niedziela, 6 maja 2012

Marsylia cz.1 - Załadunek w Konigsbrunn

Był poniedziałek,ostatni dzień kwietnia.Stałem na parkingu pod spedycją DSV,gdzie rano zrzuciłem ładunek,którym był papier toaletowy,trzydzieści trzy palety.Od samego rana świeciło słońce,dzień zapowiadał się dobrze,ale nie przypuszczałem,że aż tak dobrze.Po rozładunku oczekiwałem na nowy ładunek,który miał być do Francji.Godziny mijały,a w telefonie cisza.
- Jutro Pierwszy Maja,zakaz jazdy w Niemczech i we Francji,jak nie dostanę ładunku to będę stał tutaj do środy. - takie myśli zaczęły przychodzić mi do głowy.
Nie był to plan,który mi się podobał.Byłem nastawiony,że załaduję się i cały dzień będę jechał i ujadę jak najwięcej kilometrów,aby zacząć robić pauzę we Francji i tam przeczekać święto Pierwszy Maja.
Minęła godzina siedemnasta,gdy zadzwonił telefon.Rozmowa z szefem i już wiem co robię dalej.
- Jedź w kierunku Augsburga,zaraz dostaniesz adres - usłyszałem w telefonie.
- Dobrze,już ruszam,a do której tam ładują - spytałem.
- Wszystko jest uzgodnione,będą czekać na ciebie,aż przyjedziesz - usłyszałem w odpowiedzi.
- Pasuje,jak będą czekać to dobrze.- pomyślałem.
Odpaliłem silnik i zacząłem się zbierać na załadunek.Przejazd trochę ponad sto kilometrów.Trochę landówki,później autostrada.Na autostradzie ruch,jakaś stłuczka i już stoję w korku.Na radiu słyszę,że korek ponad dwa kilometry.
- Ładnie,czekają na mnie,a ja stoję w korku i nic nie mogę zrobić. - pomyślałem.
Jechałem powoli i po około trzydziestu minutach wyjechałem z tego korka.
Straciłem cenne trzydzieści minut,a odległość do celu zmalała zaledwie o dwa kilometry.
Później wskoczyłem na landówkę,którą przejechałem przez Augsburg i już byłem w mieście Konigsbrunn.
- Jeszcze tylko znaleźć firmę i prawie wszystko gra.- pomyślałem
Napisałem,że prawie wszystko,bo za dwie godziny z paroma minutami,kończył mi się czas pracy i to w dodatku przedłużony.Ale po kolei.
Gdy podjechałem pod firmę była godzina dziewiętnasta trzydzieści,późno jak na załadunek zwłaszcza,że z powodu rozładunku dzień zacząłem wcześniej,o godzinie szóstej czterdzieści.Kierowca może pracować trzynaście godzin na dobę,lecz może trzy razy w tygodniu przedłużyć do piętnastu godzin.Więc przedłużamy i liczymy.Wychodzi,że o godzinie dwudziestej pierwszej czterdzieści muszę zakończyć dzień na tacho i zacząc robić pauzę,w tym wypadku nie była to zwykła pauza dziewiątka,czy jedenastka,ale ponad dwadzieścia cztery godziny,bo od północy do godziny dwudziestej drugiej następnego dnia,obowiązywał zakaz jazdy dla samochodów powyżej trzy i pół tony z powodu święta Pierwszego Maja.Według uzgodnień na terenie firmy,powinni czekać na mnie trzej pracownicy,a co ja widzę.Zamkniętą bramę i ani żywego ducha.
- Ładnie wszystko uzgodnili - pomyślałem.
Gdy tak stałem przed tą bramą,patrzyłem na firmę i zastanawiałem się co dalej,z budynku wyszedł jakiś mężczyzna.Zobaczył mnie i podszedł pod bramę.
- Przyjechałem się załadować - powiedziałem do niego.
- Ok.- odpowiedział - i otworzył bramę bym mógł wjechać.
Wjechałem na teren firmy,on zamknął za mną bramę i podszedł do mnie.Siedziałem w kabinie,miałem opuszczoną szybę i przez otwarte okno zacząłem z nim rozmawiać.
- Kiedy Cię mają załadować - zapytał.
- Dzisiaj,teraz - dodałem.
- Dzisiaj,to raczej nie,bo nikogo nie ma,jutro święto,najszybciej pojutrze - odpowiedział z uśmiechem na twarzy.
Okazało się,że ten człowiek jest kierowcą w tej firmie.I był bardzo zdziwiony,że chcę się ładować o tej porze.
- W takim razie,muszę zadzwonić do mojego szefa - odpowiedziałem.
Kiwnął głową na znak,że zrozumiał i cierpliwie czekał,aż skończę rozmawiać przez telefon.

