piątek, 27 kwietnia 2012

Wszystko w porządku ale lipa też jest

Wszystko w porządku

Jakiś czas temu,dokładnie nie pamiętam kiedy to było,ale na pewno ponad dwa lata temu,wtedy to wraz z żoną prowadziłem knajpę,a dokładnie mówiąc był to typowy bar na osiedlu między blokami.Był to okres w moim życiu,gdy przez kilka lat nie jeździłem zawodowo,tylko sprawdzałem swoje siły jako prywatny przedsiębiorca czyli prowadziłem działalność gospodarczą.W związku z tym barem,przypomniała mi się zabawna historia,która lubi powraca do mnie jak bumerang i nie mogę się od niej uwolnić.
Pewnego dnia przyszedłem do baru i nie było to nic nadzwyczajnego,bo będąc właścicielem przebywałem tam bardzo często.Wchodząc do środka,przywitałem się z chłopakami,którzy stali zaraz przy wejściu i wszedłem dalej.Przy barze na hokerze siedział chłopak,którego bardzo dobrze znałem.Miał na imię tak jak ja - Krzysiek.Podałem mu rękę i mówię.
- Siema,co słychać ? - powiedziałem.
- W porzo - odpowiedział.
- To spoko - powiedziałem znów.
- Ale lipa też jest - usłyszałem z jego ust.
Stałem przed nim i patrzyłem na niego i dopiero po chwili zacząłem się lekko uśmiechać.
Rozbawił mnie nieźle,bo nigdy wcześniej nie słyszałem takiej odpowiedzi na pytanie - co słychać ?.Zawsze było albo w porzo albo lipa,a tu gdy ja już przyjąłem do wiadomości ,że jest w porzo on mi nagle mówi,że lipa też jest.
Jeszcze chwile obok niego postałem i bez słowa poszedłem na zaplecze powtarzając te słowa
"W porzo ale lipa też jest" Co za gość pomyślałem.Nie wypytywałem go dlaczego jest lipa,ale tak naprawdę w naszym życiu,rzadko jest wszystko w porządku,przeważnie są sprawy fajne czyli w "porządku" i sprawy niefajne,nieprzyjemne przez,które mamy mdłości i spać nie możemy czyli "lipa"

I właśnie u mnie sprawy mają taki obrót "Wszystko w porządku,ale lipa też jest"
Więc co się dzieje - już mówię,zacznę od początku.

Dzisiaj na moim kanale YouTube,zamieściłem film pt."Freightliner - Mercedes - Stuttgard"



 

Poprzedni post skończyłem tym,że jestem załadowany i znajduję się we Francji.Ten film nagrałem,gdy byłem na rozładunku w Mercedesie w Stuttgardzie zanim pojechałem się ładować na Francję.Trochę skaczę po temacie,ale miałem nadzieję,że go wyślę ze stacji Shella we Francji,gdzie spędzałem ostatni weekend.(pauza 45 h)niestety,złosliwość rzeczy martwych i filmu nie udało się wysłać.Więc zanim napiszę co wydarzyło się po weekendzie czyli od poniedziałku do dzisiaj,chciałem jeszcze pokazać kilka zdjęć,które moim zdaniem są tego warte.


Kilka zdjęć zanim dojechałem na weekend na Shella,których nie miałem możliwości wcześniej opublikować.



Fabryka Mercedesa w Stuttgardzie.Stanąłem przy krawężniku,aby zrobić pauzę 45 minut.Nikomu tu nie przeszkadzałem,zaraz z przodu jest brama wyjazdowa,na której oddaje się podbity dokument przez pracownika,który dokonywał rozładunku.W tym momencie,wracałem z parkingu obok na którym stały wszystkie ciężarówki,które pokazałem na zdjęciach.









