środa, 22 lutego 2012

Grenoble - ładunek do Niemiec - cz.4 - Musimy zdążyć - ciąg dalszy.

Musimy zdążyć na rozładunek.

Czterdzieści pięć minut pauzy i jazda dalej. Widziałem jak czas ucieka, patrzyłem na zegarek i zastanawiałem się co zrobić, żeby zdążyć na godz.14:00.
Nie będzie łatwo - mówiłem do siebie przygotowując śniadanie. Tak, śniadanie mimo, że tego dnia wstawałem o godz.4:00, śniadanie robiłem dopiero teraz ok .godz.9:40. Zaraz po przebudzeniu nie mam ochoty jeść, tylko poranna toaleta, kawa na pobudkę i ruszam w trasę. Jeżeli na dostawę mam więcej czasu, to po ok. dwóch godzinach jazdy robię przerwę na śniadanie. W tym przypadku było całkiem inaczej. Czasu było mało i trzeba było jechać bez zbędnych przerw.
- Chodź na kawę - usłyszałem w radiu.
- Zaraz przyjdę, kończę śniadanie. Zadzwonię tylko do firmy i powiem, że na czternastą będzie ciężko, że raczej na piętnastą będę.
- Dobra, woda już się gotuje.
Zanim zadzwoniłem do firmy, na mapie szukałem różnych opcji dojazdu do celu, ale za każdym razem długość drogi była bardzo podobna i miasta przez, które trzeba było się przebić nie różniły się od siebie pod względem ruchu na autostradach. Ten rejon Niemiec, do którego zmierzaliśmy, zawsze psuł średnią prędkość na trasie. Dużo samochodów, remonty, zawężenia oraz wjazdy na autostradę z innych dróg sprawiały, że korki tam to codzienność. A rejon o którym mówię to Bonn, Koln, Leverkusen. Bardzo duże metropolie i bardzo duży ruch na drogach.
Zadzwoniłem do firmy i poinformowałem, że będę raczej na piętnastą.
- Robię co mogę, żeby zdążyć - powiedziałem na koniec rozmowy.
Jeszcze szybka kawa i jedziemy dalej. Wyliczyłem, że gdyby nie było korków i jechalibyśmy cały czas między 80 km/h , a 85 km/h to nie robiąc drugiej obowiązkowej pauzy mamy duże szanse dojechać właśnie na godz. piętnastą. Ale.. wiedziałem, że takie wyliczenia są dobre tylko na kartce papieru, a nie w realu. Byliśmy już w Niemczech. Przejeżdżaliśmy przez górskie tereny i choć jechaliśmy autostradą to miejscami były tak mocne podjazdy, że trzeba było jechać ok.60km/h.

















