy,a we Francji do godziny dwudziestej drugiej.Nie wiem gdzie jutro będę o godzinie dwudziestej drugiej,czy jeszcze w Niemczech czy już we Francji,wszystko zależy od tego,o której dostanę ładunek i się załaduję.Ale to w tej pracy mi odpowiada.Nie wiem gdzie,o której i kiedy pojadę.Nie wiem kiedy skończę trasę,czy w domu będę za siedem dni,dziesięć a może,czternaście.Z jednej strony,ktoś może uważać,że to jest minus tej pracy,że jest tyle niewiadomych.Ale jeżeli ktoś decyduje się na pracę kierowcy i do tego w międzynarodówce,to musi być na to przygotowany,że tak będzie.Oczywiście są firmy,które plan pracy mają dokładniej ułożony,czyli jedziesz na unie i za dwa lub trzy tygodnie wracasz tak jak byłeś umówiony.W mojej firmie jest inaczej.Jadę na unię i nie wiem czy będę dwa czy trzy tygodnie,a nawet mogę być cztery tygodnie,wszystko zależy jak układają się ładunki.Jestem przygotowany do takiego obrotu sprawy i odpowiada mi taki układ.W domu z żoną wspólnie uzgodniliśmy,że w takim systemie będę pracował i wszystko jest w porządku.Takie weekendy jak ten dużo nam dają,bo mam sporo czasu na kontakt z rodziną poprzez Skype.Nigdzie nie muszę się śpieszyć,stoję w miejscu więc internet mi się nie traci,a że staram się stać weekendy na bezpiecznych parkingach przy stacjach benzynowych to zasięg internetu i siła odbioru jest przeważnie na dobrym poziomie.Powiem szczerze,że kontakt kilku godzinny przez internet za pomocą Skype,bardzo ułatwia walkę z tęsknotą,za żoną i córką.Widzieć ich i słyszeć ich głosy to coś wspaniałego.Mogę z "pełnymi akumulatorami"jutro zaczynać nowy tydzień i jechać robić kolejną Francję.

Ale co oprócz rozmów z rodziną robiłem tego weekendu ? Wczoraj było bardzo gorąco i powoli w kabinie ciężko było wysiedzieć.Najpierw postanowiłem,że pójdę pochodzić po parkingu,siądę na jakiejś ławce w cieniu i tak będę walczył z upałem.Ale gdy wyszedłem na zewnątrz,zobaczyłem dróżkę,która biegła gdzieś w górę za parking,a że obok znajdują się wspaniałe góry,postanowiłem zrobić sobie wycieczkę górską,bo już nie pamiętam jak to jest chodzić po górach.Gdy byłem w szkole podstawowej,miałem to szczęście,że mój wychowawca miał wszystkie szlaki górskie w polskich górach opanowane do perfekcji i zabierał nas bardzo często na rajdy górskie,gdzie przy akompaniamęcie gitary chodziliśmy po górach od schroniska do schroniska.
Popatrzyłem na góry,które są tutaj i powiedziałem.
- No to dajesz Krzychu,tak jak kiedyś,idziemy w góry zdobyć jakiś szczyt.
I poszedłem.Co tu więcej pisać.Zrobiłem film i sami zobaczcie jak można sobie czas zorganizować na weekendzie czterdziestopięcio godzinnym.
Po takim spacerze to apetyt lepszy,zdrowie lepsze i śpi się lepiej.Na pewno nie była to moja ostatnia wyprawa.Jak tylko będę miał okazję to będę robił tutaj na Unii takie wyprawy i pokazywał je na YT.
Teraz góry innym razem może to być ocean,nigdy nie wiadomo i to właśnie jest piękne tej pracy.


