Na tych zdjęciach jestem już załadowany.Na pace mam ponad dwadzieścia ton ładunku i przed sobą trasę ok.1300 km.Z tankowaniem w Luxembourgu.Miało być szybko i sprawnie,a było całkowicie odwrotnie.Piątkowe popołudnie,ludzie jadą z pracy,inni z rodziną na weekend i nic dziwnego że tworzyły się korki.Sto kilometrów jechałem przez dwie godziny,gdzie w normalnych warunkach,autostradą powinienem jechać godzinę  i dziesięć minut.Więc z wielkiego planu dojechania do Luxa tankowania i przeskoku do Francji na noc,zostały tylko marzenia.Gdy zacząłem jechać po załadunku,miałem tylko cztery godziny jazdy i pauza.


Jadąc ze Stuttgardu do Francji przez Luxembourg najkrótsza droga,którą ja jeżdżę jest taka.Piszę,że zaczynam jechać z Stuttgardu.ponieważ załadunek miałem dwadzieścia kilometrów od Mercedesa,gdzie się rozładowywałem.Najpierw jazda autostradą A-8,potem przeskok na kawałek A-5 dosłownie półtora kilometra,wjazd na landówkę  przez Karlsruhe by dostać się na autostradę A-65 na której właśnie są zrobione te dwa zdjęcia.Na zdjęciach góry przez które się przejeżdża landówką B-10,aby dostać się na autostradę A-8 w kierunku Luxembourga.Przejazd przez te góry pokazałem w trzynastym odcinku "Życie w trasie"bardzo piękny przejazd,szczególnie w taką pogodę.Chciałbym kiedyś w tych górach robić weekend,szczególnie latem.Może kiedyś wypadnie taka trasa.


Parking dzikus w Niemczech przy autostradzie A-8.Przejazd przez korki oraz przez góry z ładunkiem ponad dwudziestu ton skończył się niezbyt dobrym wynikiem jeżeli chodzi o przejechane kilometry.Niestety,czasami mam ambitny plan przejechania sporej odległości,a życie ma swój plan i wcale nie konsultuje go ze mną.Tak więc pauzę zacząłem ok.140 km przed Luxembourgiem.Na parkingu stało nas cztery ciężarówki.Zrobiłem pauzę dziewięć godzin i o drugiej trzydzieści ruszyłem dalej.Bez problemu dojechałem do Luxembourga,zatankowałem i spokojnie dojechałem na stację Shell we Francji gdzie zrobiłem pauzę tygodniową czterdzieści pięć godzin.Stacja znajduje się przy autostradzie A-10.





Stacja Shell we Francji pod Paryżem przy autostradzie A-10. Poniżej kranik z wodą i moje bańki,do których nabierałem wodę w poniedziałek rano tuż przed końcem pauzy i wyjazdem.W ciężarówce na co dzień używam dziesięciolitrowej banki z kranikiem,a w schowku pod łużkiem,trzymam zapas wody.Cztery bańki każda mieści pięc litrów wody.