- No i lipa z wyliczeń - mamrotałem pod nosem - Druga pauza nas nie ominie, nie dam rady jechać szybciej pod te podjazdy z ładunkiem ponad dwudziestu dwóch ton.
Patrzyłem na zegar i widziałem jak minuty uciekają, a do przejechania mieliśmy sporą drogę.
- Coś mi się zdaje, że nawet na piętnastą nie zdążymy - powiedziałem do Andrzeja przez radio.
- Ty też to widzisz ? - spytał Andrzej.
- Tak, widzę i nie ominie nas druga pauza - powiedziałem
 - Nie ominie - powtórzył Andrzej.
Mieliśmy do celu jeszcze ok. 200 km.była godzina przed trzynastą. Łatwo policzyć ile czasu zajmie dojazd na miejsce. Trzeba by było jechać non stop 90km/h bez korków i pauzy, żeby być na miejscu za dwie godziny i dziesięć minut, czyli ok.godz.15:10
- Ciężki temat - powiedziałem przez radio - Trzeba będzie zrobić drugą pauzę - dodałem.
- Też tak myślę - usłyszałem w odpowiedzi.
Trzeba umieć planować pauzy to jest bardzo ważna sprawa, bo choć mieliśmy ujechane nieco ponad dwie godziny, czyli teoretycznie następne 200 km. moglibyśmy przejechać przez dwie godziny dziesięć minut co dało by w sumie ujechane jakieś cztery godziny dziesięć lub piętnaście minut. Teoretycznie dojeżdżamy na rozładunek i załóżmy podjeżdżam od razu pod rampę, bez tracenia zbędnych minut na kręcenie się po placu. Teoretycznie zdążyliśmy na czas. Ale ... w rzeczywistości to wszystko wygląda zupełnie inaczej. A wygląda to tak.
Mamy ujechane ok. dwie godziny dziesięć minut, na podjazdach, których tutaj jest bardzo dużo tracimy kolejne minuty z naszego teoretycznego wyliczenia, że jest szansa zdążyć.
Miejscami jedziemy wolniej niż założone 80 km/h. Przede mną jedzie załadowana ciężarówka na maksa i porusza się z prędkością 75km/h i ja jej nie mogę wyprzedzić przez kolejne dwadzieścia pięć kilometrów z powodu zakazu wyprzedzania przez samochody ciężarowe. Takich zakazów na tej trasie, którą my jedziemy jest bardzo dużo. Z prostej przyczyny. Załadowana ciężarówka wyprzedzająca drugą ciężarówkę na podjeździe zajmując drugi pas jezdni na autostradzie dwupasmowej robi ogromny korek dla samochodów osobowych, które wcale nie muszą żółwim tempem podjeżdżać pod górę. Wiecie o czym mówię, tak więc zakaz wyprzedzania dla samochodów ciężarowych rozwiązuje problem samochodów osobowych. Ale nie rozwiązuje problemu, który my mieliśmy. Zdążyć na czas. Wręcz przeciwnie, taki zakaz powoduje, że szybsze ciężarówki, muszą jechać za wolniejszą  i nie mogą jej wyprzedzić. Tak więc kolejna strata minut z naszego teoretycznego planu.
Wniosek ? Trzeba nauczyć się liczyć minuty, żeby wiedzieć kiedy skończy się czas jazdy. A maksymalny czas jazdy bez robienia pauzy, przypomnę  wynosi cztery i pół godziny.
Patrzę na swój czas jazdy, patrzę gdzie jestem i ile kilometrów mam do celu i dochodzę do takiego wniosku. Pomimo, że jadę prawie trzy godziny i teoretycznie mogę jeszcze jechać półtorej godziny to tego nie zrobię. Trzeba zrobić pauzę teraz. Dlaczego ?
Bo pauza i tak nas nie ominie, ale jak będę jechał do końca przepisowego czasu to cztery i pół godziny jazdy skończy mi się jak będę na bardzo zatłoczonej i ruchliwej autostradzie gdzieś między Bonn a Koln,a jeżeli trafię na korek to czas mi się skończy jadąc w korku i co wtedy ?
- Andrzej, słuchaj ja tak wszystko analizuję i przeliczam i myślę, że powinniśmy zjechać na najbliższy parking i wykręcić czterdziestkę piątkę.
- No ja też to wszystko przeliczam i też tak myślę, że trzeba wykręcić pauzę
- Pauza nas nie ominie, w półtorej godziny, które mamy nie ma szans dojechać do celu - powiedziałem
- Wiem, lepiej teraz zróbmy pauzę, bo potem możemy stanąć gdzieś w Bonn albo Koln na autostradzie. - usłyszałem z radia.
Zatrzymaliśmy się i zrobiliśmy pauzę. Minęło czterdzieści pięć minut i zaczęliśmy jechać dalej. Dojechaliśmy do Bonn i .....
- Wcale nie jestem zdziwiony, że stoimy w korku - powiedziałem do Andrzeja
- Tak, a mieliśmy być na czternastą, w takim tempie to będzie dobrze jak będziemy na szesnastą - odpowiedział Andrzej.
- Czyli lipa, jest piątek o szesnastej to już w firmie nikogo nie będzie - powiedziałem.
- Zobaczymy na miejscu, ale chyba się dzisiaj nie rozładujemy - powiedział Andrzej.
Jechaliśmy w korku, bardzo wolno, czas uciekał a kilometry nie, była godzina ok.14:30, a do celu zostało około sto kilometrów.
Zrobiłem jedno zdjęcie. Powstający korek w Bonn.


Jak widać na zdjęciu, na drugim pasie, który jest pasem wyjazdowym z Bonn nie ma korka, korek tworzył się na naszym pasie, pasie dojazdowym do Bonn. Oczywiście przede mną trochę miejsca, ale przecież nie mogę jechać na zderzaku osobówki, zawsze musi być odstęp nawet w korku. Niestety, tylko jedno zdjęcie, później zrobił się jeszcze większy korek, większy młyn i musiałem być bardzo czujny i obserwować co się dzieję, bo czasami nieodpowiedzialni kierowcy osobówek potrafią wciskać się dosłownie na centymetry przed ciężarówkę z bocznych pasów. Wolałem odłożyć aparat i skupić się na prowadzeniu ciężarówki.
Minęliśmy Bonn, dojechaliśmy do Koln, tam remonty i zwężanie i znowu korki i jazda żółwim tempem. Minęliśmy Koln, minęliśmy Leverkusen i gdy byliśmy 10 km od celu. Stop. Stoimy. Stłuczka na naszym pasie. Dwie osobówki i ciężarówka. Dwa pasy stoją, a czas ucieka. Zbliża się godzina szesnasta, a my stoimy w korku i nie wiadomo kiedy ruszymy. Przez radio jakiś kierowca powiedział co się stało. Andrzeja nie widziałem już w lusterkach, został gdzieś w tyle, ale na radiu był.
- Andrzej, ja się posuwam powoli, bo jeden pas idzie, ustaw się na prawym, prawy idzie. Ja jadę na firmę i tam na ciebie poczekam - powiedziałem przez radio do Andrzeja.
- Ok. Jedź ja dojadę - powiedział.
Podjechałem pod firmę, widziałem z prawej strony bramę wjazdową, ale nie byłem pewny czy to ta brama, ponieważ nawigacja kazała mi jechać jeszcze ok. 200 m.
- Możliwe, że tam dalej jest druga brama - stwierdziłem i pojechałem prosto. W tym czasie Andrzej przyjechał i wjechał w tą bramę, którą ja minąłem.
- Gdzie jesteś ? - spytał przez radio.
- Pod firmą, a ty ? - spytałem.
- Wjechałem na firmę i cię nie widzę - odpowiedział
- Ok.jestem kawałek dalej, zaraz zawinę i jestem. - odpowiedziałem.
W tym czasie, gdy ja zawracałem Andrzej poszedł do biura zapytać się czy nas rozładują.
Wjechałem na teren firmy i zobaczyłem Andrzeja.
- I co ? Rozładują ? - spytałem.
- Za późno, dzisiaj nie, dopiero w poniedziałek rano - odpowiedział.