- Zaraz przyjedzie jakiś pracownik i będzie mnie ładował - powiedziałem do niego.
- Dobrze - odpowiedział - i poszedł w kierunku drzwi z których wcześniej wyszedł.
Było to pomieszczenie socjalne dla pracowników,w którym znajdowała się kuchnia,łazienka z prysznicem i pomieszczenie z telewizorem,gdzie pracownicy jadali posiłki.

Wjechałem dalej na teren firmy i czekałem na tego pracownika,który miał mnie ładować.Nie miałem pojęcia co będę wiózł i gdzie będę miał się podstawić.Rozglądałem się dookoła za jakąś rampą,ale nigdzie jej nie widziałem.
- Ciekawe co i gdzie będę ładował - myślałem,patrząc jak ucieka mi czas.
Dochodziła godzina dwudziesta,gdy na teren firmy przyjechał pracownik.Podszedł do mnie,przywitał się,powiedział jak mam się ustawić i poprosił,abym rozebrał lewy bok naczepy.
Jak się później okazało,bardzo fajny i miły gość (zdj.pierwsze od góry)
Na naczepie miałem trzydzieści trzy palety.
- Zdjąć je,czy mogą zostać - spytałem.
- Mogą zostać - odpowiedział.
I zaczął się załadunek.Najpierw przywoził z magazynu na plac palety załadowane jakimiś skrzyniami na kółkach,potem przyjechało coś co wyglądało jak oświetlenie jakiejś sceny.
- Co to jest ? - zastanawiałem się - i zacząłem się dokładniej przyglądać.
Faktycznie,były to elementy dużej sceny,poskładane na paletach i przygotowane do transportu.
Kolega ze zdjęcia ładował palety na naczepę,a ja zapinałem po kolei wszystko pasami.
Wszystko szło dobrze,powoli naczepa zaczęła się zapełniać,ale ja miałem jeszcze jeden problem do rozwiązania.Kończył mi się czas pracy,została niecała godzina i widząc w jakim tępie idzie załadunek,byłem pewny dwóch scenariuszy,lecz nie wiedziałem,który z nich nastapi.Scenariusz pierwsza to taki.Podczas załadunku skończy mi się czas pracy i nie ruszę się z miejsca,a drugi to zdążę się załadować,wyjadę z firmy i w trakcie dojazdu na parking mój czas pracy się skończy i wtedy będzie źle.