niedziela, 29 kwietnia 2012

Spotkanie ze SZWAGREM

Piątek,czyli wczoraj układał się tak,że powoli traciłem nadzieję na dostanie ładunku.Zbliżała się godzina dwunasta w południe gdy zadzwonił telefon.Krótka rozmowa z szefem i już znam swoją przyszłość na następne siedem dni.No może nie całą,nie tak dosłownie,ale na pewno wiem co mniej więcej będę robił.Na pewno jeszcze jeden tydzień w trasie i na pewno jeszcze jedna Francja do zrobienia.A co wydarzyło się po odłożeniu telefonu na swoje miejsce?Palę silnik i jadę na załadunek.Tym razem to taki taktyczny ruch,aby mnie przeżucić w rejon Monachium.Stałem w mieście Worms oddalonym od Monachium o około czterysta dwadzieścia kilometrów.Z miejsca gdzie stałem,do miejsca załadunku dzieliła mnie odległość około czterdziestu kilometrów.Trochę autostradą i resztę landówką.Dojazd bez problemowy.Zgłosiłem się w biurze spedycji,podałem numer załadunku i poszedłem do swojej ciężarówki czekać na swoją kolej załadunku.Po niecałych trzydziestu minutach przyszedł po mnie operator wózka widłowego i kazał za sobą jechać wskazując mi drogę,gdzie będę ładowany.Podjechałem pod duży magazyn,przygotowałem naczepę do załadunku,wózkowy wrzucił na naczepę paleciak i już wszystko wiedziałem co mam robić.Trzydzieści trzy palety papieru toaletowego o łącznej wadze prawie pięciu ton.Wózkowy przywoził po dwie palety i kładł je na brzegu naczepy,a ja szybko przewoziłem je na tył i układałem jedna obok drugiej.Po około trzydziestu minutach naczepa była już cała załadowana.Jeszcze zostało tylko wypakować trzydzieści palet na wymianę z paleciary,jeszcze raz odwiedzić biuro aby odebrać papiery i można było już ruszać w drogę.Trasa krótka,pisałem wcześniej,chodziło o to żebym nie jechał tych kilometrów na pusto.Tu w rejonie Monachium,szybciej dla mnie coś znajdą i będę mógł pędzić na Francję.Wystartowałem około godziny szesnastej.Przejazd w rejon Monachium to żadne wyzwanie,wskoczyłem na autostradę i jadę spokojnie rozglądając się dookoła i przypatrując się samochodom osobowym i osobom jadącym w środku.
- Ale ruch,weekend zaczynają,wracają z pracy,jadą do rodziny,pewnie chcieli by jechac szybciej.
Takie myśli chodziły mi po głowie,gdy patrzałem na te osobówki.
Ale niestety piątkowe popołudnie na autostradzie A-5 którą jechałem raczej na sto procent gwarantowało,że te osobówki wraz ze mną znajdę się w korku.Zresztą na autostradzie A-8,na którą się kierowałem,też można było spodziewać się korka.I wcale się nie pomyliłem.W rejonie Stuttgardu na przeciwległym pasie ruchu,korek sięgał ponad piętnastu kilometrów,Na szczęście na moim pasie tworzące się korki,szybko rozładowywały się.Jechałem spokojnie,miałem dobry czas,rozładunek dopiero na poniedziałem.Moim celem było podjechać jak najbliżej Monachium i zaszyć się gdzieś na parkingu by zacząć robić weekend.W cb-radiu,co jakiś czas słyszałem rozmowy innych kierowców informujących się wzajemnie o sytuacji na poszczególnych autostradach.Mnie te informacje nie dotyczyły bo miałem tylko jedną opcję,jazda autostradą A-8 jak najbliżej Monachium.Inni kierowcy zastanawiali się jaką wybrać opcję,aby ominąć korki.Już miałem wyłączyć cb-radio,bo przeszkadzało mi w słuchaniu muzyki,ale zmieniłem zdanie i tylko je przyciszyłem.Jechałem dalej,co jakiś czas musiałem zwalniać prawie do zera,ale jakoś zbytnio nie przejmowałem się tym,poprostu jechałem tak jak pozwalały mi na to warunki panujące na drodze.W pewnym momencie w cb-radiu niezbyt wyraźnie usłyszałem zdanie,
- Czy to ty jesteś tym kierowcą,który prowadzi bloga ?
Zacząłem wsłuchiwać się w głosniki radia,bo nie byłem pewny,jak brzmiało to zdanie i do kogo było adresowane.
- Czy to ty jesteś tym kierowcą.który prowadzi bloga? - padło to samo pytanie drugi raz.
Tym razem dokładnie zrozumiałem i odpowiedziałem.
- Tak prowadzę bloga.
Okazało się,że przedemną jedzie bus na polskich tablicach,a w środku kierowca,który wołał mnie przez radio.Zaczęliśmy ze sobą rozmawiać.Po kilku minutach zaproponowałem,że możemy się zatrzymać na parkingu,wypijemy po kawie,porozmawiamy a ja w tym czasie wykręcę pauzę czterdzieści pięć minut.Tak też zrobiliśmy.Po kilku kilometrach jazdy,zatrzymaliśmy się na parkingu,zaparkowaliśmy swoje auta poznaliśmy się osobiście.
- Krzysiek.
- Marek.
Powiedzieliśmy do siebie podając sobie ręce.
- Wskakuj do mnie - powiedziałem i zaprosiłem go do siebie.
Marek,poszedł tylko do swojego busa po kubek na kawę i po chwili siedzieliśmy u mnie,popijaliśmy kawę i rozmawialiśmy na różne tematy.Skończyliśmy kawę i przenieśliśmy się tym razem do busa.
SZWAGIER - taką ksywę ma Marek i taki nick używa na internecie,też nagrywa filmy ze swoich tras.Pokazał mi kilka z nich.Poprosiłem go,aby pokazał mi aparat którym nagrywa i opowiedział mi o nim.Spotkanie uważam za bardzo fajne i cieszę się,że nie wyłączyłem tego cb-radia i że SZWAGIER zawołał mnie przez nie.Spotkanie trwało grubo ponad godzinę i niestety musieliśmy się pożegnać,bo przecież każdy z nas miał ładunek na pace i do pokonania swoją trasę.
Oczywiście nagrałem część tego spotkania i będzieci mogli zobaczyć je w kolejnych częściach "Życie w trasie."Teraz złożyłem krótki film,abyście mogli poznać SZWAGRA bliżej,bo moim zdaniem jest bardzo ciekawym człowiekiem,kierowcą z pasją.Jeździ busem po całej europie i nagrywa swoje trasy.Ma również swój kanał na YouTube,gdzie możecie to wszystko zobaczyć.Polecam.Zobaczcie i oceńcie sami.Na końcu filmu podałem linki do jego stron.Na YT zrobiłem suba,bo jestem ciekawy co u niego będzie się działo.Na FB kliknąłem"Lubię to"aby być na bierząco,bo również robi wspaniałe zdjęcia i tam je umieszcza.Oczywiście zostaje stałym bywalcem na jego blogu i będę mu kibicował w jego podróżach po Europie.Wymieniliśmy się numerami telefonów i napewno będziemy w kontakcie.Uzgodniliśmy,że musimy się jeszcze spotkać,porozmawiać i powymieniać się doświadczeniami.Wiadomo,że w naszym przypadku nie jest to łatwe,będąc ciągle w trasie,bo przecierz nie my planujemy sobie trasy,tylko robią to inni,ale dla chcącego,nic trudnego.W dzisiejszych czasach,w dobie internetu,telefonów komórkowych i GPS wszystko jest możliwe.Do następnego SZWAGIER !

I to są te piękne chwile w "Życiu w trasie",które możemy przeżywać,będąc kierowcami.Sytuacje,o których nigdy byśmy nawet nie pomyśleli.Możliwość poznawania wspaniałych ludzi i zawieranie nowych znajomości dzięki temu,że "Żyjemy w trasie".

Czasami,ktoś mnie pyta - "I co podoba Ci się ta praca".
Ja odpowiadam - "Ja kocham tą pracę"
i wtedy widzę jak dziwnię się na mnie patrzy :)



piątek, 27 kwietnia 2012

Wszystko w porządku ale lipa też jest

Wszystko w porządku

Jakiś czas temu,dokładnie nie pamiętam kiedy to było,ale na pewno ponad dwa lata temu,wtedy to wraz z żoną prowadziłem knajpę,a dokładnie mówiąc był to typowy bar na osiedlu między blokami.Był to okres w moim życiu,gdy przez kilka lat nie jeździłem zawodowo,tylko sprawdzałem swoje siły jako prywatny przedsiębiorca czyli prowadziłem działalność gospodarczą.W związku z tym barem,przypomniała mi się zabawna historia,która lubi powraca do mnie jak bumerang i nie mogę się od niej uwolnić.
Pewnego dnia przyszedłem do baru i nie było to nic nadzwyczajnego,bo będąc właścicielem przebywałem tam bardzo często.Wchodząc do środka,przywitałem się z chłopakami,którzy stali zaraz przy wejściu i wszedłem dalej.Przy barze na hokerze siedział chłopak,którego bardzo dobrze znałem.Miał na imię tak jak ja - Krzysiek.Podałem mu rękę i mówię.
- Siema,co słychać ? - powiedziałem.
- W porzo - odpowiedział.
- To spoko - powiedziałem znów.
- Ale lipa też jest - usłyszałem z jego ust.
Stałem przed nim i patrzyłem na niego i dopiero po chwili zacząłem się lekko uśmiechać.
Rozbawił mnie nieźle,bo nigdy wcześniej nie słyszałem takiej odpowiedzi na pytanie - co słychać ?.Zawsze było albo w porzo albo lipa,a tu gdy ja już przyjąłem do wiadomości ,że jest w porzo on mi nagle mówi,że lipa też jest.
Jeszcze chwile obok niego postałem i bez słowa poszedłem na zaplecze powtarzając te słowa
"W porzo ale lipa też jest" Co za gość pomyślałem.Nie wypytywałem go dlaczego jest lipa,ale tak naprawdę w naszym życiu,rzadko jest wszystko w porządku,przeważnie są sprawy fajne czyli w "porządku" i sprawy niefajne,nieprzyjemne przez,które mamy mdłości i spać nie możemy czyli "lipa"

I właśnie u mnie sprawy mają taki obrót "Wszystko w porządku,ale lipa też jest"
Więc co się dzieje - już mówię,zacznę od początku.