Niestety nie zdążyliśmy, czasami tak bywa, trudne warunki pogodowe, korki na trasie powodują, że minuty uciekają a kilometry nie. Obowiązkowe pauzy też czasami przeszkadzają, bo zabierają cenne minuty. No, ale cóż, nie ja wymyśliłem ustawę o czasie jazdy, ja mam się do niej stosować. Więc się stosuję.

Kilka fotek z trasy.

Dzikus przy autostradzie - Niemcy
Zatoczka przy landówce - Francja
Pauza 45 min - Niemcy
W górach na landówce - Francja
Załadunek - Francja
Zatoczka przy landówce obok Lidla - Francja

I tak zakończyła się opowieść o Grenoble, jedna trasa, dwa dni jazdy i mnóstwo przeżyć. Z tamtej firmy udaliśmy się na najbliższy parking, aby zacząć robić pauzę tygodniową do poniedziałku. Kończył nam się czas jazdy, który w tym dniu był wydłużony do 10 h. Po  drodze mijaliśmy stacje benzynowe, ale parkingi na nich były małe i całe zajęte. Udaliśmy się na najbliższy parking, który był trzynaście kilometrów od nas. I tam staliśmy do poniedziałku do godz.7:00

12 komentarzy:

  1. No exstra Krzysiek mam pyt bo nie wiem czy nie doczytałem a Andrzej jakim smigał autkiem i czy jeżdziw polskiej firmie . Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam.Andrzej jeździ Mercedesem Actros z 2006 roku.Pracuje w firmie Kuźnia Trans z Katowic.Bardzo fajny gość,mam z nim kontakt telefoniczny.
      Spędzilismy ze sobą weeckend,dużo rozmawialiśmy,poznalismy się bliżej.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Bardzo fajnie wszystko opisujesz. Aktywnie obserwuję 3 blogi, Twój, Włóczykija i Rafała Zazuniuka.. Bardzo pięknie uprawiacie ten zawód koledzy pokazując kierowcę ciężarówki z tej nie znanej dla większości ludzi strony. Fajnie by było gdybyś mógł opisać jaki był dla Ciebie początek Twojej przygody,z ciężarówką.. Chodzi mi dokładniej o pierwszą trasę, czy był stres, wpadki itp. Sam zawsze chciałem zostać zawodowym kierowcą i jestem ciekaw jak wygląda pierwsza trasa, jak przeżył ją każdy z Was..Trzymaj się ciepło i życzę szerokości w dalszych trasach. Pozdrawiam, Paweł_86

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam.Tak pierwszej trasy nigdy się nie zapomina,oczywiście stres i robienie wszystkiego tak,żeby wypaść jak najlepiej.Zrobię post o mojej pierwszej trasie.Dużo się w niej nauczyłem i myślę,że są rzeczy,o których warto powiedzieć i przekazać innym.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  3. No fajnie, że to się zakończyło pomyślnie. Co prawda rozładunek dopiero w poniedziałek mieliście ale traska na szczęście przebiegła dobrze.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Krzychu wszystko ładnie, pięknie, ale popracuj nad ortografią bo "w żeczywistości" to już "delikatne" przegięcie! :) pozdrawiam ! szerokości!

    OdpowiedzUsuń
  5. Najlepiej pisać w wordzie. Mam nadzieję, że nie zapomniesz i wstawisz filmik o skrzyni biegów w maniku.

    OdpowiedzUsuń
  6. Krzysiek na zachodzie spuścili tobie paliwo myślałem że tylko w Rumuni kradną .W kwietniu jak staneliśmy o 4 nad ranem na 45 min to nam tak samo spuścili 420 l paliwa i dzięki ze drugi zestawik jechał za nami to nam potem w Breszow zatankował do pełna dwa zbiorniki bo kierowca pierwszy był bez gotówki i karty paliwowej Tak samo jak ty stanęliśmy w zatoce na trzy zestawy i nawet napisze więcej zasłonek nie zasłanialiśmy i zakosili paliwo

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj Krzysztof, powodzenia w spełnianiu marzeń. Ja przez jakiś czas uprawiałem trucker'kę, ale w chwili obecnej zwyciężyła komunikacja miejska. Choć nie wiem na jak długo... w trasę ciągnie jak cholera.

    OdpowiedzUsuń
  8. z niecierpliwością czekam na vol. 11 !!!! Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  9. To szerokiej drogi Krzysiek i szczęsliwego powrotu Bajo

    OdpowiedzUsuń