Lipa też jest

Fajnie się pisze,że wszystko wychodzi,coś zaplanuję i realizuję plan.Ładunki dostarczone na czas,albo nawet przed czasem.Miód i malina,krótko mówiąc.No ale,prowadzenie bloga zobowiązuje,bynajmniej ja mam takie podejście.Jeżeli robię coś dobrze,piszę o tym,pokazuję na filmach i zdjęciach.No ale jeżeli coś nie wychodzi,albo coś spieprzę to co wtedy.Głowę w piasek jak struś i udawać,że sprawy nie ma,że nic się nie stało i znów robic ładne fotki i wrzucać na bloga.Założenie moje jest takie i było od samego początku.Pokazuję "Życie w trasie"takie jakie ono jest.Mówiłem już,bez ściemy.Te piękne chwile gdy jestem "The Best" i te złe chwile gdzie nie jestem "The Best".I właśnie nadeszła ta chwila,aby napisać jak dałem "ciała"czy jak ktoś woli "dałem plamę i to nie małą".Strasznie nie lubię dawać "ciała"czy "plamy"no ale stało się i muszę przełknąć "gorycz porażki"
- Właściwie to co się stało,że tak jedziesz po sobie.? - Pewnie pytacie w tym momęcie.
No dobra,lipa też jest i trzeba o niej napisać.
W poniedziałek,gdy wyjechałem z parkingu miałem do przejechania ok.500 km.Trasa łatwa,znana żaden problem z dojazdem.Jedyna rzecz,która mnie martwiła to rejon w który jechałem.Był to region - Brytania.Ten sam rejon,w którym "Son of a Bitch"opróżnił mi kotły.Jechałem dokładnie ok.150 km w lini prostej od tego miejsca.Miejscowość nazywa się Lamballa i leży na zachodzie Francji niedaleko miasta St.Malo.Gdy zjechałem z ostatniego kilometra autostrady na landówkę,która miała mnie doprowadzić do celu,w mojej głowie nieustannie kotłowały się myśli.
- Mam prawie pełne kotły,przecież jadę prosto z Luxa.
- Jeżeli dojadę do samej firmy,która co prawda leży w zonie "strefa przemysłowa"i firma będzie zamknięta to czy będzie tam jakieś bezpieczne miejsce na noc.?
- A jeżeli w tamtym rejonie,nie będzie bezpiecznego miejsca na noc,to zostanie mi włożyć zapałki w oczy i siedzieć do rana pilnując kotłów,bo drugi raz to ja już sobie nie dam ich opróżnic.
Jechałem zbliżałem się do celu i rozmyślałem o tym wszystkim coraz intensywnej.Była godzina lekko po siedemnastej.Ogólnie rozładunek miałem na wtorek rano,ale gdyby udało się zrzucić w poniedziałek wieczorem to było by super.
Jednak okazało się,że landówka którą jechałem jest całkiem niezła,pod względem parkingów na noc.Mijałem stacje z parkingami,gdzie stały ciężarówki i były jeszcze wolne miejsca.Kawałek dalej jakieś dziesięć kilometrów przed moim celem,był duży parking i dużo ciężarówek.Były również wolne miejsca.Ucieszyłem się i wyluzowałem.
- Będzie dobrze jak nie na zonie pod firmą to tu spędzę noc - mówiłem do siebie.
Dojechałem na  miejsce.Wjechałem na zonę,szybko znalazłem firmę i wjechałem na jej teren.
Była godzina siedemnasta trzydzieści i wyglądało,że wszyscy tam jeszcze pracują.Na parkingu dla samochodów osobowych,zauważyłem dużo aut i stwierdziłem ,że pewnie są to auta pracowników.
- Lepiej być nie może,pracują więc się rozładuję i zawijam się na ten duży parking,który widziałem niedaleko stąd przy landówce.
I tu zaczęły się moje problemy,czyli moja lipa.
Na terenie firmy była tylko jedna rampa,nie wiem dlaczego,ale podjąłem decyzję że podjadę pod tą rampę i pójdę się rozpytać co i jak.
Ale podjazd pod rampę był na prawe lustro.No i dobrze jak na prawe to na prawe.
Najpierw musiałem podciągnąć trochę do przodu,czyli podjechać w kierunku tego parkingu dla osobówek,ale na samym początku wjazdu był znak "zakaz wjazdu pow.3,5 T"
Jak tu się cofa,jak tu jest zakaz.Zignorowałem go i wjechałem ze cztery metry za ten znak.
- Strasznie tu ciasno - mówiłem do siebie jak zacząłem się łamać.
Z tyłu za mną była ściana budynku,która zasłaniała mi podjazd pod rampę
Była tam jeszcze barierka i kontener na odpady papierowe,na który też musiałem uważać.
- Jak oni tu podjeżdżają,przecież tu nic nie widać - mówiłem do siebie cofając.
Spojrzałem przez lewe okno.
- o kurczę zaraz zachaczę o krawężnik.
Po mojej lewej stronie był wysoki krawężnik i odrazu skarpa.Zauważyłem ,że w tym miejscu skarpa jest ujeżdżona przez koła ciężarówek.