Dzisiaj na moim kanale YouTube,zamieściłem film pt."Freightliner - Mercedes - Stuttgard"



 

Poprzedni post skończyłem tym,że jestem załadowany i znajduję się we Francji.Ten film nagrałem,gdy byłem na rozładunku w Mercedesie w Stuttgardzie zanim pojechałem się ładować na Francję.Trochę skaczę po temacie,ale miałem nadzieję,że go wyślę ze stacji Shella we Francji,gdzie spędzałem ostatni weekend.(pauza 45 h)niestety,złosliwość rzeczy martwych i filmu nie udało się wysłać.Więc zanim napiszę co wydarzyło się po weekendzie czyli od poniedziałku do dzisiaj,chciałem jeszcze pokazać kilka zdjęć,które moim zdaniem są tego warte.


Kilka zdjęć zanim dojechałem na weekend na Shella,których nie miałem możliwości wcześniej opublikować.



Fabryka Mercedesa w Stuttgardzie.Stanąłem przy krawężniku,aby zrobić pauzę 45 minut.Nikomu tu nie przeszkadzałem,zaraz z przodu jest brama wyjazdowa,na której oddaje się podbity dokument przez pracownika,który dokonywał rozładunku.W tym momencie,wracałem z parkingu obok na którym stały wszystkie ciężarówki,które pokazałem na zdjęciach.









Na tych zdjęciach jestem już załadowany.Na pace mam ponad dwadzieścia ton ładunku i przed sobą trasę ok.1300 km.Z tankowaniem w Luxembourgu.Miało być szybko i sprawnie,a było całkowicie odwrotnie.Piątkowe popołudnie,ludzie jadą z pracy,inni z rodziną na weekend i nic dziwnego że tworzyły się korki.Sto kilometrów jechałem przez dwie godziny,gdzie w normalnych warunkach,autostradą powinienem jechać godzinę  i dziesięć minut.Więc z wielkiego planu dojechania do Luxa tankowania i przeskoku do Francji na noc,zostały tylko marzenia.Gdy zacząłem jechać po załadunku,miałem tylko cztery godziny jazdy i pauza.


Jadąc ze Stuttgardu do Francji przez Luxembourg najkrótsza droga,którą ja jeżdżę jest taka.Piszę,że zaczynam jechać z Stuttgardu.ponieważ załadunek miałem dwadzieścia kilometrów od Mercedesa,gdzie się rozładowywałem.Najpierw jazda autostradą A-8,potem przeskok na kawałek A-5 dosłownie półtora kilometra,wjazd na landówkę  przez Karlsruhe by dostać się na autostradę A-65 na której właśnie są zrobione te dwa zdjęcia.Na zdjęciach góry przez które się przejeżdża landówką B-10,aby dostać się na autostradę A-8 w kierunku Luxembourga.Przejazd przez te góry pokazałem w trzynastym odcinku "Życie w trasie"bardzo piękny przejazd,szczególnie w taką pogodę.Chciałbym kiedyś w tych górach robić weekend,szczególnie latem.Może kiedyś wypadnie taka trasa.


Parking dzikus w Niemczech przy autostradzie A-8.Przejazd przez korki oraz przez góry z ładunkiem ponad dwudziestu ton skończył się niezbyt dobrym wynikiem jeżeli chodzi o przejechane kilometry.Niestety,czasami mam ambitny plan przejechania sporej odległości,a życie ma swój plan i wcale nie konsultuje go ze mną.Tak więc pauzę zacząłem ok.140 km przed Luxembourgiem.Na parkingu stało nas cztery ciężarówki.Zrobiłem pauzę dziewięć godzin i o drugiej trzydzieści ruszyłem dalej.Bez problemu dojechałem do Luxembourga,zatankowałem i spokojnie dojechałem na stację Shell we Francji gdzie zrobiłem pauzę tygodniową czterdzieści pięć godzin.Stacja znajduje się przy autostradzie A-10.





Stacja Shell we Francji pod Paryżem przy autostradzie A-10. Poniżej kranik z wodą i moje bańki,do których nabierałem wodę w poniedziałek rano tuż przed końcem pauzy i wyjazdem.W ciężarówce na co dzień używam dziesięciolitrowej banki z kranikiem,a w schowku pod łużkiem,trzymam zapas wody.Cztery bańki każda mieści pięc litrów wody.