Dwa scenariusze i dwa nieciekawe.Dodatkowo, gdybym wyjechał z firmy to nie mogę stanąć byle gdzie na poboczu,na małej zatoczce,bo pamiętacie,że następny dzień to święto Pierwszego Maja.W takim przypadku,trzeba znaleźć parking z prawdziwego zdarzenia,a nie byle zatoczkę na dziewięć godzin.Poszedłem do kabiny sprawdzić,która jest godzina.Dochodziła dziewiąta.Do końca czasu pracy zostało niecałe czterdzieści pięć minut.W tym momencie wiedziałem,że nie zdążę się załadować i że czas pracy skończy się właśnie tutaj,na terenie tej firmy.Szczerze mówiąc,pasowało mi to,bo jadąc w tą stronę,rozglądałem się za parkingiem,ale żadnego nie widziałem.Landówka,którą tutaj przyjechałem,prowadziła przez tereny zabudowane i przez bardzo duży Augsburg,więc można było zapomnieć o tym,że znajduje się tutaj jakiś parking przygotowany dla samochodów ciężarowych.Najbliższy parking,był na autostradzie,nawet nie sprawdzałem jak daleko,bo wiedziałem,że o tej porze ciężko będzie znaleźć miejsce zwłaszcza,że jutro zakaz jazdy i każdy kierowca będzie chciał stać na dobrym parkingu.Najlepszym rozwiązaniem było iść i porozmawiać z kolegą,który mnie ładował.
Przedstawiłem mu całą sytuację,powiedziałem,że najlepiej byłoby gdybym mógł zostać tutaj do jutra do godziny dwudziestej drugiej.On popatrzył na mnie,wysłuchał dokładnie i powiedział.
- Niema problemu,możesz tutaj zostać do jutra.
- Super - odpowiedziałem - jest jeszcze jeden problem - powiedziałem.
- Jaki ? - zapytał.
- O godzinie dwudziestej drugiej,musi ktoś przyjść i otworzyć bramę,bo jest zamknięta na klucz - powiedziałem.
- Nie ma problemu - powiedział.
Uff,odetchnąłem z ulgą.
- Sprawa czasu pracy i parkingu rozwiązana,poza tym mogę spać spokojnie,tutaj moim kotłom nic nie grozi - pomyślałem.
- W takim razie,nie trzeba się spieszyć z załadunkiem - powiedziałem do niego.
- Super - odpowiedział.
Poszedłem do kabiny zakończyć dzień na tachu.Przez szybę widziałem,jak kolega który mnie ładuje,rozmawia dosyć długo przez telefon,tłumaczy coś wymachując przy tym rekami.
 - Ciekawe o co chodzi,mam nadzieję,że nie o moją pauzę do jutra,na terenie firmy.
Poczekałem aż skończy po czym zapytałem się.
- Jest jakiś problem.
- Na dzisiaj koniec,jutro o godzinie jedenastej,może dwunastej będziemy w trzech i zaczniemy od początku.
- Dobrze,ale dlaczego od początku - zapytałem.
- Ponieważ wszystko się nie zmieści,musimy to inaczej zapakować na palety i inaczej załadować. - odpowiedział.
-Okej.czyli kończymy jutro - powiedziałem.
- Tak,jutro - usłyszałem w odpowiedzi.
- W takim razie,zaciągnę plandekę i czekam do jutra.- powiedziałem.
Pożegnaliśmy się,poszedłem do kabiny a kolega poszedł w stronę pomieszczenia socjalnego.



Na drugi dzień,czyli Pierwszego Maja,wszyscy trzej zjawili się o godzinie dziesiątej.Miałem jeszcze firanki pozaciągane,gdy usłyszałem rozmowę na placu.Uchyliłem trochę jedną firankę i zobaczyłem dwóch młodych chłopaków jak stoją trzymając kubki z kawą w rękach i rozmawiają ze sobą,śmiejąc się przy tym co jakiś czas.
- Nic,trzeba się zbierać i brać się za robotę - pomyślałem.
Wyszedłem z kabiny,przywitałem się z nimi i poszedłem przygotować naczepę do załadunku.
Załadunek poszedł bardzo sprawnie,wprawdzie trwał prawie pięc godzin,ale ten czas zleciał tak szybko,że nawet nie wiedziałem kiedy.Chłopaki przywozili wózkami palety,pomagali mi zapinać pasy.Potem sześc ciężkich betonowych podstaw,jakieś konstrukcje stalowe luzem,bez palet,aż cała naczepa wypełniła się po brzegi dwudziestoma dwoma tonami części sceny,którą miałem zawieść tysiąc dwieście kilometrów dalej,do południowej Francji.Przy załadunku słuchaliśmy ciężkiego rocka,którego dźwięki wydobywały się z jednego z wózków widłowych.Z drugiego wózka dochodziły głośne bity,połączenia rasowego techno z mocnym basem.Słuchałem muzyki,rozmawiałem z nimi,zapinałem pas za pasem,aż usłyszałem.
- To już wszystko,koniec załadunku,wszystko jest ok.
- Super,jeszcze tylko papiery i wszystko gra.- powiedziałem
- Dobrze,papiery są gotowe -usłyszałem w odpowiedzi.
- Tam jest kuchnia i prysznic jak chcesz możesz skorzystać - usłyszałem.
- Tak,wezmę prysznic - powiedziałem i podziękowałem.
Chłopaki poszli na magazyn,a ja schowałem palety do paleciary,pozapinałem plandeki i poszedłem do kabiny.