- Wygląda,jak by wszyscy tak cofali i jeździli po tej skarpie - powiedziałem do siebie.
Byłem za bardzo złamany,a nie mogłem podciągnąć do przodu,ani wcześniej się prostować,bo przeszkadzał mi ten krawężnik a zderzakiem prawie tarłem po tej skarpi.
- Coś mi tu nie gra - powiedziałem do siebie.
- Żeby taki kijowy podjazd zrobili - nie dawało mi to spokoju.
- Wyjeżdżam stąd i spróbuję jakoś inaczej podjechać.
Gdy zacząłem wyjeżdżać z powrotem,z przeciwka z tego parkingu dla osobówek w moim kierunku jechał samochód osobowy.
I tu popełniłem podstawowy błąd.Powinienem jechać spokojnie i czekać aż ten samochód zacznie cofać,a co ja zrobiłem ?.Zjechałem na prawą stronę,chcąc puścić tą osobówkę,myślałem jeszcze o tym ,żeby nie rozwalić zderzaka o ten krawężnik i nie zbyt dokładnie przyjrzałem się w prawe lustro.I co się stało.Byłem mocno złamany,zjeżdżając w prawo nie pozwoliłem naczepie się odpowiednio wyprostować i paleciarą przejechałem po betonowym murku,który był wymurowany obok fundamentów
- Ja pierniczę rozwaliłem sobie paleciarę - aż mi się zimno zrobiło.
Ta osobówka w końcu cofnęła,wyjechałem stamtąd,stanąłem obok budynku i poszedłem zobaczyć co się stało.
- O ja cie .... prawa strona paleciary cała zmasakrowana.
I czar prysł w jednym momęcie,pękł jak bańka mydlana.Jeszcze przed paroma minutami,byłem dumny z siebie,że tak sprawnie mi wszystko poszło,a teraz klnę pod nosem i nie mogę w to uwierzyć co się stało.
- Ale jestem gamoń,jak mogłem nie zauważyć tego murka,po co wogóle tam wjeżdżałem,mogłem stanąć tutaj i najpierw iść się rozpytać czy wogóle dzisiaj mnie rozładują.
Byłem taki wściekły na siebie,że trudno to opisać.
- Teraz to musztarda po obiedzie.
Poprostawałem tą paleciarę ile mogłem,spiąłem ją trzema pasami i tak jeżdżę z taką pokrzywioną i porysowaną.Oczywiście rozmawiałem już na ten temat z moim szefem,który jest wyjątkowo wyrozumiały.Nie wiem co dalej będzie z tą paleciarą,czy da się ją poprostawać i pomalować,czy trzeba będzie kupić inną,nie koniecznie nową,może być używana ale dobra i nie pokrzywiona.
Szczerze mówiąc to ta paleciara nie była super nowa i super prosta i sprawna.Poprzedni kierowcy też jej dali w kość no ale jednak była i tak tragicznie nie wyglądała.Ja ją załatwiłem na cacy.
Powiedziałem szefowi,że koszty naprawy pokryję.Taki jestem dałem ciała,to teraz popłynę na kasie.Trudno.Zjadę na bazę to się okaże co dalej z tą paleciarą i jakie koszty.
Więc widzicie jak jest,czasami świeci słońce,piękna pogoda i wszystko układa się jak należy.a czasami pada deszcz i nic się nie układa.Wystarczy chwila nieuwagi,mały błąd,nie dokładne ocenienie sytuacji,złe spojrzenie w lustra,żeby narobić sobie problemów i kosztów.
Nie jestem idealny i za takiego się nie uważam.Też zdarza mi się popełniać błędy.Jestem zwykłym śmiertelnikiem,który chce zarobić na rodzinę.Jednak z każdego błędu staram się maksymalnie wyciągnąć wnioski,co poszło nie tak i dlaczego.Dokładnie wiem gdzie i jakie popełniłem błędy.Do końca nie potrafię tego wytłumaczyć - dlaczego je popełniłem.Czy pośpiech,czy zbytnie wyluzowanie a może po kilku udanych trasach zbyt szybko stwierdziłem że jestem "Debeściak".Krzysztof - więcej pokory,więcej.Taką mam odpowiedź.
Na drugi dzień,oceniłem sytuację na nowo,na spokojnie.Podjechałem pod rampę z drugiej strony,na lewe lustro,bez żadnych problemów.BEZ PROBLEMÓW.Jednak dało się,wczorajsza decyzja o cofaniu na prawe lustro była dużym błędem,który zemścił się na mnie bardzo szybko.
Po rozładunku,po dwóch godzinach dostałem dwa ładunki do Niemiec.Trasa ponad tysiąc kilometrów przebiegła spokojnie.Rozładowałem te miejsca wczoraj również bez problemów.Teraz stoję na stacji Aral i czekam na ładunek.Nie wiem czy kolejny ładunek będzie do Polski,czy zrobię jeszcze jedną Francję.Chciałbym zrobić Francję,ale nie odemnie to zależy.W poniedziałek minie dwa tygodnie jak jestem w trasie.Ładunki układająsię dobrze.Z każdym poradziłem sobie bez większych problemów,wszystkie dostarczone na czas.
Czyli wszystko w porządku,ale lipa też jest.