Lipa też jest

Fajnie się pisze,że wszystko wychodzi,coś zaplanuję i realizuję plan.Ładunki dostarczone na czas,albo nawet przed czasem.Miód i malina,krótko mówiąc.No ale,prowadzenie bloga zobowiązuje,bynajmniej ja mam takie podejście.Jeżeli robię coś dobrze,piszę o tym,pokazuję na filmach i zdjęciach.No ale jeżeli coś nie wychodzi,albo coś spieprzę to co wtedy.Głowę w piasek jak struś i udawać,że sprawy nie ma,że nic się nie stało i znów robic ładne fotki i wrzucać na bloga.Założenie moje jest takie i było od samego początku.Pokazuję "Życie w trasie"takie jakie ono jest.Mówiłem już,bez ściemy.Te piękne chwile gdy jestem "The Best" i te złe chwile gdzie nie jestem "The Best".I właśnie nadeszła ta chwila,aby napisać jak dałem "ciała"czy jak ktoś woli "dałem plamę i to nie małą".Strasznie nie lubię dawać "ciała"czy "plamy"no ale stało się i muszę przełknąć "gorycz porażki"
- Właściwie to co się stało,że tak jedziesz po sobie.? - Pewnie pytacie w tym momęcie.
No dobra,lipa też jest i trzeba o niej napisać.
W poniedziałek,gdy wyjechałem z parkingu miałem do przejechania ok.500 km.Trasa łatwa,znana żaden problem z dojazdem.Jedyna rzecz,która mnie martwiła to rejon w który jechałem.Był to region - Brytania.Ten sam rejon,w którym "Son of a Bitch"opróżnił mi kotły.Jechałem dokładnie ok.150 km w lini prostej od tego miejsca.Miejscowość nazywa się Lamballa i leży na zachodzie Francji niedaleko miasta St.Malo.Gdy zjechałem z ostatniego kilometra autostrady na landówkę,która miała mnie doprowadzić do celu,w mojej głowie nieustannie kotłowały się myśli.
- Mam prawie pełne kotły,przecież jadę prosto z Luxa.
- Jeżeli dojadę do samej firmy,która co prawda leży w zonie "strefa przemysłowa"i firma będzie zamknięta to czy będzie tam jakieś bezpieczne miejsce na noc.?
- A jeżeli w tamtym rejonie,nie będzie bezpiecznego miejsca na noc,to zostanie mi włożyć zapałki w oczy i siedzieć do rana pilnując kotłów,bo drugi raz to ja już sobie nie dam ich opróżnic.
Jechałem zbliżałem się do celu i rozmyślałem o tym wszystkim coraz intensywnej.Była godzina lekko po siedemnastej.Ogólnie rozładunek miałem na wtorek rano,ale gdyby udało się zrzucić w poniedziałek wieczorem to było by super.
Jednak okazało się,że landówka którą jechałem jest całkiem niezła,pod względem parkingów na noc.Mijałem stacje z parkingami,gdzie stały ciężarówki i były jeszcze wolne miejsca.Kawałek dalej jakieś dziesięć kilometrów przed moim celem,był duży parking i dużo ciężarówek.Były również wolne miejsca.Ucieszyłem się i wyluzowałem.
- Będzie dobrze jak nie na zonie pod firmą to tu spędzę noc - mówiłem do siebie.
Dojechałem na  miejsce.Wjechałem na zonę,szybko znalazłem firmę i wjechałem na jej teren.
Była godzina siedemnasta trzydzieści i wyglądało,że wszyscy tam jeszcze pracują.Na parkingu dla samochodów osobowych,zauważyłem dużo aut i stwierdziłem ,że pewnie są to auta pracowników.
- Lepiej być nie może,pracują więc się rozładuję i zawijam się na ten duży parking,który widziałem niedaleko stąd przy landówce.
I tu zaczęły się moje problemy,czyli moja lipa.
Na terenie firmy była tylko jedna rampa,nie wiem dlaczego,ale podjąłem decyzję że podjadę pod tą rampę i pójdę się rozpytać co i jak.
Ale podjazd pod rampę był na prawe lustro.No i dobrze jak na prawe to na prawe.
Najpierw musiałem podciągnąć trochę do przodu,czyli podjechać w kierunku tego parkingu dla osobówek,ale na samym początku wjazdu był znak "zakaz wjazdu pow.3,5 T"
Jak tu się cofa,jak tu jest zakaz.Zignorowałem go i wjechałem ze cztery metry za ten znak.
- Strasznie tu ciasno - mówiłem do siebie jak zacząłem się łamać.
Z tyłu za mną była ściana budynku,która zasłaniała mi podjazd pod rampę
Była tam jeszcze barierka i kontener na odpady papierowe,na który też musiałem uważać.
- Jak oni tu podjeżdżają,przecież tu nic nie widać - mówiłem do siebie cofając.
Spojrzałem przez lewe okno.
- o kurczę zaraz zachaczę o krawężnik.
Po mojej lewej stronie był wysoki krawężnik i odrazu skarpa.Zauważyłem ,że w tym miejscu skarpa jest ujeżdżona przez koła ciężarówek.
- Wygląda,jak by wszyscy tak cofali i jeździli po tej skarpie - powiedziałem do siebie.
Byłem za bardzo złamany,a nie mogłem podciągnąć do przodu,ani wcześniej się prostować,bo przeszkadzał mi ten krawężnik a zderzakiem prawie tarłem po tej skarpi.
- Coś mi tu nie gra - powiedziałem do siebie.
- Żeby taki kijowy podjazd zrobili - nie dawało mi to spokoju.
- Wyjeżdżam stąd i spróbuję jakoś inaczej podjechać.
Gdy zacząłem wyjeżdżać z powrotem,z przeciwka z tego parkingu dla osobówek w moim kierunku jechał samochód osobowy.
I tu popełniłem podstawowy błąd.Powinienem jechać spokojnie i czekać aż ten samochód zacznie cofać,a co ja zrobiłem ?.Zjechałem na prawą stronę,chcąc puścić tą osobówkę,myślałem jeszcze o tym ,żeby nie rozwalić zderzaka o ten krawężnik i nie zbyt dokładnie przyjrzałem się w prawe lustro.I co się stało.Byłem mocno złamany,zjeżdżając w prawo nie pozwoliłem naczepie się odpowiednio wyprostować i paleciarą przejechałem po betonowym murku,który był wymurowany obok fundamentów
- Ja pierniczę rozwaliłem sobie paleciarę - aż mi się zimno zrobiło.
Ta osobówka w końcu cofnęła,wyjechałem stamtąd,stanąłem obok budynku i poszedłem zobaczyć co się stało.
- O ja cie .... prawa strona paleciary cała zmasakrowana.
I czar prysł w jednym momęcie,pękł jak bańka mydlana.Jeszcze przed paroma minutami,byłem dumny z siebie,że tak sprawnie mi wszystko poszło,a teraz klnę pod nosem i nie mogę w to uwierzyć co się stało.
- Ale jestem gamoń,jak mogłem nie zauważyć tego murka,po co wogóle tam wjeżdżałem,mogłem stanąć tutaj i najpierw iść się rozpytać czy wogóle dzisiaj mnie rozładują.
Byłem taki wściekły na siebie,że trudno to opisać.
- Teraz to musztarda po obiedzie.
Poprostawałem tą paleciarę ile mogłem,spiąłem ją trzema pasami i tak jeżdżę z taką pokrzywioną i porysowaną.Oczywiście rozmawiałem już na ten temat z moim szefem,który jest wyjątkowo wyrozumiały.Nie wiem co dalej będzie z tą paleciarą,czy da się ją poprostawać i pomalować,czy trzeba będzie kupić inną,nie koniecznie nową,może być używana ale dobra i nie pokrzywiona.
Szczerze mówiąc to ta paleciara nie była super nowa i super prosta i sprawna.Poprzedni kierowcy też jej dali w kość no ale jednak była i tak tragicznie nie wyglądała.Ja ją załatwiłem na cacy.
Powiedziałem szefowi,że koszty naprawy pokryję.Taki jestem dałem ciała,to teraz popłynę na kasie.Trudno.Zjadę na bazę to się okaże co dalej z tą paleciarą i jakie koszty.
Więc widzicie jak jest,czasami świeci słońce,piękna pogoda i wszystko układa się jak należy.a czasami pada deszcz i nic się nie układa.Wystarczy chwila nieuwagi,mały błąd,nie dokładne ocenienie sytuacji,złe spojrzenie w lustra,żeby narobić sobie problemów i kosztów.
Nie jestem idealny i za takiego się nie uważam.Też zdarza mi się popełniać błędy.Jestem zwykłym śmiertelnikiem,który chce zarobić na rodzinę.Jednak z każdego błędu staram się maksymalnie wyciągnąć wnioski,co poszło nie tak i dlaczego.Dokładnie wiem gdzie i jakie popełniłem błędy.Do końca nie potrafię tego wytłumaczyć - dlaczego je popełniłem.Czy pośpiech,czy zbytnie wyluzowanie a może po kilku udanych trasach zbyt szybko stwierdziłem że jestem "Debeściak".Krzysztof - więcej pokory,więcej.Taką mam odpowiedź.
Na drugi dzień,oceniłem sytuację na nowo,na spokojnie.Podjechałem pod rampę z drugiej strony,na lewe lustro,bez żadnych problemów.BEZ PROBLEMÓW.Jednak dało się,wczorajsza decyzja o cofaniu na prawe lustro była dużym błędem,który zemścił się na mnie bardzo szybko.
Po rozładunku,po dwóch godzinach dostałem dwa ładunki do Niemiec.Trasa ponad tysiąc kilometrów przebiegła spokojnie.Rozładowałem te miejsca wczoraj również bez problemów.Teraz stoję na stacji Aral i czekam na ładunek.Nie wiem czy kolejny ładunek będzie do Polski,czy zrobię jeszcze jedną Francję.Chciałbym zrobić Francję,ale nie odemnie to zależy.W poniedziałek minie dwa tygodnie jak jestem w trasie.Ładunki układająsię dobrze.Z każdym poradziłem sobie bez większych problemów,wszystkie dostarczone na czas.
Czyli wszystko w porządku,ale lipa też jest.


