sobota, 4 lutego 2012

Grenoble - Jedna z piękniejszych tras - wstęp cz.1

Jak zacząć ten post, znowu jest tyle do powiedzenia w ciągu dwóch ostatnich dni tyle się wydarzyło, piękna trasa do Grenoble w południowej Francji region Rhone-Alpes. Wcześniej wiadomość o śmierci mojego dziadka, powrót do Niemiec z ładunkiem ADR-czyli materiały niebezpieczne na dwie ciężarówki z nowo poznanym kierowcą z polski i wreście spotkanie z francuskim driverem pasjonatem i wielbicielem amerykańskich trucków Kenworth . Łoł co za przeżycia, nawet teraz jak o tym piszę to mi dech zapiera i dostaję dreszczy.
- Ale pokolei
- Pokolei ? To nie takie proste, bo wszystko naraz chciałbym Wam powiedzieć.
No i tak jest zawsze jak pisze post. Więc zacznę tak ,trochę od końca, by potem przenieść się na początek.
Jadąc dzisiaj swoją ciężarówką, pokonując kolejną setkę kilometrów słuchałem muzyki i myślałem sobie tak.
W trasie, w życiu kierowcy wszystko tak szybko następuje i wszystko tak szybko się zmienia. Tak często zdarzają się tak nie oczekiwane sytuacje, zmiany nastawienia, emocje, płacz, śmiech, uczucie bezradności i uczucie szczęścia. Kłopoty i nagła pomoc kogoś o kim niemieliśmy zielonego pojęcia że istnieje. Tęsknota i chęć zdobywania, odkrywania czegoś nowego, nieznanego. Niepokój i ciekawość.
Nigdy wcześniej nie myślałem o trackerce w tych kategoriach, a najciekawsze jest to, że te wszystkie uczucia mogą wystąpić dokładnie każdego dnia, każde z nich. A czy mogą ? Zobaczcie sami, a zaczęło się tak.
Jechałem z ładunkiem do Francji do miasta Satalos Et Bonce, gdy dostałem wiadomość o śmierci mojego dziadka. Szczerze mówiąc od jakiegoś czasu zdawałem sobie sprawę, że ten przykry dzień może niebawem nastąpić, lecz odrzucałem tę myśl mówiąc sobie, że to jeszcze nie czas i zapominałem o tym. Jednak gdy otrzymałem tą wiadomość nie dotarła ona do mnie odrazu, byłem w trasie i całą głowę miałem zajętą różnymi sprawami związanymi z dostarczeniem ładunku na czas i to był mój główny cel, na którym skupiałem całą swoją energię i uwagę. Lecz gdy ładunek dostarczyłem i czekałem na następny w swojej ciężarówce coś we mnie pękło, zdałem sobie sprawę, że właśnie teraz a była godzina dziewiąta z minutami rano, jakieś 1300 km od miejsca, gdzie przebywałem odbywa się pogrzeb mojego dziadka, na którym znajduje się cała moja najbliższa rodzina.
I zdałem sobie sprawę, że nasi najbliżsi odchodzą i my niemożemy nic zrobić, że jesteśmy bezradni i że musimy z tym żyć, bo właśnie takie jest życie i teraz nie mogę być tam, bo jestem tu i właśnie takie jest życie, życie kierowcy, że w wielu miejscach nie może byc i ... I poczułem, że już dłużej nie utrzymam łez, poczułem jak bardzo jest mi przykro, poczułem jaki jestem w tym momencie samotny, sam na sam w kabinie właśnie z tymi uczuciami i poczułem jak łzy spływają mi po policzkach......
I nastała cisza..........
Cisza, którą zapamiętam....
Cisza, która trwała jak długo? - Niepamiętam.
Cisza, którą przerwał dźwięk telefonu. To był sms z adresem nowego załadunku.
Nowego załadunku ? - spytałem sam siebie. Załadunku ? - powtórzyłem
Siedziałem, trzymałem w reku telefon i patrzyłem na niego jak bym nie wiedział co to jest i do czego służy.
O rany, mam ładunek - Zaczęło do mnie docierać - Trzeba się brać, ładunek czeka, mam ładunek - powtórzyłem kilka razy.
I nagle co się stało ,jak by bańka mydlana pękła, jak bym wrócił z innego świata, jak bym się obudził z koszmarnego snu ,wszystko się zmieniło, nie myślałem już o tym wszystkim, jakby mi ktoś reset zrobił.
Byłem w stu procentach gotowy do jazdy, zapaliłem silnik, ogarnąłem kabinę, wpisałem adres w nawigację, w mapę i ruszyłem przed siebie, miałem kolejne zadanie, przecież musiałem podjąć ładunek i dostarczyć go do celu.
I właśnie o tym mówię, jak szybko sytuacja i okoliczności się zmieniają, jeszcze przed paroma minutami ,siedziałem zadumany, zamyślony, samotny z łzami w oczach, a w tym momencie siedzę za kierownicą swojej ciężarówki i pędzę na spotkanie z kolejną przygodą, z kolejnym wyzwaniem. Gotowy do przeżycia nie zapomnianych chwil, gotowy do pracy. Nie myślę już o tym, jak jest mi źle, jestem już podniecony bo wiem, że to co przeżyję to będą uczucia, które kocham. Czuję jak adrenalina zaczyna działać, jak przestawiam się w tryb rozwiązywania problemów, radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Moje nastawienie jest już pozytywne, wiem że i tym razem sobie poradzę, czuję jaki jestem nakręcony.
I właśnie tak zaczęła się jedna z moich piękniejszych tras w życiu. Trasa do Grenoble.

3 komentarze:

  1. To szerokiej drogi Panie kierowco i szczęsliwego powrotu do żony i bliskich jak i odwiedzenia dziadka na grobie RAFI-71

    OdpowiedzUsuń
  2. Szerokości Krzysztofie. No cóż życie nic na to nie poradzimy...

    OdpowiedzUsuń
  3. życzę szerokości i szybkiego powrotu do bliskich osób

    OdpowiedzUsuń