Po krótkiej chwili,przyszedł do mnie ten chłopak z pierwszego zdjęcia i przyniósł mi wszystkie potrzebne papiery.Piszę tak,bo powiem szczerze nie zapamiętałem jego imienia,a gdy rozmawialiśmy u mnie w kabinie nie przyszło mi do głowy,żeby zapytać.Przeważnie jedzie się na załadunek,ładuje się,nikt nikogo nie pyta o imię i jedzie się dalej.W tym przypadku,było inaczej.Gdy się poznaliśmy,przedstawiliśmy się sobie po imieniu,ale niestety nie zapamiętałem jego imienia.Przykro mi i gdyby czytał ten post to przepraszam go za to.Piszę,że gdyby czytał ponieważ podczas rozmowy powiedziałem mu ,że prowadzę bloga,nagrywam filmy i pokazuję je na YT.Mówiłem mu o tym,gdy pytałem czy film,który nagrałem podczas załadunku i zdjęcia na których oni są pokazani mogę wrzucić do sieci na YT i Blog.Zgodził się bez problemu,poprosił abym zapisał mu adresy stron i powiedział,że będzie chciał zobaczyć te zdjęcia i film,gdy będą już dostępne.Gdy tak rozmawialiśmy powiedział,
- Zaraz przyjdę
- Dobrze.- odpowiedziałem.
Po krótkiej chwili wrócił,lecz nie wchodził już do kabiny.Podał mi kubek z napisem AC/DC i powiedział.
- To dla Ciebie.
Zdziwionym głosem powiedziałem
- Dla mnie,dziękuję,bardzo fajny kubek - powiedziałem zadowolony.
- To nie wszystko,jeszcze to - powiedział i podał mi trzy piwa w butelce.
- Dziękuję,bardzo dziękuję - powiedziałem  i dodałem.
- Dzisiaj nie mogę wypić,bo wieczorem jadę,ale bardzo lubię piwo i napweno wypiję je później - dodałem.
- Okej,rozumiem,wszystko gra.- odpowiedział.
Wyszedłem z kabiny,aby się pożegnać,jeszcze raz podziękowałem za wspaniały załadunek,za kubek,za piwo.Pożegnaliśmy się i podaliśmy sobie ręce na do widzenia
O godzinie dwudziestej drugiej ruszyłem w stronę Marsylii.
Na tym zakończę pierwszą część.


11 komentarzy:

  1. No super opis!
    Czytam twój blog regularnie, aktualnie mieszkam w Nürnberg w Niemczech, bywasz może w tych okolicach?
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I to mi się podoba w byciu kierowcą, że w najmniej spodziewanym momencie możemy poznać naprawdę bardzo fajne osoby.
    Pozdrawiam i szerokości życzę.

    OdpowiedzUsuń
  3. swietnie. Fajnie,że nie wszyscy POlaków za granicą traktują jak trędowatych :)marcin

    OdpowiedzUsuń
  4. Ekstra Krzysiek :)Bardzo fajny opis :P Też się tej pracy doczekać nie mogę ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Powinieneś w nagrodę jeszcze dostać VIP'a na tą imprezę za to, że dzięki Tobie jest scena :) Czekam na kolejne posty :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Powiedz kolego jakiej narodowości byli Ci koledzy którzy Cię ładowali, pytam bo ciekawy jestem jak się tak dobrze z nimi dogadałeś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są niemcami,ale dwóch z nich bardzo dobrze mówi po angielsku.Podczas rozmowy jeden z nich zapytał w jakim języku chcę rozmawiac.Niemiecki,czy angielski.Odpowiedziałem,że w angielskim.Mimo,że dużo czasu spędzam w niemczech i uczę się tego języka,zdecydowanie wolę rozmawiac po angielsku,ponieważ angielskiego też się uczę.Jest pewna różnica w nauce.Niemiecki uczę się ponieważ potrzebuję go używac ale mnie tak nie pociąga i nie zagłebiam się zbyt w ten język,natomiast angielski mnie pociąga i lubie się go uczyc.Angielski przydaje mi się we Francji,jak równieżw Niemczech ponieważ dużo niemców mówi bardzo dobrze po angielsku.Dodatkowo wybieram angielski podczas rozmowy ponieważ słuchając jak inni posługują się tym językiem,można się dużo nauczyc.

      Usuń
  7. No taka ekipa to jest to! Wszyscy wózkowi mogliby być tacy :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Kris! Ja ciągle czekam na tą kolejną Marsylię wideo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj się też zgadzam :) też czekam i czytelnicy też czekają na drugą część o Marsylii :) jak i Wideo z niej :) Pozdrawiam

      Usuń