sobota, 21 kwietnia 2012

Pauza 45 h - Weekend - Start

W piątek rano, ruszałem do Stuttgardu z ładunkiem na pace. Wiozłem 13200 kg części do fabryki Mercedesa. Na rozładunku zjawiłem się o godzinie dziesiątej. Byłem tam pierwszy raz, bardzo duża fabryka i to przez duże Bardzo. Takie małe miasteczko Mercedes w mieście Stuttgard. Na terenie fabryki jezdnia dwukierunkowa, przystanek autobusowy, sygnalizacja świetlna. I weź tu szybko znajdź gdzie w tym miasteczku masz się rozładować. Na bramie dostałem dokument potwierdzający, że wraz z moim Manem przebywam legalnie na terenie fabryki, wszystko zanotowane w komputerze. Z bramy zostałem odesłany do biura, gdzie została ostemplowana moja CMR - a i z mapką w ręku powędrowałem  spowrotem na parking, by odpalić Mańka i jechać na rozładunek. Przy pomocy mapki i jednego z pracowników szybko dotarłem na miejsce, gdzie zostałem szybko i sprawnie rozładowany. Oczywiście wszystko musiało się odbyć szybko, a to dlatego, że czekał już na mnie kolejny ładunek. Więc szybki przejazd do miejscowości oddalonej od Stuttgardu o dwadzieścia kilometrów i następny ładunek na pace. Trasa w rejon Brytania, obok miasta St.Malo. Więc załadowany zaczynam jechać, ale jest piątek godzina popołudniowa, ludzie zaczynają weekend i pierwsze sto kilometrów pokonuję w prawie dwie godziny. Plan był ambitny. Jadę przez Luxa, tankuję kotły, wbijam na Francję i zaczynam pauzę dziewięć godzin. Rano wstaję i jadę dalej. Plan, planem a życie, życiem. Po przejechaniu stu kilometrów ze średnią prędkością pięćdziesiąt na godzinę, skończyłem jazdę po ok .trzy i pół godzinie.Do Louxembourga zostało mi  stoczterdzieści kilometrów. Ha, ha dobre miałem spać we Francji, a nawet nie wyjechałem z Niemiec. No ale cóż,tak to już jest.

Poniżej filmik nagrany na parkingu, gdzie robiłem pauzę 9 h. Niemcy autostrada A-8 140 km przed Luxembourgiem.


Młody Trucker - Forum początkujących kierowców zawodowych

Pauzę kończyłem o godzinie drugiej trzydzieści i przed trzecią rano ruszałem dalej. Zaliczyłem tankowanie w Luxie i z pełnymi kotłami poleciałem na Francję. Stoję pod Paryżem na stacji Shell. przy autostradzie A-10. Jest tutaj duży, oświetlony parking. Dużo ciężarówek, więc myślę że jest to jedno z najbezpieczniejszych miejsc do spędzania weekendu z pełnymi kotłami we Francji.
Dzisiaj ujechałem dokładnie 601 km, do celu zostało mi coś ok. 450.
Zacząłem weekend, lepiej być nie mogło. Bezpieczny parking, darmowe Wi-Fi, darmowy prysznic. Rzadko zdarza się taki wypas, więc trzeba wszystko wykorzystać.
Narazie tyle ,idę coś zjeść, skleić krótki filmik z dojazdu tutaj, który wrzucę na Facebook i blog jutro.
Jutro kolejny ambitny plan, będę wrzucał 16 cześć " Życie w trasie ", mam nadzieje, że ten ambitny plan zakończy się sukcesem.
Pozdrawiam.

wtorek, 17 kwietnia 2012

Nowa trasa - Pierwsza noc za mną

Jestem już w trasie. Tak się złożyło, że jazdę zacząłem o pierwszej w nocy. Dziesięć godzin jazdy, dwie pauzy po około jednej godziny każda i przejechane 792 km. Pauza dobowa od godziny trzynastej. Ruszam o drugiej w nocy. Do celu zostało 267 km. Jakieś trzy godziny jazdy, planuję być na rozładunku o szóstej rano. Po rozładunku jadę po kolejny ładunek. Czeka już na mnie. Załaduję się i polecę z nim do Francji w rejon Paryża.
Trasa rozpoczęta, internet doładowany, pierwsza noc za mną, pierwszy sen w kabinie też, obiad, kawa i szukanie parkingu również. Chciałem podjechać jak najbliżej celu i choć nie lubię jechać do ostatniej minuty ,to niestety tak się stało bo od dłuższego czasu nie było parkingu. Jechałem, sprawdzałem czas jazdy na tachografie i gdy wjechałem w końcu na parking by zacząć pauzę, z przedłużonego czasu jazdy do dziesięciu godzin zostało mi dokładnie dziewięć minut.
- No to mi się podoba, czas jazdy wyjechany na maxa ,dobre kilometry i nie przegięte tacho. Tak trzymać.
Powiedziałem sam do siebie ,choć jeszcze parę minut temu, nie miałem tak dobrego humoru ,patrząc jak czas jazdy dobiega końca ,a parkingu jak nie widać tak nie widać.
Mogę stwierdzić, że pierwszy dzień zaliczam do udanych,chociaż przez chwilę zacząłem się zastanawiać co się wydarzy, widząc w ciemnościach czarnego kota, który przebiegł tuż przed kołami mojego Mańka.
Na trzynastego w piątek staram się nie zwracać uwagi i to samo robię z czarnym kotem, ale my Polacy to chyba mamy w genach martwić się tymi przesądami i ze mną wcale nie jest inaczej.
Dobra, wyrzucam te myśli z mojej głowy i myślę pozytywnie. :)

Krótki filmik z pierwszego dnia trasy

Młody Trucker - Forum początkujących kierowców zawodowych



Poniżej kilka fotek z trasy i zdjęcie pierwszego posiłku na ciepło. Placki ziemniaczane z sosem. Kupione w Biedronce. Polecam.




Wygląda na to, że do końca tygodnia będę jeździł w nocy, a w dzień robił pauzy. Nie mam nic przeciwko takiej pracy, bo lubię jeździć w nocy ,lecz jest jeden duży minus. Nie ważne jak bardzo w dzień wydaje mi się że jestem wypoczęty to i tak nad ranem, pomiędzy godziną trzecią a piątą oczy robią się ciężkie i trudno je utrzymać otwarte. Wczoraj zaś miałem wrażenie, że gdzieś odpływam. I to kilka razy. Niedobrze. Rano na godzinnej pauzie trzydzieści minut spałem, zawsze to coś dla organizmu. Dzisiaj po południu spałem od godziny piętnastej do dziewiętnastej. Cztery godziny, ale obudziłem się i organizm już nie chciał spać. Zobaczymy dzisiaj nad ranem co mój organizm powie.

- Jedziemy, jedziemy !!!
czy może
- O rany jak mi się chce spać.