7 komentarzy:

  1. Krzyśku jak to mówią jak się człowiek śpieszy to się diabeł cieszy. Paleciare się wyklepie i pospawa wiadomo kasa w plecy ale ważne że nikomu nic nie ma. Spokojnego weekendowania 3maj się

    OdpowiedzUsuń
  2. Paleciara to nie będą takie znowu koszty... ale zawsze jakieś. Zrób zdjęcie to ocenimy i głowa do góry ! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamiętaj że błędów nie robią tylko Ci którzy nic nie robią :)
    Ty jeździsz tyle, że coś zawsze się wydarzy. Nie zawsze jest tyle miejsca że można wywijać na prawo i lewo składem :]

    Zapraszam do mnie :]

    Pozdro :]

    OdpowiedzUsuń
  4. Głowa do góry Krzysiek! :) Ile znowu taka paleciara może kosztować?
    A tak w ogóle jesteś już doedukowany o kolejne doświadczenie ;)
    Zdjęcia super, fartnęło ci się z tymi Freightlinerami :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Dokładnie tak jak piszą koledzy, gdzie drzewa rąbia, tam wióry lecą. Czasem coś sie przytrafi, jesli to nie duzy koszt to można przeboleć, ale wiadomo że się nie zawsze da wszystko przewidzieć, a samochód powinien mieć AC i to z niego powinno byc ściagane. Ale to kwestia dogadania. Tak po za tym bardzo fajne fotki z tymi amarykanami, te nowe actrosy tez niczego sobie, ale chyba tylko dlatego że są nowe bo jakieś takie bez polotu jak dla mnie. Aha i czekamy na ten filmik co juz miał tam kiedys być:D Bajo.

    OdpowiedzUsuń
  6. Krzysztof; wielki szacunek za podejście do przypadku z paleciarą. Nie zganiasz na trudny wjazd, złe lusterko czy słabe ciśnienie na dworze. Tragiczne wypadki (przypadki) biorą się stąd, że nie potrafimy dostrzec tych małych błędów oraz wyciągnąć z nich naukę na przyszłość. Krzysztof, potrafiłeś dostrzec swój błąd i przyznać się do tego , i dlatego WIELKI SZACUNEK za charakter jako człowieka oraz profesjonalne podejście jako kierowcy ciężarówki.
    Z niecierpliwością czekam na następne relacje i filmy z tras.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Nadrabiam zaległości w czytaniu i hehehehe no nie mogę no :P Jeździmy w te same miejsca, a ciągle się mijamy ;) Nawet nagrałam filmik z B10 i mówię tam, że chyba Ty też to nagrywałeś :D Jechałam od Włoch przez Brennero na Monachium, Stuttgart i przez Karlsruhe na A65, potem na B10 i A8, tankowanie na shellu w Luxie i do krainy deszczowców, czyt. Belgii. W ogóle to pragnę podziękować za filmik instruktażowy z Shella, pomógł mi przebardzo przy ostatnim tankowaniu, wiedziałam co i jak:) A ten parking przy A8, to przypadkiem nie przedostatni przed granicą D-LUX? Bo jeśli tak, to spałam jeden parking przed tym, tzn 3 od granicy ... :P

    OdpowiedzUsuń