Odpowiedź w następnym poście.

niedziela, 15 kwietnia 2012

Wyruszam w kolejną trasę

Wszystko już dopięte na ostatni guzik, bynajmniej mam taką nadzieję. Ostatnio też mi się tak wydawało i w trasie okazało się że zapomniałem dużego ręcznika i śmietanki do kawy. Na szczęście jechaliśmy we dwóch i ręcznik pożyczyłem od kolegi z firmy. Dopiero w trasie okaże się czy wziąłem wszystko czy czegoś zapomniałem. Man załadowany, ładowałem się w piątek w Gliwicach. Byłem razem z żoną, bardzo fajnie spędziliśmy czas. Poniżej możecie zobaczyć krótki film z tego załadunku. Ładunek wiozę do Niemiec do Koln. Wyruszam dzisiaj o północy. Trasa 1050 km. Rozładunek we wtorek o siódmej rano. Tak się zaczyna tydzień, że będę jechał w nocy a pauzował w dzień. Jutro uruchomię mój internet mobilny i będę pisał na bieżąco jak przebiega trasa. Teraz kończę pisać post, dopijam kawę i jazda na bazę.

Młody Trucker - Forum początkujących kierowców zawodowych

Poniżej dwa zdjęcia.


1.a
1.a
Moje jedzenie na trasę. Trochę dużo, ale lubię dobrze zjeść w trasie. Energia do pracy jest potrzebna, a przecież czerpiemy ją z pożywienia. Mam nadzieję, że starczy mi na całą trasę, która prawdopodobnie będzie trwać ponad trzy tygodnie.

1.b
1.b
To zdjęcie zostało robione na załadunku w Gliwicach kamerą z laptopa (Skype)

Pozdrawiam..Szerokości :)

Chomikuj.pl - Informacja

Krótki post informacyjny.
W filmach z serii " Życie w trasie "czasami, a ostatnio częściej pojawia się podkład muzyczny. Przeważnie są to piosenki, które słucham w trasie i z jakiegoś powodu przypadły mi do gustu. W komentarzach często padają pytania o tytuł tych piosenek. Ponieważ nie zawsze pamiętam tytuł i aby móc odpowiedzieć ,muszę szukać danej piosenki co zajmuje mi czasami dużo czasu, postanowiłem otworzyć konto na chomikuj.pl i tam umieszczać utwory, które są w poszczególnych częściach " Zycie w trasie ". Utwory te ,są do pobrania z mojego konta całkowicie za darmo, wystarczy tylko mieć konto na chomikuj.pl
Założenie konta również jest całkowicie za darmo.
Podaje adres www do mojego konta chomikuj.pl

www.chomikuj.pl/kdtruck


Poniżej zrzut ekranu ze strony chomikuj.pl


www.chomikuj.pl/kdtruck

Narazie są tam dwa utwory z czternastej części.
Wchodząc do mnie na chomika, należy wybrać folder o nazwie: Muzyka - Życie w trasie - i w opisie każdego utworu jest podany numer odcinka " Życie w trasie ".
W następnych dniach poszukam pozostałe utwory i też je tam zamieszczę.
Będą tam również inne piosenki, które słucham w trasie.

Po lewej stronie powyżejkj przycisku " Lubię to " Facebook  umieściłem ikonkę na której znajduje się chomik ( przycisk ), który przeniesie Was bezpośrednio na mojego chomika.

Piszcie jak Wam idzie pobieranie, czy jest wszystko ok, czy są jakieś problemy i czy pobieranie jest darmowe. W razie problemów będziemy szukać rozwiązania.

Myślę, że tyle info. wystarczy. Zapraszam do pobierania utworów. Pozdrawiam.

wtorek, 10 kwietnia 2012

Nowa trasa,nowe filmy.

Święta, Święta i po świętach. Pojadłem, odpocząłem, spędziłem dużo czasu z rodziną. I o to chodzi w święta, żeby naładować akumulatory. Byłem dzisiaj na bazie dowiedzieć się kiedy w trasę, mógłbym zadzwonić ale bazę mam nie daleko więc pojechałem osobiście. Chciałem przepalić Mańka, bo ostatnie noce zimne, a stoi już tydzień. Przyjechałem, przekręciłem kluczyk, pierwszy komunikat " Rozżarzanie " po chwili " Uruchom silnik " Brum... i silniczek chodzi. OK. Pasuje.
Na bazie ruch, chłopaki szykują się do wyjazdu, mycie aut, klejenie plandeki. Tak klejenie, co się stało ?. Jak to na unii, jakiś inny " son of a bitch " pociął plandekę jednemu z chłopaków i teraz trzeba ją pokleić. Łaty na ciepło i jest ok. ale znak pozostaje. Nie staram się zrozumieć dlaczego tak robią, tak to już jest. Zawsze będzie ktoś, kto będzie chciał ukraść coś z naczepy.
Prawdopodobie w trasę pojadę jutro, ale to jeszcze nic pewnego. Pewne jest to, że jutro ok. 8:00 rano, jadę na bazę przygotować się do wyjazdu i okaże się czy dostałem ładunek czy nie.
Wrzuciłem dzisiaj czternastą część " Życie w trasie " i w jednym z komentarzy padło pytanie " czy ten materiał jest nagrany teraz czy archiwalny ". Więc jaka jest odpowiedź.
Praktycznie cały materiał w części czternastej był nagrany pod koniec stycznia. Ujęcia w kabinie jak prowadzę nagrałem w ostatniej trasie, oprócz tego ujęcia z boku, gdzie na bramie oddaję dokument.
Dlaczego tak jest ? Pamiętacie, że na początku marca rozbiłem aparat, którym kręciłem filmy. Ze stycznia i lutego mam nagrane sporo ciekawego materiału a tak się składało, że w tamtych miesiącach miałem mało czasu na składanie filmów i wysyłanie ich na YT.
Gdy rozbiłem aparat, były to pierwsze dni trasy, która trwała ponad trzy tygodnie. Przez cały ten okres nie nagrywałem ponieważ nie miałem czym nagrywać. W kolejnej trasie, która trwała ok. tygodnia zacząłem nagrywać innym aparatem Olympus, który miałem w domu, lecz nie jestem zadowolony z dźwięku. Aparat nagrywa w HD i obraz jest ok, ale dźwięk jest jakiś dziwny, bardzo dużo sopranów, mało basów i głos bardzo zmieniony. Cały czas zastanawiam się jaki kupić aparat. Oczywiście musi nagrywać w HD i dźwięk musi nagrywać dobrze, czyli głos brzmiał naturalnie i nie robił przesteru przy głośniejszej muzyce tak jak robił to rozbity Olympus. Mam już na oku inny Olympus, ale muszę znaleźć czas, aby zrobić testy zanim go kupię. Może Wy macie ciekawe propozycję dotyczące zakupu aparatu, chętnie skorzystam z Waszej pomocy. Moim zdaniem lepiej kupić sprawdzony aparat niż eksperymentować, bo przecież wybór jest bardzo duży i tak naprawdę to nie wiadomo na co się zdecydować.
Mam jeszcze trochę ciekawego materiału z lutego i zrobię z niego użytek, nie miałem czasu wcześniej, teraz mam a szkoda go nie wykorzystać. Na pewno niedługo kupię nowy aparat i będę kręcił dalej. Oczywiście w miarę wolnego czasu, będę starał się publikować filmy na bieżąco.
Dzisiaj mam trochę czasu to złożę piętnastą część i wyślę na YT, potem pojadę w trasę i będzie przerwa z publikacją nowych odcinków. Mam bardzo dużo pomysłów na nowe odcinki, ale to już następnym razem. Powodzenia. Szerokości.!!!

Poniżej "Życie w trasie cz.14"

Młody Trucker - Forum początkujących kierowców zawodowych

sobota, 7 kwietnia 2012

Tankowanie na Luxie i kupowanie Winiety

Tankowanie.

Bardzo dużo kierowców z różnych firm i różnych krajów przyjeżdża na Shella w Luxembourgu tankować swoje ciężarówki. Z bardzo prostej przyczyny, z powodu tańszego diesla. W porównaniu z innymi krajami UE w Luxie cena jednego litra ropy jest niższa w prawie 40 eurocentów (ok.1,60 PLN).
Na Shellu w Luxie jest samoobsługowe tankowanie. Mamy przed sobą dystrybutor w którym wbudowany jest dotykowy monitor. Żeby zatankować musimy wiedzieć jak obsłużyć komputer, który steruje dystrybutorem.
Będąc tam zauważyłem, że niektórzy kierowcy mają problem z obsługą tego komputera. Myślę, że przede wszystkim ci, którzy są tam pierwszy raz. Gdy byłem tam pierwszy raz, również nie bardzo wiedziałem jak mam obsłużyć ten program, ale popytałem innych polskich kierowców i z pomocą jednego z nich zatankowałem swoje kotły i w ten sposób zaliczyłem pierwsze tankowanie na Luxie. Szczerze powiem, że jadąc tam pierwszy raz miałem lekkiego stresa. Chciałem żeby wszystko wyszło jak najlepiej a wiadomo jak to jest jak się jedzie gdzieś pierwszy raz. Stres i podniecenie. Jak to będzie ? Muszę sobie poradzić itd. takie myśli kręciły mi się po głowie.
Opiszę co po kolei należy robić, żeby zatankować szybko i sprawnie. Musimy pamiętać, że na Luxie nie będziemy sami, to jest jedno z tych miejsc w europie ,gdzie zawsze coś się dzieje, zawsze są inni kierowcy i inne ciężarówki. Dwadzieścia cztery godziny na dobę. Oczywiście każdemu się śpieszy i naszym zadaniem jest szybko zatankować i pozwolić tankować innemu kierowcy.


Stacja Schell - Louxembourg
Opis zdjęcia

1.Dystrybutory dla samochodów ciężarowych
2.Dystrybutory dla samochodów osobowych
3.Sklep,ubikacje,prysznic.
4.Stacja Aral na przeciwległym pasie ruchu,lecz w tym momencie nas nie interesuje,interesuje nas tylko Shell.



Kierunki wyjazdu ze stacji Shell

Tankowanie na stacji Shell

Więc jak wygląda tankowanie na Luxie.
Przyjeżdżając na Luxa raczej na sto procent będziemy stać w kolejce. Ale bez obaw, długość kolejki jest różna. Do dyspozycji mamy dwanaście stanowisk do tankowania. Wybieramy jedno z nich i podjeżdżamy pod dystrybutory. Należy przygotować sobie kartę płatniczą, w moim przypadku jest to karta Shella. Obsługiwane są jeszcze karty DKV. Dystrybutory nie przyjmują gotówki. Oczywiście należy sobie przygotować PIN do karty i spisać stan licznika na kartkę, ponieważ będziemy poproszeni przez program komputerowy o podanie tego stanu licznika.
Będąc już na stanowisku do nas należą dwa dystrybutory. Każdy do jednego baku. Jeden po stronie kierowcy ,drugi po stronie pasażera. Komputer znajduje się w dystrybutorze po stronie kierowcy.

Jak obsłużyć program do tankowania ?


1.Wybieramy język,czyli PL
2.Zostajemy poproszeni o włożenie karty,wiec ją wkładamy w odpowiednie miejsce. ( Komputer czyta kartę i po chwili prosi nas o jej wyjęcie.)
3.Wyjmujemy kartę. ( Do wyboru mamy tankowanie "Diesel" lub "AdBlue".)
4.Wybieramy "Diesel".
5.Wybieramy nr.dystrybutora. ( Na filmie akurat tankuję z numeru 5.Musimy wiedzieć że po drugiej stronie nasz dystrybutor ma taki sam numer.
6.Podajemy PIN
7.Podajemy stan licznika.
Po chwili otrzymujemy komunikat,że możemy zacząć tankowanie.
Po zakończeniu tankowania naciskamy przycisk "TICKET" czyli bilet,w naszym przypadku jest to paragon. I w tym momencie mamy zatankowany jeden zbiornik,teraz tą samą czynność w tej samej kolejności musimy powtórzyć i idziemy na drugą stronę do drugiego dystrybutora. Tankujemy z dystrybutora o tym samym numerze drugi zbiornik. Po zakończeniu tankowania, również bierzemy drugi paragon.


Kupowanie Winiety.

Będąc w Luxembourgu musimy zapłacić za przejazd autostradą czyli wykupić " Winietę ". W zasadzie to przyjeżdżając do Louxembourga powinniśmy już mieć wykupioną winietę. Winiety można kupić na stacjach paliw ( pompa ) przy autostradach zanim wjedziemy do Louxembourga. Kupując winietę mówimy w odpowiedniej kolejności 

Kraj - Polska
Klasa Euro naszego ciągnika - np.Euro 3
Ilość osi w naszym zestawie - 5 osi
Na ile dni kupujemy winietę - np.2 dni

lub wypełniamy druczek.

Na Stacjach paliw ( pompa ), również znajdują się druczki, które należy wypełnić i wtedy nie trzeba nic mówić kupując winietę. ( zdjęcie poniżej 1.a )

Gdzie kupić winietę na Schellu w Louxembourgu ?
Na Shellu znajduje się taki mały, przeszklony budynek pomiędzy dystrybutorami, bardzo łatwo go zauważyć. W tym budynku możemy, a raczej powinniśmy kupić " Winietę "
Jest tam specjalny druczek, który bierzemy i wypisujemy.
Poniżej przedstawiam ten druczek wraz z opisem jak należy go poprawnie wypisać.


1.a - Poprawnie wypisany druczek do zakupu winiety

1.Zaznaczamy czy płacimy kartą czy gotówką,w moim przypadku jest to karta Shell.
2.Wpisujemy kraj,czyli PL.
3.Wpisujemy numer rejestracyjny ciągnika.W moim przypadku SRB29WU.
4.Zaznaczamy jaki mamy silnik,chodzi spalanie Euro,w moim przypadku Euro3.
5.Wpisujemy ilość osi,w moim przypadku jest ich 5.
6.Wpisujemy datę od kiedy do kiedy chcemy kupić Viniete,w moim przypadku jest to jeden dzień.
7.Zaznaczamy kraj,czyli PL.

Winieta na jeden dzień dla klasy Euro3 / 5 osi kosztuje 8 Euro. Jeden dzień spokojnie wystarczy aby wjechać na Shella, zatankować i wyjechać z Luxembourga.
Oczywiście tankowanie i kupienie Winiety nie zajmie nam całego dnia, przeważnie od godziny do półtorej, na parkingu po tankowaniu możemy wykręcić pauzę 45 min. i jechać dalej.
Winietę kupujemy minimum na jeden dzień bo niemożna jej wykupić na konkretne godziny, czy na zjazdy z    autostrady jak to jest np.w Niemczech.

Myślę, że dosyć dokładnie opisałem tankowanie i kupowanie winiety. W odcinku 12 "Ż ycie w trasie" pokazuję obsługę komputera podczas tankowania.

Poniżej nowy odcinek " Życie w trasie cz. 13 "

Zapraszam na forum Młody Trucker - Forum początkujących kierowców zawodowych

środa, 4 kwietnia 2012

Film na YT - Życie w trasie cz.12

Kolejna część " Życie w trasie " numer dwanaście jest kontynuacją jedenastej części. Mogę powiedzieć, że kolejne część po trochę będą nawiązywać do " Son of a Bitch ". Pytanie dlaczego ? Czy ten temat w końcu nie zrobi się nudny ? Czy nie za dużo gadki o tej kradzieży itd. itd. Odpowiedź jednak nie jest jednoznaczna. Oczywiście ciągłe gadanie na temat kradzieży paliwa, wkońcu stanie się nudne i mało ciekawe, ale nawiązanie co jakiś czas do tematu bezpieczeństwa naszej ciężarówki, paliwa i ładunku czyli bezpiecznych parkingów oraz spędzanie nocek na nich, jest moim zdaniem tematem,który nie powinien się znudzić. Myślę nawet, że powinien się rozwijać, że powinniśmy o tym rozmawiać, przekazywać sobie swoje doświadczenia, dzielić się nimi z innymi osobami. Czy to w formie posta, czy to w formie komentarza, możliwe że kiedyś będzie na blogu czat i tam będzie można poruszać różne, ważne tematy dotyczące pracy jako kierowca, bezpieczeństwa, doświadczenia. Właśnie doświadczenia. Dużo osób pisze do mnie właśnie w tej sprawie. Osoby, które chcą zostać kierowcami zawodowymi, ale nie mają doświadczenia i nie bardzo wiedzą jak i gdzie je zdobyć. Fakt jest taki, że w internecie jest bardzo dużo ogłoszeń typu " Praca dla kierowcy międzynarodowego " i praktycznie w każdym ogłoszeniu warunkiem jest min .minimum rok doświadczenia w międzynarodówce. Gdy ja szukałem pracy takie ogłoszenia z czasem zaczęły mnie denerwować, zadawałem sobie pytanie. Co oni z tym doświadczeniem ? Doświadczenie i doświadczenie. Przecież każdy doświadczony kiedyś był nie doświadczony, proste i logiczne. Właśnie minęło pół roku jak jeżdżę po UE i coraz bardziej zaczynam rozumieć, o co chodzi z tym doświadczeniem. Nie chodzi tylko o to czy mamy prawo jazdy kat.C+E i umiemy jeździć zestawem. Nie chodzi tylko o to, czy będziemy umieli podjechać pod rampę itd. Pracodawcom chodzi o to właśnie, czy nowy kierowca będzie umiał podjechać pod tą rampę szybko, nie tracąc dwudziestu cennych minut na tą czynność, bo potem jadąc kończy nam się czas jazdy i brakuje tych cennych minut na dojazd do bezpiecznego parkingu. Wtedy nowy kierowca bez doświadczenia stoi sam na jakimś beznadziejnym dzikusie i ryzykuje utratę cennego paliwa, które przecież jest własnością firmy a nie kierowcy. W tym poście nie chcę za dużo rozpisywać się na temat doświadczenia, jak ja to widzę i rozumiem. Na ten temat napewno zrobię duży post. Jednak wracając do filmów i do moich słów, że kolejne części będą nawiązywały do " Son of a Bitch ", mam na myśli to, że w moich filmach nie tylko będę pokazywał przebieg moich tras, będę również chciał pokazywać rzeczy, które wpływają na doświadczenie, a jedną z nich jest umiejętność planowania trasy z uwzględnieniem miejsca parkingowego na noc. Będę pokazywał na jakich parkingach przychodzi mi spać. Dzikusy i te fajne, bezpieczne parkingi. Fakt jest taki, że czasami mamy taką trasę, że trudno jest znaleźć bezpieczny parking. Podczas jazdy mamy dylemat czy kończyć jazdę wcześniej z powodu dobrego parkingu, lecz nie wykorzystanego czasy jazdy, którego później może nam braknąć w momencie dojazdu na rozładunek lub załadunek. Czy zostawić bezpieczny parking, jechać aż do momentu wykorzystania czasu jazdy praktycznie do ostatniej minuty i spać na dzikusie, tym samym ryzykując,że możemy zostać okradzeni. Czy wykorzystać ostatnią możliwość, czyli jechać tak długo aż znajdziemy bezpieczny parking, nie patrząc na to, że czas jazdy nam się skończył i w momencie kontroli przez uprawnione do tego celu służby, zechcą wysłuchać naszego tłumaczenia i darować mandat, który w UE może wynieść nawet kilkaset euro. Sami widzicie, że kierowcy czasami nie mają łatwych decyzji do podjęcia, a którąś decyzje muszą podjąć mając na uwadze przede wszystkim dobro firmy, bo po to tam jesteśmy
W części dwunastej " Życie w trasie " pokazałem jak wyglądają parkingi na bardzo popularnej we Francji nacjonalce ( droga krajowa ) N-4, która swój początek ma w mieście Nance a koniec praktycznie kilka kilometrów od centrum Paryża. Długość tej nacjonalki to ok.260 km. Na zdjęciu zaznaczyłem miejsce do którego mogą dojechać ciężarówki, ponieważ dalej jest zakaz dla sam. ciężarowych pow.19t.
Jeżdżąc po Francji, raczej na sto procent nowy kierowca będzie po tej nacjonalce jeździł, bo w odróżnieniu od autostrad nacjonalki nie są płatne. ( w przyszłości mają też być płatne ). Jest bardzo fajną, szybką nacjonalką ma jednak jedną zasadniczą wadę. Nie ma tam parkingów z prawdziwego zdarzenia. Są albo parkingi prywatne i trzeba za noc zapłacić ok.10 euro, albo dzikusy typu zatoczki. Jest kilka małych stacji paliw na  których parkingi są bardzo wcześnie zajęte. Więc, jeżeli szukamy miejsca na noc po godzinie 19-20 to raczej na sto procent znajdziemy właśnie na dzikusie.

Poniżej przedstawiam zdjęcie, na którym zaznaczyłem landówkę N-4.


Route Nacjonale N-4 Francja

Również na filmie pokazuję w jaki sposób tankuje się na stacji Shell w Luxembourgu.
W dzisiejszym poście to wszystko co chciałem Wam przekazać. Jestem już zmęczony, bo parę godzin temu zjechałem z trasy i dokładny opis tankowania zrobię jutro.

Dzisiaj zamieszczam film na YT dwunastą część " Życie w trasie "

Zapraszam na forum Młody Trucker - Forum początkujących kierowców zawodowych